Ciemna strona księżyca
W spektaklu Kościelniaka wyprawa do lasu młodych Ateńczyków przypomina te, które podejmowali młodzieńcy w kulturach archaicznych, aby zmierzyć się z sobą, ze swoją męskością, a w konsekwencji potwierdzić, że zasługują na wprowadzenie do społeczności dorosłych.
Światowa prapremiera trans-opery gdańszczanina Leszka Mozdżera i stratfordczyka Williama Szekspira odbyła się w sobotę w Teatrze Muzycznym w Gdyni.
Kościelniak odczytuje tekst Szekspira poprzez esej Jana Kotta, który w tekście o świecie duchów zobaczył sztukę o ciemnym kosmosie ludzkiego ducha. Był to Szekspir interpretowany w duchu Freuda, poświęcony "ciemnej żonie animalnej erotyki".
Reżyser opowiada historię młodzieńczej inicjacji, dojrzewania do miłości, która staje się udziałem tak Hipolity - królowej Amazonek, jak i czwórki ateńskiej młodzieży - Hermii, Lizandra, Heleny i Demetriusza. Ich wyprawa do lasu przypomina te, które podejmowali młodzieńcy w kulturach archaicznych, aby zmierzyć się z sobą, ze swoją męskością, a w konsekwencji potwierdzić, że zasługują na wprowadzenie do społeczności dorosłych.
W blasku gwiazdy
Kapryśna i wielopiętrowa muzyka Mozdżera mniej obrysowuje sylwetki postaci, bardziej zaś odrealnia sceniczną rzeczywistość, spowijając całość w opary snu. Język teatralny Kościelniaka często pełen sprośności (taka materia!), nigdy jednak nie przekracza granicy dobrego smaku. Nie zmienia to faktu, że jego spektakl jest przeznaczony głównie dla ludzi młodych. To z ich życia, rodem z ich miejsc spotkań są cytaty - jak te, kiedy czwórka Ateńczyków zasiada w kinowych fotelach czy przy knajpianym Stoliku. Strona choreograficzna opery to traktat na temat ruchowych możliwości aktora. Sekwencje z tańczącymi drzewami wołają o nagrodę do nieba i trochę litości dla odtwarzających je statystów.
Justyna Steczkowska spełnia pokładane w niej nadzieje - nie tylko emanuje blaskiem gwiazdorstwa, jest czarująca i dobrze śpiewa, ale wręcz gra. Cezary Studniak jako jej partner Tezeusz/Oberon nie spala się w blasku diwy, ale i nie pokazuje wszystkiego, co potrafi. Świetnie wypada Janusz Radek jako Filostraes/Puk. Karolina Trębacz (Helena) i Jakub Szydłowski (Demetriusz) pokazują spore umiejętności wokalne.
Kolorowe puzzle
W postać Spodka wciela się Larry Okey Ugwu, znany gdański muzyk, którego korzeni należy szukać w zachodniej Afryce. W tej sytuacji stanowiąca wynik czarów miłosna scena Tytanii ze Spodkiem nabiera dodatkowego znaczenia - grania z naszymi wyobrażeniami o sile witalnej afrykańskich mężczyzn. Inspirację teatrem Brooka można odczytać również w fakcie powierzenia ról ateńskich rzemieślników ludziom o różnych kolorach skóry. Mamy więc na scenie wspomnianego Larrego - Nigeryjczyka z pochodzenia, ale także Marokańczyka Outmana Elhaouata, Libijczyka Roberta Henninga, Mongoła Amgalanbata Bat-Erdene, Kongijczyka Oskara Mienandiego i Roma Fabiana Mirgę. Oprócz zalety li tylko plastycznego ubarwienia (aktorzy występują w swych "etnicznych" strojach) czy efektów humorystycznych, nadaje to obrazom także głębszych treści - podkreśla uniwersalność idei zawartych w spektaklu. Jak pisze bowiem Brook "aktorzy wywodzący się z różnych kultur potrafią czasem przedrzeć się przez stereotypy, w które popadły ich kultury. (...) Całkowita prawda ma miarę globu: teatr zaś jest miejscem, gdzie można się bawić w tę gigantyczną układankę".