Artykuły

Love dream

"Sen nocy letniej", naj­nowsza premiera Te­atru Muzycznego, to nowa jakość na tej sce­nie.

Trio głównych realizato­rów "Snu" spotkało się i zżyło przy pracy nad wy­stawieniem w Gdyni musi­calu "Hair". Zżyło na tyle mocno, że postanowili zro­bić razem coś jeszcze. Re­żyser Wojciech Kościelniak zaproponował muzyczną wersję Szekspirowskiego "Snu nocy letniej". Muzykę ułożył Leszek Możdżer, choreografię Jarosław Staniek. Każdy z tej trójki włożył w spektakl całego siebie.

Wszyscy wszystko

Choreografia Stańki to najlepsza rzecz, jaką przy­gotował dotąd na gdyńskiej scenie. Trzeba mieć na­prawdę bujną wyobraźnię, żeby zaskakiwać tyloma pomysłami, i mieć wiedzę, by bawić się choreograficz­nymi cytatami, od baleto­wego stawania na piętach po break dance. Staniek wykorzystuje też wiele re­kwizytów, np. topory jak z Szekspirowskich przedsta­wień litewskich reżyserów albo kije i pałki, którymi tancerze posługują się ni­czym Stompi. Brawo.

Muzyka Leszka Możdżera jest podobna - bujna, wciąż się zmieniająca, peł­na cytatów. Ciekawe np., czy jest do pomyślenia, że stale te same interwały i motywy powracające w songach solistów to jakaś zabawa w Wagnera? Trudno to wszystko oddzielić i ponazywać, bo muzyka Możdżera jest przy całej jej zmienności bardzo jednoli­ta. Grzeszy w tym nawet trochę monotonią.

Gdy dodać jeszcze, że i reżyser popisuje się przez cały czas inwencją i zaska­kującymi pomysłami (zwłaszcza w najlepszej części spektaklu, wędrów­ce głównych bohaterów przez zaczarowany las Tytanii i Oberona) dochodzi­my do sedna problemu. Gdy wszyscy dają z siebie wszystko, bywa, że robi się tego za dużo. Najpoważ­niejszy zarzut, jaki można postawić tej inscenizacji, to jej przeładowanie. Przyda­łaby się tu jednak "dyscy­plina eliminacji". Gdyby ten "Sen" trwał krócej, wy­chodzilibyśmy z teatru bardziej rześcy.

Sen o wolności

"Sen nocy letniej", fan­tastyczna Szekspirowska opowieść, dzieje się w Ate­nach, ale reżyser wystawia ją we współczesnym ko­stiumie. Scenografia (Grzegorz Policiński) i ko­stiumy (Elżbieta Dyakowska) są przy tym zastana­wiające szare i nieatrak­cyjne. Dopiero gdy trafia­my w świat czarów Obero­na, scena ożywa barwami. Gdy do podateńskiego lasu przybywają ateńscy rze­mieślnicy, niewidoczne dla nich duchy przyglądają im się z wyraźnym znudze­niem. Owi rzemieślnicy, poprzebierani za ludzi róż­nych kultur i ras, to dla nich żadna atrakcja. Dopiero gdy na ludzi rzucony jest miłosny czar, stają się godni uwagi. Ale wtedy za­czynają się z nimi dziać rzeczy osobliwe: nie potra­fią nad tym miłosnym ża­rem zapanować i zaczynają ze sobą walczyć.

Wojciech Kościelniak, tak jak zapowiadał, podej­muje w "Śnie nocy letniej" rozmowę z wyreżyserowa­ną przez siebie w Gdyni wersją "Hair". Hasła wolno­ści i miłości nabierają tu in­nego znaczenia. Dość nieja­snego, dopowiedzmy, tak jak niejasna jest rola chłop­ca, pazia, przewijającego się przez całe przedstawienie. "Czego ucho nie słyszało ani oko nie widziało" sły­szymy tylko. Trudno zrozu­mieć, jak pozwalać sobie na wolność tak, by nie szkodzić innym. Ale trzeba dziś o to pytać. Sukces trójki reali­zatorów jest też sukcesem praktycznie wszystkich wykonawców Zwłaszcza zestawienie eterycznej Ju­styny Steczkowskiej i po­stawnego Cezarego Studniaka okazało się suge­stywnym pomysłem. Suge­stywny i dynamiczny jest też Janusz Radek jako Puk. Sceniczny humor Larry'ego Okey Ugwu prze­prowadzał widowisko nad niektórymi mieliznami. Wszystkim pozostałym na­leży się ukłon.

"Sen nocy letniej" to no­wa jakość na scenie Teatru Muzycznego. Przygotowa­no go na bis po sukcesie "Hair". Bis nie jest aż tak udany, jak był koncert, ale panowie - prosimy o wię­cej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji