Artykuły

Królewna Śnieżka i ...

Rozmowa z aktorem Dariuszem Kordkiem.

- JUŻ niedługo szczecińska pu­bliczność będzie mogła pana zo­baczyć jako królewicza w "Królew­nie Śnieżce i krasnoludkach" w Operze i Operetce. Czy to pierw­sza pana rola zagrana dla dzieci?

- Na pewno pierwszy raz w życiu gram królewicza i pierwszy raz wy­stępuję w bajce dla dzieci. Można po­wiedzieć, że to mój debiut w tym ga­tunku.

- Nie miał pan oporów przed przyjęciem roli w bajce dla dzieci? Mówi się bowiem, że maluchy są dużo bardziej wymagającą pu­blicznością niż dorośli.

- Rzeczywiście, publiczność dzie­cięca nie ukrywa swoich autentycz­nych uczuć. Wali prosto z mostu, je­śli coś jej się nie podoba. Ale nie bo­ję się dziecięcych widzów. Ja w ogó­le nie boję się występować czy wy­chodzić na scenę. Staram się zawsze dobrze przygotować, co potem procentuje. Zresztą, wydaje mi się, że "Królewna Śnieżka i krasnoludki" jest nie tylko przedstawieniem dla dzieci. Jest ona bowiem tak znana, że ro­dzice maluchów na pewno ją kiedyś poznali i sami również chętnie obej­rzą nową adaptację.

- Pamięta pan, kiedy po raz pierwszy poznał treść "Królewny Śnieżki"?

- Prawdopodobnie widziałem ten słynny disnejowski film na podstawie bajki braci Grimm. To było strasznie dawno temu.

- Czasem jest tak, że jeśli dziec­ko zobaczy na scenie jakiegoś ak­tora w roli np. królewicza, to przez następne lata właśnie jego osoba kojarzy mu się z tą postacią baj­kową. Czy przydarzyło się to rów­nież panu?

- Chyba nie, bo ja oglądałem ma­ło bajek. Raczej je czytałem. A jeśli już, to oglądałem kreskówki, gdzie po­stacie są fikcyjne. A jeśli dzieci za­pamiętają mnie czy moich kolegów aktorów w sposób, o którym pani mó­wiła, to będzie nam na pewno bar­dzo miło.

- Podobno każdy mężczyzna - ja­ko wieczne dziecko - uwielbia baj­ki rysunkowe. Czy pan też je oglą­da w telewizji?

- Dobrze pamiętam i wspominam bajki mojego dzieciństwa, pokazy­wane jako dobranocki. To był np. "Żwirek i Muchomorek", "Reksio", "Bolek i Lolek", "Miś Colargol", "Wilk i zając" czy "Kiwaczek". Pamiętam du­żo rosyjskich bajek, bo wychowywa­łem się w czasach, gdy dużo takich było emitowanych w telewizji. A te­raz chętnie oglądam nowe filmy ry­sunkowe i to niekoniecznie te disnejowskie. Wzruszam się przy nich, śmieję i czasami reaguję trochę jak dziecko. Ale to chyba dobrze, bo to znaczy, że nie straciłem dziecięcej wrażliwości.

- Czy udział w szczecińskiej "Królewnie Śnieżce" nie był dla pa­na barierą z racji odległości War­szawy od Szczecina?

- Podróże są wpisane w zawód ak­tora. Chcąc grać ciekawe i różne role, muszę sporo wyjeżdżać. Obecnie gram w Warszawie w teatrze "Roma", w Teatrze Rozrywki w Chorzowie i te­raz będę grał w Szczecinie. Przyznam się, że jestem domatorem. Ale mój zawód wymaga wyjazdów. Dlatego musiałem się z tym pogodzić i przy­zwyczaić do tego.

- Mówiąc o tym, czym się pan obecnie zajmuje, nie wspomina pan wcale o filmie. Czy nie ma pan żad­nych planów filmowych?

- Co z filmem? Proszę o to zapy­tać reżyserów. W tym roku zagrałem u boku Bogusława Lindy w filmie w jego reżyserii pt. "Sezon na leszcza" i szykuję się do "Quo vadis" (śmiech).

- Rok już się powoli kończy. Można więc pokusić się o podsu­mowania. Jaki był dla pana rok 1999?

- Ten rok był dla mnie bardzo do­bry, bo miałem już dwie premiery -"Crazy for you" w "Romie" i "Rocky Horror Show" w "Teatrze Rozrywki", teraz "Królewna Śnieżka", a na po­czątku przyszłego roku będę przy­gotowywał premierę sztuki pt. "Blue Room". Myślę, że przyjedziemy z tym spektaklem do Szczecina.

- Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji