Artykuły

Kiczowata "Tosca"

"Tosca" w reż. Franka-Bernda Gottschalka w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Adam Czopek w Naszym Dzienniku.

Najnowsza inscenizacja tej pięknej opery Pucciniego razi brzydotą w każdym calu. Reżyserowi się wydawało, że jak założy na śpiewaka współczesny garnitur, to już mu z tego wyjdzie nowoczesny teatr. Scenograf też nie popisał się wyobraźnią, a poczynania projektanta kostiumów przyprawiają o ból głowy.

Idąca przede mną na przerwę po pierwszym akcie pani głośno oznajmiła, że ona nigdy, przenigdy, nie wyszłaby na scenę ubrana tak jak Tosca. Biedna, nie miała pojęcia, że to dopiero początek "udanej kreacji" głównej bohaterki. Swoją drogą dziwię się pani Kubiak, że pozwoliła tak fatalnie się ubrać. Zresztą brzydota kostiumów to dowód zupełnego bezguścia ich projektanta, tak jak czarno-szara scenografia udająca kościół czy pałacowe wnętrze. Do tego wszystkiego mamy sztampową reżyserię, bez troski o jakąkolwiek wiarygodność scenicznej akcji zupełnie pozbawionej dramatycznych kontrastów. Jedyną "odkrywczą" myślą reżysera było zepchnięcie "Te Deum" na tył sceny, przez co zupełnie straciło ono swój uroczysty charakter, oraz zastrzelenie biednej Toski, i to w chwili, kiedy już sama zdecydowała się na samobójczy skok.

W tej sytuacji pozostają więc jedynie: muzyka i piękne partie wokalne, a te są niezmiennie atrakcyjne, tak dla publiczności, jak i dla muzyków. Niestety i tutaj spotkał nas zawód. Barbara Kubiak partię Toski zaśpiewała zmęczonym głosem, jedynie w kilku miejscach jej śpiew mógł sprawić satysfakcję odbiorcy. Ponadto kreacji zabrakło wyrazistości dramatycznej. Z kolei to, co wyprawiał Ireneusz Jakubowski jako Cavaradossi, trudno nazwać śpiewem. Bronił się chwilami bardziej techniką niż pozbawionym blasku głosem. Jedynie Zenon Kowalski bardzo chciał zbudować wiarygodną postać okrutnego barona Scapri, prefekta policji, przed którym drżał Rzym. Niestety, to partia napisana na dramatyczny baryton, więc bas w tej sytuacji nie jest w stanie poradzić sobie z pełną dramatycznego napięcia "górą", która musi mieć właściwy blask i nośność. Tego właśnie zabrakło mi w tej kreacji. Stanowczo wolę w tej partii barytona.

Sporo pretensji mam też do Tadeusza Kozłowskiego, który dyrygował premierą bez większego przekonania i wyeksponowania tak ważnych w przypadku tego dzieła niuansów brzmieniowych i cieniowania frazy. Zabrakło też wielkich namiętności i kłębiących się w tej muzyce emocji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji