Artykuły

Opera z kontenera

"Tosca" w reż. Franka-Bernda Gottschalka w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Pamiętając, że publiczność najchętniej chodzi na to, co już dobrze zna, koniecznie trzeba grać "Toskę". Jednak nie wypada zmieniać sceny operowej z tradycjami w teatr objazdowy z widowiskiem "z kontenera".

"Tosca" przygotowana w koprodukcji z holenderską agencją Supierz Artist Management to "zupa na gwoździu", udawanie nowatorstwa, podczas gdy tandeta wyziera z każdego kąta sceny. Ostatecznie wielki dramat namiętności - miłości i zazdrości - rozegrał się głównie w kanale orkiestrowym. Muzycy pod dyrekcją Tadeusza Kozłowskiego często aż nazbyt dobitnie stawiali akcenty dowodząc wielkości i siły wyrazu tkwiącej w dziele Pucciniego.

Sławny dramat V. Sardou, na którym oparte jest libretto, wymaga oprawy. To świat władzy i artystów, na czele z divą operową Florią Toską. Tymczasem uzdatniane są wciąż te same elementy scenografii - dołącza się tylko ołtarz, stół, schody.... Żaden tam pałac Farnese czy rzymski Zamek św. Anioła. Aż tak "praktyczna" oprawa uwłacza dziełu. A już w zażenowanie wprawiają kostiumy głównej bohaterki. Żadna - ani filigranowa, ani postawna - odtwórczyni tej roli nie powinna się na nie zgodzić. Nikt nikogo nie przekona, że Tosca, nawet przeniesiona w czasy Mussoliniego może się zmienić w kucharkę. Dziwny stroik na głowie, jakiś peniuar na sukience, a w scenie więziennej garsonka bileterki - to nawet w pastiszu nie uchodzi...

Czemu zaś reżyser Frank-Bernd Gottschalk przeniósł "Toskę" o 130 lat w stosunku do czasu akcji? Chyba sam nie wiedział, bo zostawił nienaruszone libretto i bohaterowie z trzeciej dekady XX wieku spontanicznie przeżywają zwycięstwo... Napoleona pod Marengo. A dlaczego nie pozwolił Tosce skoczyć z muru św. Anioła, tylko woli ją zastrzelić? Gęsto od niezrozumiałych posunięć.

Czas na osoby dramatu. Z czterech zapowiadanych w obsadzie solistek, zjawiła się... piąta, Barbara Kubiak. Mocny wyrazisty głos robił wrażenie, ale zabrakło finezji w interpretacji postaci zbudowanej z samych emocji. Żal, że najsławniejsza z arii, modlitwa "Vissi darte..." nie znalazła aktorskiego przekazu. O zaistnienie swojego bohatera jako malarz Cavaradossi walczył Ireneusz Jakubowski W przedstawionej koncepcji reżyserskiej szczególnych emocji nie wzbudzał cyniczny szef policji Skarpia, a występujący w tej partii Zenon Kowalski miał podczas sobotniej premiery wyjątkowo zmęczony głos. Praktycznie jedyną rolą (do tego dobrze zaśpiewaną) jest w tym przedstawieniu Zakrystian Piotra Micińskiego. Obowiązki tłumu reagującego na wieści ze świata ma chór, ale jego popis wokalny zagłuszają, czy raczej zastępują, strzały armatnie.

Tragiczna "Tosca" jest... tragiczna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji