Artykuły

Matka Courage

"Matka Courage i jej dzieci" - wielki poemat tea­tralny Bertolta Brechta - to najbardziej chyba przekonywają­cy przykład brechtowskiego te­atru epickiego, brechtowskiej metody przedstawiania świata na scenie. To wielka, głęboka. sięgająca do korzeni zjawisk sztu­ka o wojnie i o ludziach na wojnie. Jest to także sztuka o zysku, o interesie, który kieruje ludzkim działaniem. Wszelkie ideowe parawany, wszelkie wzniosłe uczucia i podniosłe cele są tu brutalnie wyśmiane i zdar­te - spod nich wygląda zysk, korzyść, interes. To co dobre, szlachetne i ludzkie jest tu pokazane w sprzeczności z tym, co korzystne. Ponieważ człowiek dą­ży zawsze do zachowania życia i polepszenia sobie warunków, staje w konflikcie z innymi ludźmi. Zwłaszcza na wojnie. Wojna zresztą jest tu wszechobecna i wiecznotrwała. Pokój nie jest przeciwieństwem wojny, jest tyl­ko innym jej etapem.

Sztuka Brechta oparta jest na paradoksach. "Nie mam do niego zaufania - powiada pewien sierżant wojsk Gustawa Adolfa, walczących na wojnie trzydziestoletniej o innym sierżancie. - "on jest moim przyjacielem". Przywykliśmy do tego, że paradoks jest konstrukcją humorystyczną. U Brechta służy on głównie pouczeniu, uświadomie­niu. Paradoks odkrywa przeci­wieństwa i walkę przeciwieństw. Paradoks jest skrótowym wyra­zem dialektycznego opisu społeczeństwa, rozdzielonego kon­fliktami.

Paradoksalny jest wóz matki Courage, krążący po drogach wojny trzydziestoletniej - wojny religijnej! - za walczącymi wojskami. Nie chodzi przecież o religię, ale o zysk. Matka Courage sprzedaje wszystkim - katolikom i protestantom. Paradoksalna jest śmierć Eilifa, syna Courage, który dokonał czynu bohaterskiego w niewłaściwym momencie nagradzany za zabijanie chłopów i odbieranie im bydła w czasie wojny, został stracony za to, że zabił kobietą w momencie, kiedy wojna na chwilę się skończyła. Paradoksalna jest śmierć drugie­go syna matki Courage, Szwaj­cara, który ginie dlatego, że jest głupio uczciwy, i dlatego jeszcze, że jego matka za długo targowa­ła się o wysokość łapówki dla dowódcy egzekucyjnego plutonu. Paradoksalna jest bohaterska śmierć jedynej córki Courage, Katarzyny. Ta niemowa i kaleka, głupia i nieszczęśliwa, ona jedna ginie w imię wyższych celów, na­rażając na śmierć całe otoczenie - ona jedna, chyba dlatego, że nic nie posiada, i nic nie wią­że jej z życiem i światem.

Po raz pierwszy tragizm losów ludzkich pokazany jest tu nie ja­ko rezultat dążenia do czystości, szlachetności, nie jako owoc ko­nieczności postępowania moralnego - lecz jako owoc konieczności postępowania niemoralnego. Matka Courage, bezwzględnie walcząca o korzyść własną i swoich dzieci, dążąca do wzbogace­nie się na wojnie kosztem innych (inni zresztą robią to samo) - tragicznie traci obu synów i cór­kę, traci ostatniego swego przyjaciela, cynicznego dziwkarza Kucharza. Tragedia matki jest wielką ludzką prawdą, wpisaną przez Brechta w tę naszą grę małych i wielkich historycznych interesów ludzkich. Tragedia ta unika zbytecznej rozpaczy - życie i walka mają swoje prawa, matka Courage bez wielu słów ciągnie dalej swój wóz z towarem.

Irena Eichlerówna jako Matka Courage w spektaklu Teatru Narodowego stworzyła postać nieza­pomnianą. Chciwa i sprytna, przemyślna, rachująca nawet macierzyńskie uczucia, w gruncie rzeczy odrażająca - osiągnęła wielką sympatią widzów, została dobrze zrozumiana, gdyż pokaza­ła wielką, niemożliwą do obejścia prawdę. W swoim przeraźli­wym braku szlachetnych moty­wów postępowania była zwyczajnie ludzka, codzienna, natu­ralna. Swój charakterystyczny sposób mówienia, który zawsze stwarzał pewną wyjątkowość i nienaturalność, skutecznie w tej roli ograniczyła do potrzeb tej właśnie postaci. Kilka scen, wyraźnie w sztuce kluczowych, zagrała po mistrzowsku, ze swoją wspaniałą, oszczędną i precyzyj­ną techniką.

Z ról nieepizodycznych na wielką pochwałę zasługuje także Joanna Walterówna jako Katarzyna, która zagrała bardzo wyraziście nieszczęśliwą córkę Matki Courage. Doskonale zakończyła tę rolę sceną bohaterskiej śmierci na dachu chłopskiej zagrody. Andrzej Szalawski jako kucharz miał kilka dobrych scen, natomiast songi wykonywał zbyt operowo. Kazimierz Wichniarz jako kapelan za bardzo już chyba "pokazywał" rolę, a za mało i zbyt monotonnie grał Prostytutka Yvette w wykonaniu Barbary Fijewskiej była chyba za bardzo uwspółcześniona, ponadto nadmiernie w stosunku do całości spektaklu skarykaturowana. Song o fraternizacji w jej wykonaniu wydawała się niepotrzebnie sparodiowany. W ogóle strona muzyczna przedstawienia, a zwłaszcza songi i ich teksty brzmiały dość kiepsko. Znamy lepsze tłumaczenia i wykonania tych pieśni.

Rozumie się, że przedstawienie Teatru Narodowego oparte zostało głównie na wspaniałej roli Ireny Eichlerówny. Reszta pozostawia wiele do życzenia. Tem­po spektaklu było zbyt wolne, przerwy między poszczególnymi obrazami nużące, reżyseria niezbyt odkrywcza, bez inwencji. Wydaje się że przedstawieniu zabrakło inscenizacji - zdecydo­wanej myśli ogólnej, ostrego to­nu całości, jakiegoś ataku na wi­dzów i ich sposób myślenia, dy­namizmu, odwagi. Przedstawienie, jak na swoją nadzwyczaj niekonwencjonalną i nieobojętną zawartość, było zadziwiająco spo­kojne i niezaczepne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji