Artykuły

Hit i kit

Monika Powalisz, dramaturg związana z grupą G8, reżyser, poleca "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" Przemysława Wojcieszka, a odradza spektakl "Wiara, nadzieja, miłość. Mały taniec śmierci w pięciu obrazach" w reżyserii Grażyny Kani.

HIT:

Trudna miłość to taka, w której wszystko układa się źle albo bardzo źle. W sztuce i spektaklu Wojcieszka nic nie jest cacy - przede wszystkim kochankami są dziewczyny. Jedna z nich sypia z facetami. Druga uciekła z rodzinnego Rawicza. Jedna ma brata katola, który walczył w Iraku i nie akceptuje jej związku. Druga ma ojca, który nie akceptuje jej orientacji. Miejscem akcji jest wyprana z romantyzmu i nasycona testosteronem (namolny zięć - dres Heniek) smażalnia kurczaków, gdzie jedna i druga pracują na zmywaku. To nieromantyczne tło prawdziwej love story między Sugar (Roma Gąsiorowska) a Magdą (Agnieszka Podsiadlik). Wojcieszkowi udało się w tym spektaklu pokazać narodziny, kryzys i zwycięstwo prawdziwej dziewczyńskiej miłości. Wybuchom namiętności towarzyszy muzyka na żywo (Pustki), agresywny slam (debiut Marcina Cecki na scenie Rozmaitości w podwójnej roli poety i aktora) i zawężona przestrzeń gry, która sprawia, że widzowie są posadzeni bardzo blisko tej historii. Jednak największym atutem tego przedstawienia jest hipnotyczna gra samych dziewczyn. Bez ich energii, talentu i zapału nie obroniłyby się mielizny i naiwności tekstu, który kończy się przydługim, nudnym wierszem antywarszawskim samego Wojcieszka. Zauważyłam też na premierze cierpienie, zmęczenie, a nawet niesmak na wielu twarzach. No cóż, ten spektakl nie jest dla wszystkich - trudna miłość nie może mieć łatwej formy.

"Cokolwiek się zdarzy, kocham cię", tekst i reżyseria Przemysław Wojcieszek, Teatr Rozmaitości

KIT:

Główną bohaterką jest kobieta. Postać Elżbiety (Julia Kijowska) to postać prawdziwa. Stała się dla Ödöna von Horvátha osią społecznego dramatu o bezduszności prawa, które egzekwowane jest przez osoby głupie, bezduszne i niewłaściwe. Ofiarą systemu pada młoda dziewczyna, która z całych sił próbuje jakoś się zakorzenić i odnaleźć w społeczeństwie. Rzeczywiście temat w polskich warunkach aktualny, potrzebny i ważny. Ale sposób inscenizacji, a raczej jej brak sprawia, że mimo wielkiej porcji tragizmu zawartej w tekście dostajemy nudną papkę, która nijak nie porusza. Przede wszystkim, nie wiedzieć czemu, inscenizacja zawisła w jakimś bezczasie - nie wiemy, kiedy rozgrywa się akcja, nie ma żadnych odniesień do polskiej rzeczywistości. Brak tego łącznika sprawia, że sztukę odbiera się jak odkurzoną ramotę społeczną sprzed lat. Nie pomaga też zimna i umowna scenografia Sabine Mader, która miała stworzyć pozory nowoczesności. Do tego dochodzi jeszcze sposób poprowadzenia aktorów, którzy z jednej strony próbują grać nie postać, ale typ społeczny, a z drugiej - rozpaczliwie czepiają się psychologicznej prawdy. Najgorsze jest jednak to, że największą ofiarą tego dramatu rzeczywiście pada kobieta - młoda aktorka Julia Kijowska. Jej rola jest od początku do końca jednym wielkim skowytem - bez przebiegu i rozwoju postaci. Szkoda, bo od razu widać, że dziewczyna ma wielki talent. Cierpliwie poczekam na jej kolejne role.

"Wiara, nadzieja, miłość. Mały taniec śmierci w pięciu obrazach", reż. Grażyna Kania, Teatr Dramatyczny w Warszawie.

Na zdjeciu: scena z "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" w TR Warszawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji