Artykuły

Szwejk drugiej wojny

RZEDSTAWIENIE Brechtowskiego "Szwejka" w warszawskim Teatrze Wojska Polskiego jest światową prapremierą sztuki. Fakt ten ma nie­wątpliwie dużą wymowę, pomi­jając nawet zwykłe prapremie­rowe ambicje. Przede wszyst­kim nasza znajomość twórczości Brechta powiększyła się w ten sposób o jeszcze jeden dramat, nie znany dotąd u nas zupełnie. Do szeregu polskich inscenizacji tego najwybitniejszego drama­turga niemieckiego doby obec­nej doszło nowe ogniwo. Pomo­że ono niewątpliwie w wypra­cowaniu jakiejś własnej kon­cepcji trudnego Brechtowskiego teatru.

Nie zmienia to jednak faktu, że "Szwejk" jest sztuką dużo słabszą od "Mutter Courage", "Pana Puntili", "Kaukaskiego kredowego koła", czy choćby - wystawionego również na sce­nie Teatru Wojska - "Dobrego człowieka z Seczuanu". Z pew­nością zdawał sobie z tego spra­wę sam autor i być może dla­tego nie kwapił się z inscenizacją "Szwejka" nawet we włas­nym teatrze. Brecht-twórca przedstawienia wzbogacał zre­sztą często w czasie pracy nad sztuką Brechta-autora. Zmie­niał i udoskonalał poszczególne sceny. Tym razem, niestety, nie zdążył. Zainteresowany bardzo polskimi projektami, nie docze­kał jednak ich realizacji.

Mimo wszelkich zastrzeżeń "Szwejk" jest niewątpliwie sztu­ką bardzo "brechtowską". I w formie, i w treści. Ten sam epicki sposób przedstawiania zjawisk, to samo urozmaicanie akcji poetyckimi refleksjami. Znana nienawiść do wojny i głębokie ukochanie prostego człowieka. Nie przypadkiem bo­wiem Szwejk jest głównym bo­haterem tej groteski, demasku­jącej bezsens i okrucieństwo wojny. Nie przypadkiem wojna jest tą - z 1939 r.

WYDAJE się, że twórcy przedstawienia świetnie oddali myśl autora. Wy­znaczył ją sam już choćby wprowadzeniem do sztuki ma­sek Hitlera i jego kompanii. Stąd w przedstawieniu im bar­dziej osądzona przez Brechta postać - tym więcej w niej karykatury. Począwszy od cie­płej ironii przy Balounie czy Prohasce, poprzez prowokatora - już z monstrualnym uchem, i odczłowieczonych, zautomaty­zowanych esesmanów - aż do kukieł największych zbrodniarzy wojennych.

Tak chyba należało odczytać tę sztukę, taki jest sens insce­nizacji. Marionetki w niemiec­kich mundurach katujące ludzi w trakcie handlu o pieska. Hitler rzucający się na oślep, bez możliwości wyjścia z sy­tuacji, którą sam zgotował. Groteska to tragiczna w swej wymowie. Humor cierpki. Przedstawienie zmusza do my­ślenia. Taki był zawsze głów­ny cel twórczości Bertolta Brechta.

Warszawska inscenizacja "Szwejka" jest dokładnie prze­myślana i konsekwentnie prze­prowadzona. Chwilami przyda­łoby się jednak spektaklowi nieco szybsze tempo. Ludwik Rene, twórca ciekawego przed­stawienia "Dobrego człowieka z Seczuanu", dowiódł tymi obydwoma, odrębnymi zresztą zupełnie inscenizacjami, że rze­czywiście czuje i rozumie Brechta. Przedstawienie "Szwej­ka" obfituje w szereg doskona­łych pomysłów, jak np. rozpa­dający się czołg niemiecki, czy obraz Szwejka wędrującego na Stalingrad. Inscenizacja nigdzie jednak nie wyrasta ponad treść, służy jedynie do lepszego wy­dobycia głównej myśli utworu.

To samo można również po­wiedzieć o pozostałych elemen­tach spektaklu. O interesującej, dużo mówiącej scenografii Jana Kosińskiego (przypominamy za­razem świetne dekoracje do "Dobrego człowieka"), o mas­kach Jerzego Zaruby, muzyce Hansa Eislera, grze aktorskiej.

Tu niewątpliwie wysuwa się na czoło Aleksander Dzwonkowski w roli tytułowej. Jest znakomity - w miarę prosto­duszny, w miarę ciepły, w mia­rę śmieszny. Trudno i tym ra­zem nie wspomnieć niezapom­nianego Woziwody z "Dobrego człowieka". A zatem Rene, Kosiński i Dzwonkowski po raz drugi, i nowymi zgłoskami, zapisali się chlubnie w histo­rii inscenizacji Brechtowskiego dramatu.

Duża obsada aktorska stanęła na wyrównanym poziomie. Ży­wą, plastyczną pustać pani Kopeckiej stworzyła Wanda Łuczycka. Interesująco zagrali: Ludwik Pak, Mieczysław Stoor, Bolesław Płotnicki, Tadeusz Chmielewski, Małgorzata Leś­niewska, Izabela Paszkiewicz. Można by w ten sposób przepi­sać zresztą całą obsadę. Jedy­nie głos kukły - Hitlera (Zbi­gniew Leśniak) wyraźnie razi. Zbyt jest liryczny i delikatny. Za to gra Leśniaka w ostatniej scenie - bez zarzutu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji