Artykuły

WIELKI GLENN

Dla melomanów polska prapremie­ra sztuki "Glenn" Davida Younga na Scenie Kameralnej Teatru Ślą­skiego będzie nie lada gratką. Większość zna kanadyjskiego pianistę Glenna Goulda dzięki nagraniom przede wszystkim dzieł Bacha. Sztuka Younga przedstawia także Goulda-człowieka, z jego dziwactwa­mi i słabostkami. Reżyserii dzieła podjął się jeden z najwybitniejszych ludzi teatru Tadeusz Bradecki, zdobywca aktorskiej Na­grody im. Leona Schillera, Nagrody im. Konrada Swinarskiego i dwóch, Złotych Yorricków za najlepsze przedstawienie szekspirowskie. Glenn Gould już za życia uważany był za muzycznego geniusza-ekscentryka. Przyszedł na świat we wrześniu 1932 roku w rodzinie nauczycielki śpiewu i zamożnego właściciela firmy futrzarskiej. Już jako dziecko zdumiewał otoczenie swym niezwykłym talentem muzycznym. Ponoć wcześniej umiał czytać nuty niż li­tery. O jego edukację dbała matka. Często lekcje fortepianu, które mu dawała, przera­dzały się w rodzaj zabawy. Trzyletni Go­uld biegł w najodleglejsze miejsce domu i bezbłędnie rozpoznawał grane przez mat­kę akordy. Gdy miał pięć lat, oświadczył swemu ojcu, że zostanie koncertującym pia­nistą. W wieku 10 lat znał na pamięć cały I tom "Das Wohltemperierte Klavier" Ja­na Sebastiana Bacha, co innym, dojrzałym pianistom, zajmuje kilkanaście lat ciężkiej pracy. Jego jedynym nauczycielem gry na fortepianie, oprócz matki, był chilijski emi­grant Alberto Guerrero. Ten od razu zorien­tował się, że ma do czynienia z niesamowi­tą indywidualnością muzyczną. Lekcje for­tepianu były w rzeczywistości niekończą­cymi się dyskusjami o sztuce i o interpre­tacji muzyki. O niesamowitej łatwości Goulda do przyswajania najtrudniejszych dzieł na fortepian krążyły legendy. Ćwiczył rzadko i tylko w nocy, w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu. Prowokacyjnie stwierdzał, że im mniej ćwiczy, tym lepiej mu się gra. Uwielbiał pracować i jednocześnie słuchać radia lub oglądać telewizję. Podczas opracowywania utworu Schoenberga odkrył, że najgłębszy sens tej muzyki udaje mu się wydobyć dzięki szumowi włączonego od­kurzacza. Pewnego dnia wprawił w osłu­pienie swego przyjaciela, izraelskiego pia­nistę Davida Barallliana. Po 30 latach niezaglądania do nut zagrał mu "Rondo Capriccioso" Feliksa Mendelssohna-Bartholdy'ego. Gould tłumaczył to tym, że choć nie ćwiczy, to dana muzyka jest w jego gło­wie przez cały czas. Jego przyjaciele nie mieli z nim łatwego życia. Ponieważ wsta­wał, gdy nadchodziła, "pora skunksów i szo­pów praczy" - jak sam mawiał, kontakto­wał się z najbliższymi tylko w nocy i tylko przez telefon. W trakcie, niekiedy całonoc­nych, "pogawędek" czytał przyjaciołom książki i śpiewał opery. Jego niechęć do bezpośrednich kontaktów z ludźmi praw­dopodobnie brała się ze strachu przed bak­teriami. W wieku 32 lat, u szczytu kariery, Gould zdecydował się zrezygnować z pu­blicznych występów. Uznał bowiem, że je­dynie w studiu nagraniowym jest w stanie skupić się maksymalnie. Przychodził do stu­dia z kilkunastoma pomysłami interpretacji jednego utworu. Gould poprzez takie za­biegi zmierzał do stworzenia idealnej wer­sji danego dzieła, zmarł w 1982 roku, kil­ka dni po swych 50. urodzinach. Spektakl na Scenie Kameralnej Teatru Śląskiego od­będzie się w piątek 23 lutego o godz. 18.30.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji