Artykuły

Cała Polska ogląda "Golgota Picnic"

Zgorszenie i bluźnierstwo rozlało się po kraju. Pierwotnie miało być punktowo skoncentrowane w Poznaniu, ale w wyniku działań katolicko-narodowych popularyzatorów sztuki teatralnej ogarnęło Polskę od morza do Tatr. Bydgoszcz, Kraków, Wrocław, Warszawa - wspólna sprawa. Cała Polska czyta dzieciom i cała Polska ogląda "Golgota Picnic" - pisze Wojciech Maziarski w Gazecie Wyborczej.

Dyrektor festiwalu Malta Michał Merczyński tak tłumaczył powody odwołania spektaklu w Poznaniu: "Jesteśmy atakowani jako festiwal, atakowany jest reżyser Rodrigo Garcia, atakowani są pracownicy festiwalu oraz CK Zamek, którzy otrzymują listy i telefony z pogróżkami. Zajadłemu szykanowaniu festiwalu towarzyszy coś, czego zignorować nie możemy - groźby możliwego ataku na widzów, aktorów, naszych gości i mieszkańców Poznania".

Czyż to nie cudowne, że ten zjednoczony front katolickich talibów wspieranych przez siły narodowej prawicy i oddziały chuligańsko-kibolskie spopularyzował w Polsce elitarne dzieło argentyńskiego reżysera? W pierwszej linii atakujących spektakl kroczą ludzie, którzy na oczy nie widzieli nie tylko tej, ale też żadnej innej sztuki, jedynym widowiskiem zaś, jakie zdarza im się zaliczyć, jest mecz futbolowy - o ile oczywiście nie obejmuje ich zakaz stadionowy. A jednak to właśnie im zawdzięczamy erupcję zainteresowania Polaków trudną i niszową twórczością teatralną.

Znamy ten mechanizm. Za komuny wystarczyło, że oficjalna cenzura umieściła coś na indeksie, a dzieło to natychmiast zyskiwało popularność i stawało się hitem. Katolicko-narodowa cenzura działa w podobny sposób.

I właściwie moglibyśmy się z tego tylko cieszyć, gdyby przy okazji nie skompromitowało się państwo polskie, którego konstytucja w artykule 73 głosi: "Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, a także wolność korzystania z dóbr kultury".

Z tego zapisu jednoznacznie wynika, że to na państwie spoczywa obowiązek zagwarantowania obywatelom tego prawa. Jeśli ktoś próbuje ograniczyć ich konstytucyjne wolności, odpowiednie organy - policja, prokuratura, sądy, straż więzienna - powinny zadbać o to, by praworządność została przywrócona.

Po odwołaniu poznańskiego spektaklu tamtejsza policja próbowała zrzucić z siebie odpowiedzialność, twierdząc, że to nie ona, lecz dyrektor festiwalu podjął decyzję o odwołaniu spektaklu.

Akurat! Przecież wcześniej Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji, sam się wkopał i złożył taki donos na szefów: "Przekazaliśmy organizatorom festiwalu sygnał, że zgłoszona manifestacja na 50 tys. uczestników niesie określone zagrożenia. Sugerowaliśmy zmianę terminu i miejsca przedstawienia".

To oznacza, że państwo umyło ręce. Powiedziało obywatelom: nie obronię waszych praw.

Co powinna była zrobić policja? Przekazać dyrekcji festiwalu sygnał, że manifestacja na 50 tys. uczestników niesie zagrożenia i dlatego przygotowana została odpowiednia liczba funkcjonariuszy prewencji oraz miejsc w aresztach. Proszę się niczego nie obawiać i śmiało zapraszać gości do sali teatralnej - taki komunikat powinno było skierować państwo polskie do organizatorów imprezy.

Oczywiście byłoby to o wiele mniej korzystne dla promocji spektaklu "Golgota Picnic", ale Polska by zyskała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji