Artykuły

Toksyczni kochankowie

"Kobieta sprzed dwudziestu czterech lat" w reż. Marka Fiedora w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Czym różni się dwudziestoletni związek od młodzieńczej miłości sprzed lat? Praktycznie wszystkim. Co łączy te dwie relacje? To, że każda z nich bywa destrukcyjna.

Historia opowiedziana w "Kobiecie sprzed dwudziestu czterech lat" może zdarzyć się w każdym domu, w każdym bloku, w niejednej kamienicy. I zdarza się. Wszędzie tam, gdzie mieszkają pary z długim stażem małżeńskiego pożycia, gdzie toczy się normalne, z pozoru szczęśliwe życie. Wszędzie, gdzie drzemią niewyjawione tajemnice.

"Ta trzecia" - to zasadniczy, choć bardzo niejednoznaczny wątek spektaklu. Kim właściwie jest? Czy to tajemnicza Romy (mocna, wyrazista kreacja Ziny Kerste), która pewnego dnia staje w drzwiach domu swego dawnego ukochanego, Franka ( w tej roli bardzo przekonujący Roland Nowak), wyznając jemu i jego żonie, że chce z nim zostać na zawsze? Czy może raczej owa zazdrosna i podejrzliwa żona (Barbara Krasińska)? Która z kobiet była pierwsza? Która jest dla Franka ważniejsza? To dylemat, który rozstrzyga się w głowie głównego bohatera, widzowie mogą tylko biernie obserwować lawinę dramatów. Tak, jak obserwujemy - bezradnie lub obojętnie - cudze rodzinne kłótnie i przeprowadzki, z okien własnych domów lub w okienku telewizora.

Marek Fiedor, reżyser "Kobiety..." sięga po interesujące, choć nie nowe rozwiązania sceniczne: spektakl ogląda się przez siatkę, historia bohaterów sztuki zostaje przekazana w telewizyjnym rytmie, przy pomocy skoków czasowych, co pozwala oglądać wcześniejsze wątki w nowym kontekście. To z pewnością także zasługa autora tekstu, Rolanda Schimmelpfenniga, gwiazdy współczesnej dramaturgii niemieckiej, którego porównuje się niekiedy do tegorocznego noblisty, Harolda Pintera. Surowa, choć finezyjna scenografia, budzi nadzieję na eksplozję uczuć, która wypełni materialną pustkę. Tak się nie staje. Sztuka kończy się niespodziewanie, jakby w pół słowa, pozostawiając wrażenie niedosytu.

Historia opowiedziana w "Kobiecie sprzed dwudziestu czterech lat" przypomina nam bardzo dobitnie, że nie znamy siebie, swoich własnych pragnień. Bywa, że nie znamy też ludzi, którzy żyją razem z nami: w jednym łóżku, w sąsiednim fotelu, na krześle obok. Niektórzy trwają w szczęśliwych związkach przez długie lata i obchodzą kolejne okrągłe rocznice. Inni - nie. Czy rządzi tym przypadek? Czy może miłość, mająca w założeniu trwać "aż do śmierci", a w gruncie rzeczy ulotna i trudna do okiełznania?

Jedno jest pewne: zobowiązania potrafią zabijać. Nie tylko uczucia. Także to, co namacalne i fizyczne. Z drugiej strony - zobowiązań powinno się dotrzymywać. Zwłaszcza, gdy dotyczą materii tak kruchej, jak drugi człowiek ze swoją miłością. Tak łatwopalnej i trudnej do wskrzeszenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji