Artykuły

Gdynia. Dalmatyńczyki spadły z afisza

Gdyńskie dzieci nie zobaczą już więcej w Teatrze Miejskim spektaklu "101 dalmatyńczyków" [na zdjęciu]. O scenicznej wersji przygód biało-czarnych psiaków mogą zresztą zapomnieć dzieci na całym świecie. Londyńska agencja, która odkupiła prawa autorskie od spadkobierców autorki "101 dalmatyńczyków", wstrzymała sprzedaż teatralnych licencji.

Mimo wcześniejszych zapowiedzi dotyczących nowego sezonu artystycznego, ani w październiku, ani w listopadzie w repertuarze Teatru Miejskiego im. W. Gombrowicza w Gdyni nie pojawiła się bajka "101 dalmatyńczyków". Zainteresowanie młodej widowni było zrozumiałe - historię o małych dalmatyńczykach i czyhających na ich futerko bezwzględnej Cruelli de Mon (znaną z książek, disnejowskiej kreskówki i fabularnego filmu z Glenn Close) kochają wszystkie dzieci. Poza tym "101 dalmatyńczyków" było pierwszą od prawie 10 lat propozycją repertuarową Teatru Miejskiego przygotowaną z myślą o najmłodszej widowni. - Bilety sprzedawały się rewelacyjnie - opowiada Sabina Czupryńska, sekretarz literacki teatru, który 25 lutego br. wystawił premierowe przedstawienie "101 dalmatyńczyków" na podstawie znanej w całym świecie powieści Dodie Smith. Tymczasem, po zaledwie 33 przedstawieniach, tytuł zdjęto z afisza. - Mówimy o zawieszeniu, ale prawda jest taka, że szans na wznowienie przedstawienia nie ma żadnych - dodaje Jacek Bunsch, dyrektor teatru.

Dlaczego? Jak się okazuje - gdyński teatr, podobnie jak wszystkie teatry na świecie wystawiające historię o dalmatyńczykach, od 1 lipca br. nie mógłby tego robić legalnie. - Prawa autorskie do tej historii, należące do spadkobierców pisarki Dodie Smith, zostały sprzedane londyńskiej agencji Film Rights, która stała się jedynym ich dysponentem. Agencja ta już podpisała umowę z pewnym koncernem na powstanie nowej wersji musicalu, więc stara licencja już nie obowiązuje, a sprzedażą nowej Film Rights nie jest zainteresowana - tłumaczy Aida Jordan z warszawskiego ZAiKS-u, który w Polsce zajmuje się udostępnianiem praw autorskich. Jordan dodaje, że ZAiKS także został zaskoczony tą decyzją. - 30 czerwca wystąpiliśmy o przedłużenie licencji, 4 lipca z Londynu przyszła odpowiedź odmowna.

W związku z tym sceniczne wersje historii o dalmatyńczykach w całym świecie z dnia na dzień musiały spaść z afisza i nic nie wskazuje na to, by szybko wróciły na scenę. W Polsce poza gdyńskim teatrem musical "101 dalmatyńczyków" miał w repertuarze także Wrocławski Teatr Lalek. Aleksander Maksymiak, jego dyrektor i jednocześnie scenograf gdyńskiego przedstawienia, jest oburzony sytuacją. - Jeszcze w czerwcu dostałem zapewnienie o planowanym przedłużeniu licencji - opowiada. - Gdybym wiedział wcześniej o jej wstrzymaniu, miałbym szansę odpowiednio "wygrać" tytuł.

* * *

Katarzyna Fryc: Kiedy dowiedział się Pan o kłopotach z licencją?

Jacek Bunsch, dyrektor Teatru Miejskiego im. W. Gombrowicza w Gdyni: Na początku lipca, kiedy jak co roku zwróciłem się do ZAiKS-u o przedłużenie licencji na kolejny rok. Ale ku mojemu zdumieniu przyszła odpowiedź odmowna! Nogi się pode mną ugięły. Przedstawienia cieszyły się doskonałą frekwencją, mieliśmy listę zamówień na kolejne spektakle.

Ile przedstawień zdążyliście zagrać?

- 33. Tylko w połowie zwróciły się nam koszty przygotowania premiery. Szacowaliśmy, że spektakl zacznie zarabiać po 70. przedstawieniu. Ale nie pieniądze są najważniejsze - najgorsze, że tracimy młodą widownię, którą dopiero zaczęliśmy odzyskiwać.

Próbował Pan interweniować?

- Owszem, ale natrafiałem na ścianę. Dzwoniłem do Londynu, rozmawiałem z Brendanem Davisem z agencji Film Rights. Usłyszałem, że przedłużenia licencji nie będzie, że wstrzymano ją w całym świecie, bo powstaje nowsza wersja musicalu o dalmatyńczykach.

Teatr Miejski nie ma teraz żadnej propozycji dla dzieci?

- Na razie nie mamy, ale już niedługo rozpoczniemy próby do bajki "Piękna i bestia", która - mam nadzieję - przyciągnie do nas dziecięcą widownię. Premiera w końcu marca.

Nie boi się Pan o kłopoty z licencją "Pięknej i bestii"?

- W tym przypadku nie ma takiego niebezpieczeństwa, bo to klasyczny tekst nie objęty prawami autorskimi. Powstał na tyle dawno, że te prawa zdążyły wygasnąć.

* * *

Przed pięcioma laty taki sam los co "101 Dalmatyńczyków" spotkał sceniczne wersje przygód Kubusia Puchatka - najsłynniejszego misia na świecie. Sprawa rozegrała się podobnie - spadkobiercy Alana A. Milne'a zamrozili sprzedaż praw do adaptacji scenicznych "Kubusia Puchatka" m.in. w Polsce i Czechach. Umowa między ZAiKS-em a londyńską agencją Curtis Brown Group na wystawianie w Polsce adaptacji teatralnych "misia o bardzo małym rozumku" wygasła, a nowej nie podpisano, bo spadkobiercy Milne'a sprzedali prawa autorskie do scenicznych adaptacji powieści "znanej światowej wytwórni". Wówczas jednak odbyło się to w sposób bardziej cywilizowany - ZAiKS i kilkanaście polskich teatrów, które miały w repertuarze "Kubusia Puchatka", zostały uprzedzone o sprawie. W listopadzie 2000 r., gdy polskie teatry musiały się rozstać z Puchatkiem, urządzono cykl imprez pożegnalnych, a kilka tysięcy osób podpisało nawet petycję do ONZ, aby książkę Milne'a uznać za dobro ogólnoludzkie. Niestety, nic z tego nie wyszło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji