Artykuły

Najlepsze rzeczy przytrafiają się po trzydziestce

- Mało kto rzuci pracę na etacie w swoim teatrze tylko po to, żeby przeprowadzić się do Warszawy i łapać okazje - rozmowa z ANNĄ HABĄ, aktorką Teatru Lubuskiego, która debiutuje na dużym ekranie w filmie "Kebab i horoskop". zielonogórską aktorką.

Paulina Nodzyńska: Nieczęsto zdarza się, że aktor Teatru Lubuskiego wypływa poza zielonogórską scenę. Rolę w "Barwach szczęścia" miał dyrektor Robert Czechowski, ale poza tym "naszym" zdarzyły się jedynie nieduże epizody i role w reklamach. Dlaczego? Przecież wcale nie są słabsi od tych występujących w telewizyjnych produkcjach.

Anna Haba : My, aktorzy z Zielonej Góry i innych mniejszych miast, mamy utrudniony start. Główną przeszkodą jest odległość. Warszawskie agencje często kręcą nosem: "Skoro jesteś z daleka, to nie będziemy cię tu ściągać przez pół Polski. A jak zadzwonimy, że masz być jutro? To co, dasz radę przyjechać?". Aktorzy, którzy nie mieszkają w stolicy, są często pomijani. Mało kto rzuci pracę na etacie w swoim teatrze tylko po to, żeby przeprowadzić się do Warszawy i łapać okazje.

Druga sprawa to agencje aktorskie, które reprezentują artystów. Są agencje i agencje. W jednych są gwiazdy i aktorzy z większym dorobkiem, w innych... pozostali.

Ale tobie się udało. Debiutujesz na dużym ekranie!

- Powiedziałam sobie kiedyś, że najlepsze rzeczy spotkają mnie po trzydziestce. I póki co, odpukać, to się spełnia. Nie wiem, czy w tym wieku artysta może powiedzieć, że jest dojrzały, ale na pewno jest wtedy bardziej świadomy. Widocznie musiałam cierpliwie poczekać na swoją kolej, ale udało się. Bardziej cieszą sukcesy, na które się pracuje latami. Nie doceniamy natomiast czegoś, co dostajemy bardzo szybko i łatwo.

Jak trafiłaś do obsady?

- We wrześniu ub. roku pojechałam na casting z totalną infekcją gardła. Nie mogłam mówić. Jedyny dźwięk, jaki z siebie wydawałam, to kaszel. Byłam załamana swoją niedyspozycją, ale potraktowałam ten wyjazd jak przygodę, kolejne castingowe doświadczenie. I nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę dostać tę rolę. W próbnych zdjęciach grałam w parze z Tomkiem Schuchardtem ["Chrzest", "Jesteś Bogiem", Teatr Ateneum w Warszawie - red.]. Od razu złapaliśmy dobry kontakt, w scenach "zażarło". Wypadło dobrze, ale wróciłam do domu bez wielkiej nadziei. Przez kilka miesięcy telefon milczał, aż tu nagle... zadzwonił Grzegorz Jaroszuk. Nie mogłam w to uwierzyć. Dwa razy pytałam, czy to na pewno prawda, że zagram w filmie. "I nie przeszkadza wam odległość?" - dziwiłam się. Nie przeszkadzała.

W filmie partnerujesz Schuchardtowi, grasz jego żonę. Jak się pracowało debiutantce przed kamerą pośród doświadczonych i utytułowanych?

- Byłam bardzo zaskoczona dobrą atmosferą pracy, wyrozumiałością, profesjonalizmem, świetną organizacją. Nikt nie traktował mnie jak żółtodzioba. Grzesiek świetnie prowadził aktorów, rozumieliśmy się bez słów. Wystarczyło, że powiedział: "ta scena jest, wiecie, yyy....no". Od razu łapaliśmy, co ma na myśli i następną scenę graliśmy już inaczej.

Pamiętam swój ostatni dzień na planie. Zaraz po tym, jak padł ostatni klaps, wniesiono dla mnie kwiaty. To było niesamowicie miłe. Każdemu życzę pracy z taką ekipą.

Co czuje aktorka teatralna, gdy czeka np. na zachód słońca? Można to w ogóle porównać: praca na scenie i przed kamerą?

- Jak będę miała tyle ról filmowych co teatralnych, będę mogła się wypowiadać (śmiech). Ale rzeczywiście, ktoś kiedyś powiedział, że praca na planie opiera się głównie na czekaniu. To na zmianę świateł, to znów na zachód słońca. Tu każdy jednak rozumiał specyfikę takiej pracy. Zaskoczyła mnie ta precyzja i świetna organizacja, podobnie jak przyjazna atmosfera. Wcześniej, jeszcze na studiach, zagrałam epizod w serialu "Fala zbrodni". Chyba każdy student wrocławskiej PWST przetoczył się przez tę produkcję. Pamiętam tempo i chłodny klimat: "Dzień dobry, ja tu przyszłam zagrać, dziękuję, do widzenia".

Spektakl teatralny rodzi się znacznie wolniej. Dłużej się nad nim pracuje, najpierw sporo czasu poświęcamy na próby czytane, dopiero później wchodzimy na scenę. Fascynujące jest to, że każdy spektakl może być inny, możesz go zagrać inaczej. A to, co zapisane na taśmie filmowej, jest już nie do poprawienia.

Inne są też środki wyrazu. Przed kamerą mogę zagrać błyskiem w oku, a w teatrze widz, który siedzi na balkonie, może już tego nie dostrzec. Na pewno to dla aktora świetne doświadczenie, gdy może się sprawdzić zarówno przed kamerą, jak i na scenie.

A co jeśli... po filmie posypią się kolejne propozycje? Tego ci życzę, ale zielonogórska publiczność chyba by cię stąd tak łatwo nie wypuściła.

- Bardzo bym chciała, aby za debiutem poszło coś więcej. I wcale nie wiązałoby się to z porzuceniem pracy w teatrze, bo można to pogodzić. Ale oczywiście nie obrażę się na los, jeśli będzie mi dane zagrać tylko w tym tytule.

Państwo pozwolą, Anna Haba!

W Zielonej Górze publiczność ją pokochała. Zdobyła Leona dla najpopularniejszej aktorki ostatniego sezonu, nominację do nagrody dziennikarzy Ale Sztuka! Aktorka-zjawisko - tak o niej mówią. Przychylność zdobyła skromnością, talentem, pracowitością. I znakomitą kreacją Edith Piaf w "Piaf", gdzie stworzyła pełen sprzeczności, wiarygodny portret legendarnej francuskiej pieśniarki.

33-letnia Anna Haba pochodzi z Sandomierza, jest absolwentką wrocławskiej PWST. Do listy swoich sukcesów może wpisać kolejny: debiut na dużym ekranie w filmie "Kebab i Horoskop". To reżyserski debiut Grzegorza Jaroszuka, opowieść o dwóch cwaniaczkach, którzy podszywają się pod specjalistów od marketingu. Razem zamierzają pomóc właścicielowi sklepu z dywanami (w tej roli Andrzej Zieliński), stojącemu na skraju bankructwa (Ania Haba gra jego córkę i żonę pracownika sklepu, w tej roli Tomasz Schuchardt). Film ma jednak wiele wątków i pokazuje historie także innych bohaterów. Łączy ich jedno: łatwo w życiu nie mieli. Jest tak smutno, że aż... śmiesznie. Kinomani czekają na film jako na ten, który ma wypełnić niszę czarnych komedii w polskim kinie.

W obsadzie, oprócz wyżej wymienionych, m.in. Bartłomiej Topa, Agnieszka Wagner, Dorota Kolak.

"Kebab i Horoskop" mogli zobaczyć jedynie widzowie festiwalu w Karlovych Varach. Tytuł już zebrał znakomite recenzje. Już dziś wiadomo, że zakwalifikował się do ścisłej trzynastki na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Na ekrany kin trafi prawdopodobnie zimą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji