Artykuły

Od kopciuszka do damy

Najnowsza, zrealizowana z rozmachem inscenizacja tego popularne­go musicalu to barwne, roztańczone przedstawienie pełne życia, dy­namicznych scen zbiorowych i wyrazistych postaci. Łódzką premierę zrealizował desant z Teatru Muzycznego im. D. Baduszkowej w Gdy­ni, który jest też autorem gdyńskiej premiery wystawionej w kwiet­niu tego roku.

Głównym wątkiem "My Fair Lady" jest uczucie, jakie połączy profeso­ra fonetyki, prawdziwego dżentel­mena Henrego Higginsa, z krzykli­wą londyńską kwiaciarką Elizą, z której (na mocy zakładu z pułkow­nikiem Pickeringiem) profesor uczyni damę z najlepszego towa­rzystwa. Pełna dobrego humoru akcja rozgrywa się wokół dwóch światów: wymuskanej snobistycz­nej londyńskiej arystokracji i swo­istej filozofii "lumpenproletariatu" Alfreda Doolittle. Osobą, która je łączy, jest Eliza, którą poznajemy jako kwiaciarkę posługującą się okropną mową, czym zwraca na siebie uwagę profesora fonetyki, by później obserwować, jak staje się piękną, młodą damą o niena­gannych manierach.

Reżyser, stosując możliwości techniczne łódzkiej sceny, płynnie przenosi akcję z miejsca na miej­sce, co sprawia, że sceny zmienia­ją się niczym w kalejdoskopie, a przedstawienie jest zwarte i ma wartką akcję. I powiedzmy to so­bie od razu - nie jest to nowator­ska inscenizacja, bliżej jej do do­brze rozumianej tradycji niż do te­atralnego eksperymentu. A jednak z prawdziwą przyjemnością obser­wowałem, jak ospała na początku scena pierwszego obrazu rozkręca się i nabiera tempa, by w finale oszołomić ruchem i dynamiką tań­ca o interesujących układach. Po­dobnie było ze sceną "Muszę się żenić dzisiaj rano " Alfreda Doolit­tle, ojca Elizy, w II akcie. Z praw­dziwą satysfakcją obserwowałem świetnie zrobioną, a przy tym niepozbawioną humoru scenę lekcji fonetyki, gdzie gra słów i charakte­rów ma ogromne znaczenie. Zresz­tą humor i dystans, jakie wyzna­czył sobie reżyser, często powraca­ją. Najpełniej było to widać w po­traktowanej nieco przewrotnie sce­nie wyścigów w Ascot zrealizowa­nej w tonacji biało-szaro-czarnej. No i wypada jeszcze wspomnieć o udanej kreacji barwnej galerii po­staci mocno osadzonej w klimacie Dickensa, nadającej charakter sce­nom zbiorowym z londyńskich ulic. W sumie inscenizacyjnie rzecz cie­kawa i niebanalna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji