Artykuły

Napalm

Skrót KKF (Kino Krótkich Filmów) Jest nieza­wodnym magnesem przyciągającym telewidza przed maty ekran. W ostatni poniedziałek Bolesław Michałek przedstawił nam film amerykański pt. "Na­palm", o filmie tym słyszeliśmy już bardzo wiele, że świetny, że prawdziwy, że otrzymał Grand Prix na Festiwalu Filmów Dokumentalnych w Krakowie. Wydaje mi się, że poza walorami, które już przy omawianiu tego filmu zostały wydobyte, warto zwrócić uwagę na to, że film daje nam pewną orientację o Ameryce. Realizatorzy pokazują mia­steczko, w którym produkuje się napalm, pokazują demonstrację ludności przeciw produkcji tej stra­sznej broni, a narrację filmową o wydarzeniach przeplatają rozmowami z ludźmi o różnej orienta­cji. I w tym miejscu jest to, co mnie najbardziej zaskoczyło - znaczna większość rozmówców traktuje demonstrację jako widowisko, na które można było popatrzeć, a może nawet zabawić się kosztem wykrzykujących demonstrantów. To, co my nazwaliśmy treścią polityczną demonstracji, to zupełnie ich nie interesuje. Z tego chyba wynika, te przeciętnego amerykanina nie wiele interesuje po­lityka; jest widowisko wyborcze - klaszcze, jest widowisko przeciw napalmowi - klaszcze. My je­steśmy inni. Nami każde wydarzenie polityczne wielkiej miary wstrząsa, powoduje wrzenie, gwał­towną aprobatę lub nie mniej gwałtowny sprze­ciw. Dlatego prawie nigdy nie opuszczamy dzien­nika w TV. A ponieważ dziennik już dawno prze­niósł się do Wietnamu, możemy na zdjęciach obserwować, jak palą się podżegane napalmem obszary dżungli. Nie dziwimy się zresztą, że jest w TV tak wiele Wietnamu, gdyż stosunek do wojny w Wiet­namie to obecnie linia podziału świata i ludzi.

Z innych spraw w TV warto przypomnieć widzowi i skonfrontować jego poglądy z własnymi o sztuce "Eurydyka" Anouilha, jaka okładaliśmy w telewizyjny poniedziałek. Wydaje mi się, że było to przedstawienie poprawne. Aktorzy nie robili gaf, nie grali źle, ale jakby bez nerwu, bez chęci do gry, jakby nic mieli wcale zamiaru kreować postaci. Stanisław Kuszewski mówił przed spektak­lem o poezji tej sztuki, o jej specjalnym, nie naz­wanym wdzięku. A my, patrząc na ekran, mieliś­my wrażenie, że to nie czysta poezja do nas prze­mawia, a jej atrapy, że to imitacja poezji, że to nie słońce dramatu nam świeci. Oglądało się wiec to przedstawienie, ale bez przewidzianych wzruszeń. Przedstawienie reżyserowała p. Wiercińska, a z aktorów najbardziej podobał mi się Milecki w roli ojca przegranego harfiarza. Ale i ta postać była wzięta bardziej z Szaniawskiego niż z Anouilha. Cały zresztą spektakl przypominał raczej atmosfe­rę sztuk Szaniawskiago z jego dobrotliwym, trochę smętnym zamyśleniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji