Artykuły

Piękne kobiety i ich mężczyźni

Gwiazda zawsze jaśniej błyszczy w atrakcyjnej oprawie. W Salzburgu trwa zatem pokaz mężów, narzeczonych i partnerów - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Niekwestionowaną królową festiwalu pozostaje Anna Netrebko, nie tylko z racji fenomenalnej kreacji w "Trubadurze". Rosjanka urządziła tu wielkie przyjęcie z okazji zaręczyn z pochodzącym z Azerbejdżanu tenorem Jusifem Ejwazowem. Narzeczeni wraz z synem Netrebko Tiago przejechali powozem po Salzburgu, co uwieczniły wszystkie media, nie tylko w Austrii.

Anna Netrebko jest co prawda "zaledwie" druga w corocznym rankingu najlepszych śpiewaczek sezonu wydawnictwa "Festspiele". Wyprzedziła ją idolka Niemców Anja Harteros. Ta jednak dała w Salzburgu jeden recital i usunęła się w cień.

- Nie jest pani smutno z powodu tego, co się dzieje w Rosji? - zapytano Annę Netrebko w jednym z wywiadów. - Bywam tam rzadko, zwykle raz w roku - odpowiedziała dyplomatycznie gwiazda i dodała, że od dawna swój najważniejszy dom ma w Wiedniu.

Niemcy i Austriacy uwielbiają też Dianę Damrau. Królowa koloraturowego śpiewania (szóste miejsce w rankingu) da się lubić nie tylko z racji głosu. Wprawdzie po urodzeniu drugiego syna przybyło jej nieco kilogramów, ale zachowała wdzięk i bezpretensjonalny uśmiech. Obdarza nim każdego, kto prosi o autograf.

Do Salzburga przyjechała nie z mężem, śpiewakiem Nicolasem Testé, ale z jego rodakiem, Xavierem de Maistre. Ten Francuz o nieprawdopodobnie o długich palcach upodobał sobie pozornie mało męski instrument - harfę. Potrafi wyczarować z niej tysiące odcieni niczym z fortepianu. O jego kunszcie będziemy zresztą mogli się przekonać dziś i jutro na festiwalu "Chopin i jego Europa" w Warszawie.

Damrau i Maistre przygotowali recital oparty w przeważającej części na pieśniach Richarda Straussa, interpretowanych inaczej niż dotychczas - subtelniej, ciekawiej. Okazało się, że sympatyczna Niemka jest mistrzynią nie tylko muzycznych tryli, ale i lirycznego nastroju.

Z kolei "Wielką Schubertiadę" firmował szwajcarski baryton Oliver Widmer, prywatnie mąż słynnej Włoszki Cecilii Bartoli. Ona też pojawiła się na estradzie i publiczność była zachwycona, bo w zbyt oficjalną atmosferę festiwalu koncert wniósł świeżość. Był jak wieczór bezpretensjonalnego, domowego śpiewania - solo, w duecie, tercecie lub ansamblach, tworzonych jakby spontanicznie. Włączył się do nich i teść Cecilii, 74-letni Kurt Widmer, kiedyś ceniony baryton, dziś profesor śpiewu.

Dla Cecilii Bartoli (siódma w rankingu "Festpiele") do Salzburga przyjeżdża się głównie w tym roku, by zobaczyć ją w roli Kopciuszka. Jest pełna temperamentu, bawi publiczność w sympatycznej, uwspółcześnionej inscenizacji operowej bajki Rossiniego (reżyser Damiane Michieletto). Jej koloratury olśniewają lekkością, ale straciły już nieco blasku. Ma go natomiast głos Meksykanina Javiera Camareny, więc partner Bartoli stał się bohaterem spektaklu. Ma jednak jedną wadę. Nie jest piękną kobietą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji