Artykuły

Pokaz skrajności

9. Międzynarodowy Festiwal Teatralny Maski w Poznaniu podsumowuje Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

W przedostatni dzień festiwalowych pokazów widziałam młodych ludzi zapatrzonych w "Do piachu" według Tadeusza Różewicza, dyskusyjną, z pewnością daleką od patriotycznej idealizacji wizję akowskiej partyzanckiej przeszłości. Tego samego wieczoru spektakl "Patty Diphusa" według Pedra Almodóvara, z błyskotliwą rolą Ewy Kasprzyk, opowiadający w wyuzdany sposób tragikomiczną historię pornogwiazdy, obejrzało w Estradzie pokaźne grono dostojnie wyglądających widzów. Do kogo zatem adresowane są Maski? Twórcy festiwalu mówią, że głównie do młodych. Jednak gołym okiem widać, że nie da się postawić takiej granicy. Tak jak nie da się przewidzieć teatralnych upodobań ludzi nie tylko w różnym wieku, ale także z różnych środowisk, o różnej wrażliwości i rozmaitej puli życiowych doświadczeń.

Maski niewątpliwie dojrzewają. Czy to dobrze? Od forum offowych teatrów, którym były na początku swego istnienia, wyraźnie dryfują w stronę przeglądu tendencji panujących obecnie na scenach. Różnych scenach: tych repertuarowych, i tych nie mających swej stałej siedziby. Jest tu więc miejsce na wszystko: i na "Rewizora" Gogola w znakomitej, choć nienowej wersji według pomysłu Jana Klaty (Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu), na premierową "Kobietę sprzed dwudziestu czterech lat" Teatru Polskiego w Poznaniu i na "Z twarzą przy ścianie" [na zdjęciu] z repertuaru Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Ten ostatni spektakl opowiada o emocjonalnym zagubieniu współczesnych młodych ludzi, w sposób niestety bardzo przerysowany, pozostawiając wrażenie sztuczności. Mimo użycia silnych i sugestywnych środków (muzyka z filmów Davida Lyncha i spora dawka wibrującego w płucach techno) bydgoscy aktorzy nie wydobyli z opowiadanej przez siebie historii potencjalnego ładunku dramatyzmu. Szkoda, bo mieli szansę opowiedzieć coś naprawdę ważnego o nowej polskiej rzeczywistości.

Co z tegorocznego repertuaru Masek dałoby się, trochę na siłę, wbrew głosom przeciwnym takim podziałom, opatrzyć jednak plakietką "teatr offowy"? "Kwaterę" Teatru Strefa Ciszy, niezwykły spektakl, który zostawia blizny. To obrazek z życia śmiertelników - mieszkańców kamienicy, który wciąga jak dobra zabawa i już ze swych objęć nie wypuszcza. Do przedstawień z nurtu off z pewnością można by też zaliczyć "Ifigenię - moją siostrę", najnowszy projekt Marcina Libera powstały przy współpracy z warszawskim zespołem Le Madame (Aleksandra Bożek, Przemysław Stippa). To obrazoburcza i bardzo odważnie opowiedziana historia złej miłości, epatująca nagością i agresją, która jednak kryje w sobie dużo więcej. W ramach imprez towarzyszących Masek (cykl Nowe Stulecie - Nowe Dramaty) można było zobaczyć "Piaskownicę" według Michała Walczaka w wykonaniu Teatru za Lustrem (laureat ostatniego Forum Teatrów Szkolnych w Poznaniu). I tu widać znaki teatralnych poszukiwań i eksperymentów dających zaskakujący efekt. Niewątpliwym wydarzeniem tegorocznego festiwalu był występ Teatru.doc z Rosji, który pokazał "Wrzesień.doc", spektakl dokumentalny w technice verbatim, oparty m.in. na wypowiedziach, które pojawiły się w internecie po tragedii w Biesłanie. Verbatim to teatralna forma, którą dwa lata temu przeszczepili na polski grunt aktorzy z Teatru Wybrzeże, opowiadając o żonach polskich żołnierzy walczących w Iraku.

Czy i w Poznaniu doczekamy się własnego teatru dokumentalnego? Być może i w tym kierunku pójdą w przyszłym roku organizatorzy Masek, podczas jubileuszowej, dziesiątej edycji tego festiwalu. Chciałabym, by tak się stało. Tym bardziej że tematów w ostatnim czasie nie brakuje. Zwłaszcza w Poznaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji