Artykuły

Pożegnanie Dejmka z Dejmkiem

Łodzi przybyła nowa sce­na - Mała Sala Teatru No­wego. Dwieście z hakiem miejsc i w ogóle bombonierka. A w ciągu kilku dni aż trzy premiery: "Obrona So­kratesa", zmontowana z tekstów Platona, "Judyta" Peyret-Chappuis i "Człowiek z głową" Warmińskiego. Wszystko w reżyserii Kazimierza Dejmka. Z trzech pozycji- dwie prapremiery: "Obrona Sokratesa", jeżeli abstrahu­jemy od wykonania radio­wego w 1936 r., z Jaraczem jako Sokratesem, "Człowiek z głową" starego dejmkowca - Warmińskiego. Zostaje jeszcze "Judyta". Ale i ten spektakl jest w Polsce pierwszą próbą inscenizacyjną od lat piętnastu.

Mała scena? Owszem, mamy prawo zapytać. Ale wiadomo, że trzeba się uczyć. Od ojców w ogóle, a od ojców nowoczesnego teatru w szczególności. Jakie cele sta­wiali sobie oni, ojcowie otwierając przy wielkich sce­nach, którymi władali, dru­gie małe, kameralne? Mamona, dla niektórych praw­dziwa muza teatru, odgrywała w latach dwudziestych niemałą rolę przy wielu ta­kich przedsięwzięciach. W czasie prosperity teatralnej europejskich stolic powodze­nie teatru - matki zapew­niało z reguły powodzenie te­atru - baby (co nie ma nic wspólnego z naszą polską babą, lecz tylko z oseskiem angielskim - czytaj "bejbi"). Zafundowanie sobie sceny kameralnej lub lilipuciej - przy finansowym wspar­ciu jakiegoś mecenasa - należało wówczas do bontonu dyrektorskiego. High life, sy­mulujący elitę intelektual­ną, był - dzięki wysokim cenom biletów - sam ze so­bą w teatrzyku, zredukowa­nym do rozmiarów dwors­kich, w niektórych przypad­kach sam ze sobą nawet w prawdziwym, zabytkowym teatrzyku dworskim. Ale to dawno i nieprawda. Kto by tam wspominał - na przy­kład - o zamierzchłych cza­sach reinhardtowskich i kto zna dziś miliardera jednego sezonu giełdowego i natrę­tnego mecenasa sztuki Castiglioni'ego? W latach dwudziestych bywało również tak, że tu i tam w Europie nie pozwalano na głoszenie niepożądanych tre­ści przed wielką publiczno­ścią. Patrzono jednak na to przez palce, gdy głosiciele tych treści, autorzy i aktorzy zeszli do podziemia. I to dosłownie, bo do piwnic. Ale nie wszystkie małe sceny powstały (jako samodzielne, niezależne imprezy) z wy­mienionej przyczyny. Infla­cja teatrzyków miniaturo­wych, o objętości do 49 miejsc włącznie, "piwnic" lub "pięterek" rozpoczęła się w pewnej zachodnioeuro­pejskiej stolicy z przyczyn zgoła innych, tworząc modę, rozszerzającą się na całą Eu­ropę. W obliczu bezrobocia, młodzież aktorska wespół z amatorami otwierała własne scenki - na "działówkę". Ponieważ jednak od 50 miejsc na widowni wymaga­na była koncesja, nieosią­galna dla młodzieży, grała ona, gdzie można było grać bez koncesji - w salach na 49 miejsc, przeważnie w su­terenach lub na pięterkach kawiarń. Tam powstawały programy rzędu światoburczych. I to bynajmniej nie tylko dzięki przekonaniom autorów, ale i z powodów, materialnych: suterena i pięterko nie mogły, chociaż usiłowały, konkurować z wielką sceną rozrywkową i mu­siały starać się o widza, któ­ry czegoś innego szukał niż tego czego dostarczała kon­cesjonowana scena. Mała scena bez koncesji nie cier­piała koncesji ideowych.

A jak u nas?

Faktura ideowa "Człowie­ka z głową", jeśli tak powiedzieć można, jest inna, niż - na przykład - "Łaźni" chociaż ta sama co "Kugla­rzy". Tymi dwiema pozycja­mi Dejmek pożegnał się z Dejmkiem. Mamy nadzieję, że nie na długi czas.

Nie, wcale nie jesteśmy przeciwko wystawianiu ta­kiego rodzaju sztuk - na przykład w Teatrze 7.15. Przy czym pożądane jest, by widz nie miał wątpliwo­ści, czyją karykaturę oglą­da. Ba, jesteśmy za Warmiń­skim, chociaż "Człowiek z głową" jest - przepraszam - trochę bez głowy skonstru­owany: po pierwszym akcie, beczce śmiechu, komedia nie narasta, ale upada, trzeci akt niżej drugiego. I jeste­śmy za Warmińskim chociaż już z tego powodu, że dał aktorom możliwość popisu; Bohdanie Majdzie, Marii Białobrzeskiej, Marii Góreckiej, Hannie Bedryńskiej (z wy­krzyknikiem!) Januszowi Kubickiemu, Sewerynowi Bu­trymowi i Michałowi Pawli­ckiemu. To nie lada sztuka grać na zmianę Sokratesa lub Hamleta i hochsztaplera.

Stoimy więc jak mur za "Człowiekiem z głową", o ile jest zainscenizowany we właściwej tonacji ideowej, a jesteśmy przeciwko Dejm­kowi jako realizatorowi ko­medii tego rodzaju. (Bo ni­by po co objął drugi stary dejmkowiec, Janusz Kłosiń­ski kierownictwo artystycz­ne Teatru 7.15?)....

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji