Artykuły

W blasku Hamleta. Za nami Festiwal Szekspirowski

XVIII Festiwal Szekspirowski w Gdańsku. Pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

Zakończony właśnie 18. Festiwal Szekspirowski miał program złożony z przedstawień ambitnych, często dość zaskakujących. Wyjątkowo dużą rolę odegrał "Hamlet", którego pokazano w konkursie głównym w czterech wersjach. Niestety, jedną z najważniejszych imprez teatralnych na Pomorzu oglądało wyjątkowo mało osób.

Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski wyjątkowo w tym roku zamiast w wakacje prezentowany był na przełomie września i października. Stało się tak, bo dopiero w połowie września oddano do użytku Gdański Teatr Szekspirowski. Teatr jako przestrzeń festiwalowa sprawdził się dobrze (bardzo dobra akustyka daje duże możliwości zarówno aktorom, jak i koncertującym muzykom. Słychać to było zwłaszcza podczas występów muzycznych: performance "to be authentic, or not to be" - premierowo pokazanego na festiwalu spektaklu-koncertu Olo Walickiego i Andrzeja Seweryna oraz "Shakespeare Sonnets And Songs" węgierskiej grupy W.H., czy rapowanego "Othello: The Remix" w wykonaniu Q Brothers i Chicago Shakespeare Theater.

Podczas inaugurującego festiwal bułgarskiego "Hamleta" otwarto dach teatru (otworzono go również po przedstawieniu "Othello: The Remix" i po "Hamlecie" w reż. Jana Klaty, choć tylko podczas bułgarskiej produkcji miało to uzasadnienie sceniczne).

Świetne wrażenie pozostawiły po sobie dwie mniejsze produkcje. Pierwszą z nich była "Diagnoza: Hamlet" hiszpańskiej Companyia Pelmnec w reż. Marii Castillo i wykonaniu lalkarza Miquela Gallardo. Jego bohater podaje się za psychiatrę pracującego z niejakim Maxem, chłopakiem, którym ubzdurał sobie, że jest Hamletem po tym, jak jego matka wyszła za brata jego ojca. Oczywiście okazuje się, że Maxem jest animujący lalki (również lalki dziewczyny Maxa-Hamleta, Ofelii, i swojej matki) psychiatra. To bardzo dobrze oświetlony, dobrze zagrany spektakl, ze świetną animacją lalek (Gallardo potrafi zbudować nastrój intymności nawet podczas scen pocałunków i kopulacji z lalkami).

Z kolei "Szekspir Laboratorium" [na zdjęciu] Wielkiego Teatru Lalek z Sankt Petersburga to brawurowe, momentami błyskotliwe, czasem mało czytelne studium scen z twórczości Szekspira, głównie z "Hamleta", "Romeo i Julii" czy "Makbeta". Przedstawienie przygotowane przez Ruslana Kudashova i Yanę Tuminę to, jak nazwa spektaklu wskazuje, prawdziwe laboratorium, w którym artyści za pomocą skojarzeń, wyobraźni i niebanalnych pomysłów scenicznych powołują sceny Szekspirowskie, by zamknąć je w mini etiudach, porzucić i podjąć kolejny trop. Niezwykły jest pojedynek Capulettich i Montekich, który okazuje się walką szpilek na stole, pod którym aktorzy trzymają magnesy. Pięknie i poetycko wygląda śmierć Ofelii, "tonącej" w wiadrze wylanej na deski scenicznie wody. Prawdziwe show zapewnia też Roman Dadaev odgrywający w pojedynkę "Zabójstwo Gonzagi" z "Hamleta".

Rozczarowało jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń festiwalu - "Jak wam się podoba" Teatru Narodowego w Budapeszcie, upozowane na momentami błyskotliwą, ale irytująco jednostajną i powtarzalną zabawę teatralną umownością. Ceniony europejski reżyser Silviu Purcărete Las Ardeński sprowadził do zmetaforyzowanej przestrzeni sceny, nawiązując do tradycji Szekspirowskiej i obsadzając w rolach żeńskich przede wszystkim mężczyzn przebranych za kobiety. Ten pomysł i idący za tym ładunek komizmu szybko przestaje bawić, podobnie jak inne dowcipne zabiegi inscenizacyjne, choćby wdzięczne "stado owieczek", w których role wcieliły się młode, atrakcyjne, ubrane w zwiewne halki dziewczęta pobrzękujące dzwoneczkami i śpiewające na głody "bee, bee, bee". Węgierski "Jak wam się podoba" okazał się więc dość płaską i niewyszukaną komedią, pełną zabawnych rozwiązań scenicznych, wyczerpujących się mniej więcej po godzinie.

W tej sytuacji największą uwagę przykuwały: "Hamlet" niemieckiego Schauspielhaus Bochum w reż. Jana Klaty i spektakl nagrodzony Złotym Yorickiem - "Poskromienie złośnicy" Teatru im. Stefa Żeromskiego w Kielcach w reż. Katarzyny Deszcz.

Pierwszy z nich otwiera jawne nawiązanie do pamiętnego "H." wystawionego przez Teatr Wybrzeże na terenie Stoczni Gdańskiej. Marcin Czarnik (tam Hamlet, tu duch ojca Księcia Danii i Fortynbras) wchodzi na scenę w stroju florecisty. Jan Klata historię Hamleta opowiada w swoim stylu, pełnym energii, dynamiki i przenikliwego, groteskowego dowcipu - nie ma trupy aktorskiej, bo Rosencrantz i Guildenstern w zupełności wystarczą Hamletowi do odegrania spektaklu przed królewską parą. Po prologu spektaklu Klaudiusz poucza pasierba (w oryginale monologiem Hamleta do aktorów) jak powinien wyglądać spektakl. Takich zapożyczeń Klata robi wiele, żonglując tekstem sztuki Szekspira, nie tracąc przy tym charakteru swoich bohaterów. "Pułapka na myszy" okazuje się obrzydliwym performance'm, w którym uczestnicy obrzucają się błotem i oblewają farbą do muzyki Jana Sebastiana Bacha. To rodzaj buntu i manifestacji Hamleta, uzyskującego spodziewany efekt - wyprowadza ojczyma z równowagi.

Jan Klata czyta relacje między Gertrudą a Klaudiuszem i jej otoczeniem dość nietypowo. Matka Hamleta to bezwzględna, pozbawiona uczuć hetera, wykorzystującą urodę i pozycję do własnych celów. Gdy Poloniusz widzi Hamleta leżącego na matce podczas rozmowy po "przedstawieniu", królowa poleca synowi go zabić. Oszalałej Ofelii Getruda w ogóle nie chce oglądać, jej losem przejmuje się za to Klaudiusz - wrażliwy na sztukę i los innych, zakochany w Gertrudzie esteta, a jednocześnie władczy samiec. Królowa zaś okazuje się tylko zimną i bezwzględną manipulantką. Spektakl Klaty jest ostry, momentami chropowaty i nieprzyjemny jak światła reflektorów wymierzone lustrzaną scenografię odbijającą światło w stronę publiczności. To jednak bardzo konkretna, najciekawsza interpretacja tekstu "Szekspira" na tegorocznym festiwalu.

Na drugim biegunie pozostaje "Poskromienie złośnicy" Teatru im. Żeromskiego w Kielcach. Decyzja, by tę banalną komedię nagrodzić Złotym Yorickiem jest fatalnym nieporozumieniem. Jedyny atut przedstawienia Katarzyny Deszcz to tekst sztuki Szekspira, któremu reżyserka pozwala wybrzmieć wraz z jego ciętymi dialogami i humorem (o ile aktorzy są słyszalni, bo kilkoro z nich podczas pokazów w Teatrze Wybrzeże miewało problemy artykulacyjne). Reżyserka łamiąc wszelkie reguły prawdopodobieństwa, prezentuje przemianę złośnicy Katarzyny w "Kicię Kasię" wprost, bez jakiegokolwiek wytłumaczenia, czy cienia zrozumienia dla motywacji bohaterki, która nagle pokornieje i pozwala się traktować jak wytresowany piesek aportujący na komendę. Właściwie w drugim akcie reżyserka "psuje" całe przedstawienie, które wygląda w tej części na pozbawione pomysłu na interpretację. Kwintesencją przemiany Kasi, konceptu reżyserki i zespołowo słabego lub przeciętnego aktorstwa jest finałowy przebój disco polo "Ona tańczy dla mnie". "Poskromienie złośnicy" okazało się największym rozczarowaniem imprezy.

Wyjątkowy późny termin festiwalu, jak i pełen imprez przedłużony start Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego z pewnością wpłynęły na frekwencję. Komplet widzów widziałem jedynie na pokazach spektakli "Szekspir Laboratorium" i "Poskromienie złośnicy". Podczas spektakli prezentowanych w drugich terminach wolnych było 30-50 proc. widowni (dotyczy to inauguracyjnego "Hamleta" Teatru Narodowego w Sofii, "Wszechświata Księcia H.", "Diagnozy: Hamlet", czy "Othello: The Remix"). Równie dużo miejsc wolnych pozostało na prezentowanym tylko raz "Jak wam się podoba". Taki stan rzeczy można przypisać niefortunnemu terminowi imprezy, bo festiwal zawsze przyciągał uwagę turystów, spędzających wakacje w Trójmieście i organizowany był w czasie, gdy nie ma żadnej festiwalowej konkurencji. Tegoroczna edycja odbywała się w tym samym terminie co ceniony w kraju Festiwal Prapremier w Bydgoszczy. Ponadto, cała kampania promocyjna skupiona była na otwarciu budynku teatru.

Wśród plusów warto odnotować obecność w głównym nurcie festiwalu "Snu nocy letniej" Bałtyckiego Teatru Tańca w choreografii Izadory Weiss. Trójmiejskie produkcje szekspirowskie powinny być prezentowane podczas festiwalu wzorem Boskiej Komedii w Krakowie czy Warszawskich Spotkań Teatralnych, gdzie promują sceny lokalne (na przyszłorocznej edycji wypada zaprosić "Otella", który w marcu będzie mieć premierę w Teatrze Miejskim i majową premierę Bałtyckiego Teatru Tańca - "Burzę" w choreografii Izadory Weiss). Festiwal powinien również wrócić do swojego pierwotnego, wakacyjnego terminu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji