Artykuły

Rozmawiajmy o nowych inwestycjach w Warszawie

Teatr Żydowski zastąpi budynek z wieżą wysoką na ok. 100 m. Inwestycja firmy Ghelamco została przezwana "krzewem gorejącym". Forma biurowca "tańczy" niczym płomień na wietrze - pisze Dariusz Bartoszewicz w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

O wielkich inwestycjach, które zmieniają panoramę centrum i miasta, dowiadujemy się z przecieków. Czy tak powinna wyglądać dyskusja o planowaniu Warszawy? Czy ład przestrzenny to czysta teoria?

"Gore na placu Grzybowskim" napisaliśmy we wczorajszej "Stołecznej". Teatr Żydowski zastąpi budynek z wieżą wysoką na ok. 100 m. Inwestycja firmy Ghelamco została przezwana "krzewem gorejącym". Forma biurowca "tańczy" niczym płomień na wietrze. Taka jest koncepcja globalnego biura architektonicznego Aedas.

Kiedy tekst poszedł już do druku, udało mi się w końcu porozmawiać z wiceprezydentem Warszawy Jackiem Wojciechowiczem, który w ratuszu odpowiada m.in. za inwestycje i plany zagospodarowania.

- To bardziej menora niż krzew gorejący. Kuszące, bo może powstać ciekawa architektura w kontekście ulicy Próżnej. Ale czy nie idziemy za daleko? Wieża ma zbyt beczułkowatą formę. Czy taka powinna powstać? Waham się. Gmina żydowska i Teatr Żydowski jej chcą - przekonywał wiceprezydent Wojciechowicz.

Ład - pojęcie abstrakcyjne?

Ktoś jeszcze chce tej inwestycji: firma Ghelamco, która w Warszawie radzi sobie świetnie. W zamian za możliwość zbudowania wieży na placu Grzybowskim jej dolną część przewiduje na Teatr Żydowski. Koszt jego wyposażenia spadłby na miasto.

Wiceprezydent Wojciechowicz był niepocieszony, że we wczorajszym artykule znalazł się cytat z dokumentu, który powstał po interpelacji Pauliny Piechny-Więckiewicz, radnej Warszawy i wiceszefowej SLD. Radna pytała m.in. o plan zagospodarowania tego rejonu miasta z placem Grzybowskim (powstaje już cztery lata, nadal bez uzgodnień). Najtrudniejsze okazało się jej pytanie: "Czy mieszkańcy mogą się spodziewać, że projektowany plan zapewni ład przestrzenny i pod ich oknami nie powstaną wieżowce zasłaniające dopływ światła czy zaburzające cyrkulację powietrza w okolicy?". W dokumencie znalazła się szokująca odpowiedź: "pojęcie ładu jest pojęciem abstrakcyjnym".

Wiceprezydent Wojciechowicz bronił się wczoraj, że pismo przygotowało biuro architektury, przeczytał szybko i złożył podpis, a zdanie jest wyrwane z kontekstu. Poprzedza je kwestia, że każdy miejscowy plan zagospodarowania musi z mocy ustawy zapewnić ład przestrzenny.

Miasto, w którym pogłębia się chaos

Mamy więc problem. I to duży. Bo mimo ustawy, czyli obowiązującego prawa, ład przestrzenny w Warszawie istnieje czysto teoretycznie. Władza - i to od wielu lat - go czuje słabo albo wcale. A przecież ta "abstrakcja" przesądza o materialnych konkretach, o tym, czy kolejne inwestycje składają się w sensowną całość, wskutek czego mamy harmonijne, ładne i wygodne miasto, albo wręcz przeciwnie - chaotyczne, brzydkie i uciążliwe w codziennym życiu. Rozlane, bez granic, z ulicami bez pierzei, poszatkowane płotami, z reklamami na lewo i prawo. Wszędzie jest daleko, bo zabrakło miejsca np. na szkołę. Każdy dom to inna bajka. O takich projektach ze świata (jak "krzew gorejący") mówiło się kiedyś -spadochronowe, zaprojektowane i jakby zrzucone na spadochronie bez myślenia o genius loci. Mamy miasto, w którym wysokie budynki mogą stanąć niemal wszędzie, z wyjątkiem miejsc i obszarów, gdzie jakąś władzę ma jeszcze konserwator zabytków i urząd nadzorujący ruch lotniczy. Miasto z szerokimi arteriami w centrum, w którym deptaków jest jak na lekarstwo. Miasto, w którym pogłębia się chaos, choć przybywa coraz lepszej architektury, bo zabrakło urbanistów i polityków z wizją.

Biurowiec zacieni pl. Grzybowski?

Plac Grzybowski to wyjątkowo wrażliwe miejsce. Krótka i zabytkowa Próżna, jedyna zachowana ulica z obustronną zabudową z terenów dawnego getta, po rewaloryzacji wygląda jak z pocztówki. Kościół Wszystkich Świętych, piękna neorenesansowa świątynia w bliskim sąsiedztwie synagogi Nożyków przy Twardej. Bloki z czasów PRL. Plac, na którym furorę wśród mieszkańców zrobiła tymczasowa instalacja artystyczna Joanny Rajkowskiej "Dotleniacz", co sprawiło, że miasto musiało go zaprojektować na nowo, też z oczkiem wodnym. I wreszcie apartamentowiec Cosmopolitan (160 m) przezwany zapalniczką ze względu na swą smukłość. Jego architekt Helmut Jahn wybrnął z połączenia przeciwieństw - podium, czyli niska część, jest wielkości przedwojennych kamienic. A wieża, z podcięciem nadającym jej lekkości, stoi na osi Emilii Plater, zamyka całą sekwencję budynków wysokich przy tej ulicy. Bardzo różne realizacje tworzą ciekawą i harmonijną całość. Kruchą równowagę może zburzyć pękaty "krzew gorejący" i na dodatek tak zacienić plac Grzybowski, że przebywanie na nim przestanie być przyjemne.

Przecieki źródłem informacji

Na samym początku lat 90. ubiegłego wieku (z tego czasu jest np. konkurs na budynek biblioteki uniwersyteckiej na Powiślu), jeszcze przed boomem budowlanym, było inaczej. Ówczesny architekt Warszawy Henryk Drzewiecki prezentował publicznie ważne projekty planów i zamierzenia inwestorów, przy dziennikarzach. Oceny Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektoniczno dużo znaczyły. Politycy brali je pod uwagę.

Teraz źródłem informacji o wielkich inwestycjach firm prywatnych są przecieki. Autorzy sporządzanych planów muszą milczeć jak grób, cyrograf podpisują z umową w ratuszu. A pojęcie ładu przestrzennego staje się coraz bardziej abstrakcyjne, podobnie jak partycypacja społeczna i wpływ obywateli na przyszły kształt miasta. O czym przekonaliśmy się właśnie na Świętokrzyskiej i Targowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji