Artykuły

W tradycyjnym stylu

"Don Carlos" w reż. Gianfranco de Bosio w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Józef Kański w Ruchu Muzycznym.

Teatr Wielki w Poznaniu rozpoczął sezon organizowanym już po raz piąty festiwalem Dni Verdiego, otwierając ów festiwal premierą cieszącego się szczególnym sentymentem polskiej widowni "Don Carlosa".

Wielokrotnie już przychodziło nam ostro krytykować dziwaczne poczynania silących się na oryginalność reżyserów (najczęściej tych, co do opery "doskakiwali" tylko z dramatu, słabe przeważnie o specyfice operowego gatunku mając pojęcie), których spektakle odbiegały daleko od stylu i charakteru wystawianego dzieła. Tym jednak razem z przyjemnością zacznę od pochwał, bowiem właśnie reżyseria stanowi niewątpliwie mocną stronę przedstawienia. Ceniony włoski artysta starszego pokolenia Gianfranco de Bosio zrealizował je mianowicie w tradycyjnym raczej stylu, ale bynajmniej nie "po staroświecku", zachwycając logiką rozwoju kolejnych epizodów akcji oraz umiejętnie łącząc elementy typowej "wielkiej opery" z pełnym gwałtownych konfliktów i namiętności kameralnym właściwie dramatem protagonistów (wywiedzionym oczywiście z tragedii Friedricha Schillera, na której Joseph Mery i Camille du Locie oparli to libretto). Podkreślił też wyraźnie wszechwładzę Inkwizycji w XVI-wiecznej Hiszpanii oraz zaprezentował kilka całkiem oryginalnych, ciekawych pomysłów, które czynią ów dramat bardziej czytelnym, choć nie wynikają bezpośrednio z tekstu libretta, tylko raczej z podtekstów, jak np. pokazanie miłosnej schadzki króla z księżną Eboli na początku drugiego aktu.

Pracę reżysera wspomogła skutecznie świetna oprawa graficzna Wiesława Olko oraz stylowe kostiumy projektu Ryszarda Kai, a cały spektakl z powodzeniem trzymał widza w napięciu. Przyczynili się do tego w niemałym stopniu także niektórzy odtwórcy głównych ról, zwłaszcza świetny młody baryton Adam Szerszeń z sugestywną ekspresją kreujący partię markiza Posy oraz Małgorzata Walewska jako księżna Eboli (to chyba jedna z najlepszych kreacji tej wybitnie utalentowanej a także urodziwej - jak tego wymaga rola - śpiewaczki), również występujący przeważnie zagranicą bas Marek Gasztecki w partii króla Filipa. Żałować wypada, że Marek Szymański wypadł raczej blado jako odtwórca partii tytułowej, a obsadzenie Marii Mitrosz w potężnej i nasyconej intensywnymi emocjami partii królowej Elżbiety trzeba niestety nazwać nieporozumieniem.

Pięknie natomiast śpiewały chóry przygotowane przez niezawodną Jolantę Dotę-Komorowską. Bardzo ładnie też grała orkiestra Teatru Wielkiego pod precyzyjną batutą Grzegorza Nowaka, który jednak nie zechciał przekazać temu zespołowi całego ogromu żarliwości utajonej w partyturze Verdiego. W sumie przedstawienie "Don Carlosa" jest przecież z pewnością udane i przynosi chlubę poznańskiemu Teatrowi.

Dodajemy tu przy okazji, iż wbrew temu, co można przeczytać w drukowanym programie przedstawienia, arcydzieło Verdiego towarzyszy polskim miłośnikom opery już od bardzo dawna: po raz pierwszy zostało wystawione w Warszawie w 1877 roku, zaledwie pięć lat po prapremierze w Paryżu, a dwanaście lat przed opracowaniem przez kompozytora jego drugiej, najczęściej dziś wykonywanej wersji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji