Artykuły

Kopciuszek postmodernistyczny

"Kopciuszek" w reż. Beaty Pejcz w Teatrze Arlekin w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Ostrzegam: "Kopciuszek" w Arlekinie nie powstał ani na podstawie baśni Charlesa Perraulta, ani w oparciu o wersję Jakuba i Wilhelma Grimmów. Niestety: to "Kopciuszek" według Beaty Pejcz. Obawiam się, że jedyny powód popełnienia tej adaptacji to ten, że reżyserka dostanie tantiemy za scenariusz.

Chęć wzbogacenia się w ustroju kapitalistycznym sama w sobie grzechem nie jest, gdyby nie to, że korzyści czerpie się z krzywdy małych widzów. Pal licho, że reżyserka napisała "Kopciuszka" na nowo, przenicowując fabułę na postmodernistyczną modłę. Główną postacią okazuje się książę. I z powodu braku dramatycznego drygu u autorki - siedzi bezczynnie przez bitą godzinę. Najgorsze jest to, że napisała "Kopciuszka" niemądrze. Lekarka, która okazuje się być dobrą wróżką, rzuca ze sceny: "Czy były wymioty? Czy była biegunka?" Zęby bolą tym bardziej, że reżyserka lekceważy wysiłki pozostałych realizatorów. Świetne, musicalowe piosenki Marcina Mirowskiego powstały do słów o... homeopatii. A kapitalne lalki Marii Balcerek - które są maskami trzymanymi przez aktorów w kostiumach - muszą wygłaszać farmazony o rosole. Proponuję wybrać się na "Kopciuszka" z zatyczkami w uszach. I delektować się widowiskiem. Tu ubrania magicznie unoszą się nad ziemią, a czarne peleryny przewinięte na lewą stronę stają się szlafrokami. Tu groch z makiem, dzięki świetlnej iluzji, rozsypują się po suficie! I marzyć: jaki to byłby piękny spektakl, gdyby nie nieszczęsny tekst.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji