Artykuły

Kopciuszek z Kopciuszkiem w tle

"Kopciuszek" w reż. Beaty Pejcz w Teatrze Arlekin w Łodzi. Pisze Dariusz Pawłowski w Dzienniku Łódzkim.

W czasach, kiedy wszystko już ponoć było, nawet do opowiadania starych bajek szuka się nowych opakowań. Beata Pejcz, realizując "Kopciuszka" w łódzkim Teatrze "Arlekin", nie mogła się zdecydować, czy przedstawić wersję Perraulta, czy braci Grimm. Opowiedziała więc własną historię. Ba, posunęła się do tego, że Kopciuszek i Książę przestali być pierwszoplanowymi postaciami bajki. Czy dzięki temu wygrała?

Zwycięstwem jest feeria pomysłów, jakimi wypełniła swoje przedstawienie reżyser. Co ważne - są to pomysły świeże, zaskakujące i przezabawne. A także bardzo teatralne.

Książę cierpi na melancholię, Kopciuszek jedzie na bal wielką wrotką, a przed północą gubi złotego adidasa. Wróżka (znakomita Małgorzata Wolańska) tańczy i śpiewa niczym Liza Minelli w nowojorskim kabarecie, a jej dwaj asystenci (w wielu sekwencjach zawłaszczający scenę Maciej Piotrowski i Marcin Truszczyński) dwoją się i troją, by spełnić jej życzenia i nie zostać zamienionymi w robale.

Cała trójka może też wpłynąć na poprawę wizerunku łódzkiej służby zdrowia, bo Dobra Wróżka to przebrana Pani Doktor, a asystenci to ponurzy, ale uczynni sanitariusze.

Aktorska siła "Arlekina" przedstawienia na tym się nie kończy. Patryk Steczek jako Książę ma znakomitą "fuchę", ponieważ niemal cały spektakl spędza w łóżku. Jednocześnie jednak jest non stop na scenie i musi się zaznaczyć w scenach, w których się tylko wtrąca, co bardzo dobrze mu się udaje.

Bardzo ciepło i udatnie potraktował swego Króla Jan Tomasz Pieczątkowski, Kopciuszkiem-iskrą, jakiego jeszcze nie widziałem, jest Anna Zadęcka. To nie jest nieszczęśliwa i delikatna "minoga", tylko prawdziwa współczesna dziewczyna kumpel. Maria Sowińska (Macocha) oraz Aleksandra Gałaj i Joanna Stasiewicz jako Siostry z rozmachem skonstruowały swoje postacie, wyposażając je w cały arsenał ekspresji i żółci, grając je ostro (może nawet za ostro).

Koniecznie trzeba do tego dodać dobrze wpisaną w przedstawienie przebojową muzykę Marcina Mirowskiego, a przede wszystkim fenomenalnie wymyślone lalki i dekoracje Marii Balcerek. Właśnie po trochę nietrafionym, niepotrzebnie - moim zdaniem - przerysowanym początku, od momentu przemiany aktorów w lalki zaczyna się widowisko pełną gębą.

Spektakl płynie od pomysłu do pomysłu i właśnie ich kompilacja może budzić pewne zastrzeżenia. I nie najgorsze są pewne nielogiczności, bo można je wytłumaczyć tym, że w bajce może być wszystko.

Jednak skupienie się na owych pomysłach zaważyło na jedności i intencji przedstawienia. Trudno bowiem do końca stwierdzić, o czym ono jest.

Trochę o tym, że dorośli nie mają czasu dla swych dzieci. Trochę o tym, że wszystko jest możliwe. Trochę o tym, że pomoc może nadejść z najmniej oczekiwanej strony. Nawet o tym, że każda potwora może znaleźć swego amatora...

W przypadku Kopciuszka może to zabrzmieć dwuznacznie, ale przedstawieniu zabrakło chyba silnej ręki, która mogłaby całość scementować. Co nie zmienia faktu, że spektakl jest zabawą pierwszej wody.

Może dlatego chciałoby się więcej?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji