Artykuły

Gra zespołowa

Udany występ łódzkiego teatru

"Zbrodnia z premedytacją" Witolda Gombrowicza, po kilkuletniej przerwie, udanie powróciła na Warszawskie Spotkania Teatralne łódzki Teatr im. Jaracza. Aktorzy łódzkiego teatru pokazali niecodzienne rzemiosło i klasę.

Młody reżyser Zbigniew Brzoza wziął na warsztat jedno z wcześniejszych opowiadań Gombrowicza, opublikowaną w 1933 roku "Zbrodnię z premedytacją". Jest to z pozoru tekst zupełnie niesceniczny. Narrację prowadzi w pierwszej osobie główny bohater Sędzia śledczy H., komentując zachowania pozostałych postaci.

Kluczem do sukcesu przedstawienia okazała się wierność literackiemu pierwowzorowi. W adaptacji dokonanej przez reżysera wszystko jest tak, jak chciał Gombrowicz. Przedstawienie jest rzeczywiście monologiem Sędziego (Andrzej Wichrowski), który opowiada ze sceny historię pobytu w domu dawnego przyjaciela i zdemaskowania rzekomej zbrodni. Inne postaci często opisują tylko jego słowa. Dzięki podporządkowaniu tekstowi udało się zawrzeć w inscenizacji wszystkie tematy ważne u Gombrowicza.

Na scenie widzimy salon przedwojenny, skromny i w dobrym guście. Jego urządzenie, podobnie jak kostiumy, doskonale charakteryzuje właścicieli.

W łódzkim spektaklu scenografia Doroty Kołodyńskiej i reżyseria dopełniają się wzajemnie. Przedstawienie jest błyskotliwą miniaturą teatralną, pastiszem klasycznych kryminałów. Historia morderstwa, które w istocie nie istnieje, przypomina typową detektywistyczną szaradę. Sędzia rozwiązuje ją niczym bohater Conan Doyle'a czy Agathy Christie. Jednak kryminał w stylu retro to tylko jedna, bardzo ważna warstwa spektaklu. Pojawia się tu kwestia konstytuująca twórczość autora "Ślubu" - zniewolenie człowieka narzuconą mu formą. Dotyczy to wszystkich postaci, choć ukazane jest z przymrużeniem oka. Sędziego do tego stopnia determinuje urzędowa rola, że wymyśla nie istniejące morderstwo i doprowadza Antosia (Andrzej Mastalerz) do przyznania się do winy. Rodziną rządzi zaś żałoba, oznaczająca szeroki wachlarz wystudiowanych póz, gestów i westchnień.

Bogactwo znaczeń skromnej realizacji to w przeważającej mierze zasługa fenomenalnie dysponowanych aktorów. Andrzej Wichrowski jako Sędzia prowadzi całe przedstawienie. Komentarz do wydarzeń wygłasza tonem źle potraktowanego mentora. Rozzłoszczony nie może początkowo zaakceptować sytuacji. Później jednak sam rozgrywa partię, czyniąc z tego własny atut. Wichrowski wydobywa ze swej roli wszystko, co da się z niej wydobyć.

Wspaniały jest zresztą cały zespół. Fantastyczna Ewa Mirowska jako wdowa na nieskończenie wiele sposobów kreśląca - pełen dystansu i ironicznego humoru - obraz omdlewającej wręcz z cierpienia damy. To, ile zawarła wybitna artystka w ruchu postaci, zastygłym wyrazie twarzy, wielu innym starczyłoby za całą rolę. Świetnie wypada kostyczny, oschły, a potem przerażony oskarżeniem Antoś Andrzeja Mastalerza, a także zahukana, jakby nieobecna Cecylia Agaty Piotrowskiej-Mastalerz oraz plebejski aż do bólu parobek Mariusza Jakusa.

Znakomite przedstawienie Teatru im. Jaracza to pochwała aktorstwa zespołowego, gdzie wpływ na rolę ma nie tylko kreujący ją wykonawca, ale i partnerujący mu wykonawcy. Zespołowości grania, precyzji i absolutnego słuchu scenicznego winni uczyć się od łodzian artyści innych scen.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji