Artykuły

Kiedy znów zakwitną białe bzy

Kiedy weszłam na salę i z daleka zobaczyłam wąsy chrabąszcza, czyli Artura Zawiszy z Ruchu Narodowego i parę pań o baaardzo PiS-owskich poglądach, zawahałam się - piszą w Tygodniku Ciechanowskim.

Rozstawione na bokach meble i rekwizyty oraz porozwieszane zdjęcia upewniły mnie, że jednak nie - nie pobłądziłam. Tak, tu, w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie, ma zostać niebawem zamknięta wystawa "Londyn - stolica Polski. Emigracja polska 1940-1990" zorganizowana przez Muzeum Historii Polski, a za pół godziny odbędzie się koncert oparty na tekstach Mariana Hemara w wykonaniu aktora Stanisława Górki. I kiedy tak podziwiałam biurko i maszyny do pisania M.. Grydzewskiego - słynnego redaktora "Wiadomości Literackich" wydawanych w Londynie, nagle wyłonił mi się obraz zepchnięty gdzieś na dno mojej pamięci z bardzo wczesnego dzieciństwa: stoję na środku pokoju i śpiewam przed moją rodziną 3 piosenki po angielsku, których nauczył mnie brat mamy, który właśnie po wojnie wrócił z Anglii do Polski, gdzie służył, o ile pomnę - w polskim lotnictwie, w służbach naziemnych. Pamiętam jego krótką, wojskową bluzę, tzw. battle dress. To były w ogóle pierwsze w moim życiu piosenki, jakich się nauczyłam. Oczywiście nie rozumiałam ani słowa z tego, co śpiewałam.

Tak, wujek wrócił. Nie był nikim ważnym, nie był nawet oficerem. Marian Hemar jak wielu innych do Polski po wojnie nie wrócił. I o nim jak o wielu innych w Polsce nie wspominało się słowem, chociaż jego przedwojenne piosenki, owszem, były nawet śpiewa Później, pod koniec lat 80. W. Młynar przypomniał jego dorobek we wspaniałym spektaklu z udziałem między innymi Krystyny Jandy, Ewy Wiśniewskiej i Słowików Ateneum parodiujących znakomicie chór Dana, czyli M. Opani. M. Kociniaka, W. Zborowskiego i J. Borkowskiego, ale i on nie odważył się wtedy zaprezentować emigracyjnej twórczości Hemara.

A Hemar na emigracji już takim wesołkiem nie był. chociaż nadal był człowiekiem niezwykle aktywnym: pisał, reżyserował, wystawiał spektakle poetyckie, wodewile, sztuki. Zgromadził wokół siebie znakomity zespół. Przede wszystkim jednak tęsknił. Tęsknił za Polską, tęsknił za młodością, która przeminęła, a przede wszystkim za Lwowem, gdzie się urodził i spędził młodość. Polska była jego krajem "z wyboru". Urodził się w żydowskiej rodzinie (jak większość z czołówki naszych przedwojennych literatów), pokochał język polski, polską literaturę, a w 1935 r. nawet ochrzcił się i przeszedł na wiarę katolicką. Miał jednak pecha, bo tęsknić za Lwowem w komunistycznej Polsce nie było politycznie, a i w obecnej sytuacji, która ma miejsce na Ukrainie, też nie bardzo wypada. Za to za ul. Niecałą w Warszawie już tak i taką emigracyjną piosenkę Młynarski umieścił w swoim programie.

S. Górka przedstawił ich więcej, a także krytyczny stosunek Hemara do Churchilla i do rządu brytyjskiego traktującego Polaków jako obywateli drugiej kategorii, np. mogli być zatrudniani w kopalniach dopiero wtedy, gdy brakło do pracy rąk Brytyjczyków. Hemar naprawdę był dobrym poetą, nie tylko "tekściarzem", autorem najlepszych przedwojennych szlagierów. Jego tęsknota i poezja wzruszyły mnie tak, że gdy na koniec padła propozycja wspólnego odśpiewania piosenki "Kiedy znów zakwitną białe bzy", ściśnięte ze wzruszenia gardło odmówiło mi posłuszeństwa.

A byle czym się nie wzruszam...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji