Artykuły

Koncert życzeń: Herbatka u Kardashianów

"Koncert życzeń" w reż. Yany Ross, koprodukacja TR Warszaw i Teatru Łaźnia Nowa na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Pisze Łukasz Badula w portalu kulturaonline.pl

Danuta Stenka na wyciągnięcie ręki, głos Wojciecha Manna w eterze i... dławiąca pustka. Yana Ross kreuje radykalny anty-monodram, zawieszony między empatią a voyeryzmem.

Jest Państwa za dużo. Yana Ross nie ukrywała, że niezbyt cieszy ją tłum, który niedzielnym popołudniem stawił się w Łaźni Nowej. Zachowanie zaskakujące jak na teatralną reżyserkę, której powinno zależeć na jak największej liczbie widzów. "Koncert życzeń" nie jest jednak typowym spektaklem. Właściwie to nie wiadomo, czym tak naprawdę jest. Happeningiem? Instalacją teatralną? Eksperymentem rozgrywanym w czasie rzeczywistym? Jedno jest pewne. Tak jak twierdziła litewska reżyserka, im mniej widzów, tym lepiej. Im bardziej pusta przestrzeń wokół sceny, tym większe wrażenie robi symulacja świata rzeczywistego. Inna sprawa, jakiego typu to wrażenie. Bo "Koncert życzeń" wzbudzi u odbiorców skrajne różne reakcje.

Mieszkanie na podglądzie

Materiał, po który sięga Ross, ma już swoje lata i może wydawać się nieco przeterminowany. Sztuka Franza Xavera Kroetza zadebiutowała na deskach teatralnych w 1973 roku. Austriacki obrazoburca brał na celownik sytą klasę średnią, izolującą się w małych apartamentach i tracącą kontakt z rzeczywistością. Równie pogrążoną w konsumpcji, co samotną przez wzgląd na mechaniczną, sprowadzaną do pracoholizmu egzystencję. Ten społeczny aspekt stanowił aczkolwiek tylko jeden z aspektów scenicznej akcji. U Kroetza liczy się bowiem głównie sama kompozycja utworu. Koncentracja na okalających główną i jedyną bohaterkę didaskaliach, a porzucenie dialogów i monologów.

Idąc za sugestią autora, Ross stworzyła zatem dopracowaną w skali 1:1 scenerię garsoniery. Z pokojem, aneksem kuchennym, łazienką i ubikacją. Wokół tego sześcianu może gromadzić się publiczność. Gromadzić, czyli siedzieć, ale i spacerować, w pogoni za jak najlepszym ujęciem bohaterki. Albowiem widzowie na swój sposób przypominają filmowe kamery. Zmieniają co chwilę położenie, aby "kadrować" plan pod coraz to innym kątem, z innej strony. Widownia nie istnieje. Są tylko podglądacze.

Celebryci za szybą

Krakowska adaptacja "Koncertu życzeń" podnosi owe podglądanie do wymiaru, którego Kroetz zapewne jeszcze nie przewidywał. W latach 70. telewizor był atrybutem mieszczańskiej rozrywki, dzisiaj wraz z internetem staje się protezą rzeczywistości. Bytem uruchamianym w zastępstwie, czymś dającym złudzenie partycypacji w życiu społecznym. W takim charakterze główna bohaterka sztuki używa i telewizji i komputera.

Podczas, gdy 50-letnia stenotypistka zmywa naczynia, nastawia pranie, przyrządza kolację, na ekranie króluje rodzinka Kardashianów. Reality- show o światowym życiu celebrytów spełnia rolę bajkowej nadbudowy szarej rzeczywistości. Tam, gdzieś wyżej są księżniczki, tu na dole jest zmęczona, samotna, pogrążona w apatii czarownica. A może królewna bez make up'u?

To dla Ciebie gra Twoje radio...

Bohaterka "Koncertu życzeń" nie wypowiada ani jednego słowa. Krzątając się po mieszkaniu, jest wyjątkowo wstrzemięźliwa, jeśli chodzi o ukazywanie uczuć. Ani jednego krzyku rozpaczy, zaciśniętych pięści przed lustrem, trzaskania drzwiczkami od szafek. Niczego, co wskazywałoby na tykającą ludzką bombę. A przecież Ross, za Kroetzem, ukazuje postać na granicy rozpadu, co znajduje potwierdzenie w finale. Finale również pozbawionym krzykliwości, rozgrywanym w zupełnej ciszy, bez chwytów w stylu "podcinanie sobie żył".

Przy tak wycofanej bohaterce, przypominającej raz robota sprzątającego, raz biznes woman (dbającą i o wyprasowane ciuchy i o maskowanie opryszczki), istotne jest tło. Nie tylko sprzęty wyznaczające harmonogram wieczornych "obowiązków", lecz także medialne wypełniacze przestrzeni. Obok Kardashianów pojawiają się więc komputerowa gra SIMS, kolejna iluzja toczonego gdzieś indziej życia oraz, przede wszystkim, audycja radiowa.

Z eteru płynie do bohaterki (i zarazem widowni) ciepły głos Wojciecha Manna. Znany prezenter w typowym dla siebie, lekko ironicznym stylu, odczytuje listy słuchaczy i zapowiada dedykowane im piosenki. Dla bohaterki to kolejny "zagłuszacz" czterech ścian. Widzowie jednak z minuty na minutę dostrzegają groteskowy rozziew między opowieściami szczęśliwie zakochanych słuchaczy a pozostawioną samą sobie bohaterką spektaklu. Romantyczne narracje stopniowo osaczają samotną kobietę. Wygląda tak, jakby wyłamywała się spod dyktatu "szukania sobie drugiej połówki" i "uśmiechania się wbrew okolicznościom losu". Wykluczona, ale też zaszczuta przez dyktat romantycznej idylli.

Stenka przy zmywaku i na sedesie

Odbiór "Koncertu życzeń" jest doświadczeniem problematycznym. Ten swoisty anty-monodram uderza dojmującą pustką - odwzorowaniem szarej codzienności na tyle wiernym, że trudnym do wytrzymania. Jeśli chce się wytrzymać (a nie przetrzymać), to głównie ze względu na odtwórczynię głównej i jedynej roli.

Danuta Stenka biorąc udział w przedsięwzięciu Ross, niewątpliwie wykazuje ogromną odwagę. To przecież ta sama piękna, posągowa aktorka teatralna, filmowa, telewizyjna. Gwiazda, która uśmiecha się z bilbordów i okładek kolorowych pism. W "Koncercie życzeń" jest na wyciągnięcie ręki widzów, w dresie i bez makijażu, przy zmywaku i na sedesie. Jej osobowość w dużym stopniu wpływa na tryb oglądania całości. Empatia wobec samotnej bohaterki zaczyna przeradzać się w voyeryzm, podglądanie gwiazdy w niegwiazdorskim anturażu. Tym bardziej, iż Stenka do końca, nawet przełamując czwartą ścianę, pozostaje w "papilotach" swojej postaci.

Obmyślając nową adaptację Kroetza, Ross pewnie marzyła się bardziej intymna relacja z widzem. Czy "Koncert życzeń" z malutką widownią, byłby inną sztuką, można dyskutować. Fascynująca jest w każdym razie obserwacja nie tylko Stenki, ale również publiczności skrajnie reagującej na sceniczną ascezę. Fascynująco i podpatrywać samą Ross. Stojącą pośród widzów i próbującą ogarnąć wzrokiem ich złożone reakcje. Demiurg, któremu stworzenie w każdej chwili może się wymknąć spod kontroli.

"Koncert życzeń" jest wspólną produkcją Łaźni Nowej i TR Warszawa, przygotowaną z okazji festiwalu Boska Komedia. Premiera odbyła się 6 grudnia. Festiwal potrwa do 13 grudnia. Kolejne spektakle Ross na deskach Łaźni Nowej już w styczniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji