Artykuły

Holoubek i Zawadzka

Chciał sobie Shaw zakpić z Szekspira, ale to Szekspir zakpił sobie z Shawa zza grobu. Żartobliwa z początku kome­dia o Cezarze i Kleopatrze na­biera powoli tonów serio, aby w końcu stać się prawie szek­spirowskim dramatem, z intry­gami, morderstwami itp.

Co dziś zostało z komedii Shawa? Dowcipny, błyskotliwy dialog, dwie świetne role, tru­dne, bo na granicy trywialności. Nic bowiem łatwiejszego, niż zrobić z pierwszej części sztuki bulwarową komedyjkę o młodej, seksownej dziewczynie, która wodzi za nos starszego pana. Re­żyser Jerzy Gruza starał się odnaleźć płynne przejście mię­dzy komediowością i "drama­tyzmem", i w dużej mierzei dzięki trafnej obsadzie aktor­skiej, to mu się udało. Gustaw Holoubek jako Cezar, mądry, cy­niczny, wyrozumiały, autoironi­czny (sądzę, że tak o sobie myślał Shaw i że postać Ceza­ra jest w jakiejś mierze jego autoportretem), poprowadził swą rolę koncertowo. Magdale­na Zawadzka dość przekonywa­jąco przemieniła się z Kleopa­try - kotki, w Kleopatrę - królową, wcześnie sygnalizując drapieżne cechy tej postaci. Pi­szę "dość"', bo chyba w pełni nie jest to możliwe. O ile bo­wiem postać Cezara Shaw po­prowadził konsekwentnie, to w przypadku Kleopatry, chwilami tylko ją szkicował, pozostawia­jąc niektóre sceny na granicy skeczu.

W sumie ciekawy, udany wie­czór przed telewizorem. Trochę żartu, trochę refleksji. Poza Ho­loubkiem i Zawadzką, zapamię­tuje się jeszcze Kazimierza Rudzkiego, jako Brytanusa i Mieczysława Voita - Potyniusza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji