Artykuły

Sześć osobliwych godzin

(...) Mała sala studyjna. Rozwarty kąt czarnych ścian, nad nimi srebrna płaszczyzna. Pośrodku, na podwyższeniu, tron Przewodnika Chóru, Plutona, Chrystusa (Marta Woźniak) - biało odzianej Mocy Najwyższej. Poniżej, oskrzydlany przez jasny Chór Duchów, teren akcji - kłębowisko racji, emocji, pragnień.

Sprawa toczy się właściwie między dwiema postaciami, Bogiem i Lucyferem. Moc Najwyższa Marty Woźniak jest dobrotliwie obojętna i trochę znużona. Ogląda świat z oddalenia, czasem uczyni wpół przerwany gest, czasem poruszy się leniwie. Po prostu jest, trwa - tę jej ciążącą, decydującą, władczą obecność odczuwa się z niezmienną siłą w ciągu całego przedstawienia. Wrażenie owego dystansu, górowania osiągnięte zostało środkami przede wszystkim aktorskimi; fizyczna odległość od innych postaci, od widowni jest zbyt mała, by wywołać taki efekt.

Sylwetkę Lucyfera Ireny Dudzińskiej owija suty, czarny płaszcz, na głowie obcisła, ciemna czapka. Twarz bolesna, surowa, poważna.

Jak zmagają się ze sobą? Lucyfer walczy całą swoją istotą. Zmienia wcielenia, przepoczwarzą się. Bywa niemal po cwaniacku chytry, bywa rubaszny, staje się rutynowanym, kabotyńskim adwokatem, okrywa się płaszczem anielskim. Przechodzi od pychy do pokory, od buntu do poniżenia. Ale we wszystkich tych kształtach zachowuje część swojej autentycznej natury, przez cały czas emanuje zeń uparta, rozpaczliwa siła szatana mądrego, bardzo cierpiącego, który widzi przed sobą tylko jeden cel.

A Bóg? Bóg osłania się obojętnością.

Można by zastanawiać się, dlaczego Alina Obidniak powierzyła te partie aktorkom. Pewne wyjaśnienie, dotyczące Lucyfera, znajdujemy w komentarzu do przedstawienia - "Rudolf Steiner (...) w swych demonozoficznych rewelacjach twierdził, że istoty lucyferyczne jawią się nam w wizjach, halucynacjach itp. właśnie w postaci kobiecej". Ale argument ten nie tłumaczy decyzji związanej z rolą Chrystusa, a i w przypadku szatana nie wydaje się całkowicie wystarczający. Sądzę, że chodziło przede wszystkim o pewną niedookreśloność świata przedstawianego. Obie wykonawczynie ubrane są w stroje o charakterze raczej męskim niż kobiecym - choć nie są za mężczyzn przebrane. Unieważnia to w jakiś sposób ich cielesność, tworzy za to wrażenie "bezpłciowości", przydaje sylwetkom cech nadziemskich.

Te dwie bardzo dobre role zdominowały (pewnie zgodnie z zamierzeniem reżyserki) cały spektakl. Reszta - Eolion, Helion, Poeta (Mariusz Prasał), Samuel Zborowski (Bogusław Siwko), Kanclerz (Zdzisław Sobociński) - to właściwie tylko pionki, rekwizyty w tej rozgrywce dwóch potężnych sił, to jedynie umiejętnie skonstruowane tło. Także skreślenia, dokonane w tekście, zdają się w tym właśnie kierunku prowadzić.

Jerzy Prokopiuk pisze we wspomnianym już (bardzo zajmującym) artykule do programu o heretyckości Samuela Zborowskiego. W przedstawieniu owa herezja uzyskuje jeszcze dodatkową plastyczność. To Lucyfer cały jest miłością, choć okrutną i fanatyczną, to Lucyfer cierpi za świat, bierze na siebie ciężar odpowiedzialności za ludzi, Polskę, za ich los, dzieje; Bóg zaś jest tylko mocą. Heretyckie także wydaje się to, co niesie zakończenie - owo osobliwe zwycięstwo Lucyfera, pogodzenie antagonistów, Samuela i Kanclerza, wieszczące harmonię różnych wartości błogosławieństwo Chrystusa. Bowiem wobec dotychczasowej obojętności Boga, wobec tak rozpaczliwych, że skażonych od początku piętnem klęski, zmagań Lucyfera - dopiero ten finał wydaje się jedynie wizją, marzeniem. Rzeczywistością świata kreowanego jest tylko wieczna walka szatana.

Jak uczy doświadczenie, poruszając się w tak górnych rejonach, niezwykle łatwo ześliznąć się w fałsz, kicz, drażniący patos. Przedstawienie jeleniogórskie nie otarło się nawet o te pułapki. Szlachetna czystość tonu, jednorodność środków, ich współbrzmienie, głęboko przemyślana prostota to znaki szczególne tego spektaklu. Można nie zgadzać się z ideą dramatu, przedstawienia, można nie akceptować (jak to jest w moim przypadku) Słowackiego z mistycznego okresu, ale trudno nie poddać się urodzie spektaklu i nie uwierzyć - duże słowa, lecz tu odpowiednie - w artystyczną prawdę tej inscenizacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji