Artykuły

Przed premierą "Samuela Zborowskiego"

Od wielu lat myślałem o scenicznej realizacji "Samuela Zborowskiego". Głęboko utkwiły mi w pamięci fragmenty: pełna zadumy i tęsknoty apostrofa: O smętny, o kochany - srodze ty oszukany..., i słowa Lucyfera, Wiecznego Rewolucjonisty, kreującego siebie i świat przeciwko Bogu, słowa ciężkie od buntu i rozpaczy, opadające nagle delikatną kadencją na wspomnienie ojczyzny - co była prosta, piękna, jak cud gminny - nieskalana. Zdawałem sobie jednak sprawę jak trudno z tej lawiny słów i strzaskanych ułamków niedokończonego dramatu wysnuć przejrzyście romantyczny dramat o wędrówce dusz i tragiczne starcie przedstawiciela złotej wolności z rzecznikiem racji stanu.

Nie widziałem spowitego legendą spektaklu Leona Schillera i dopiero mądre przedstawienie Jerzego Kreczmara (z r. 1962) uświadomiło mi, ile rzeczywistej siły, podminowanej bólem i ironią, kryje w sobie lucyferyczny bunt Anhellicznego Poety.

Podejmując pracę nad SAMUELEM... uzupełniłem niedokończony dramat za Kreczmarem fragmentami DIALOGU TROISTEGO. Dodałem od siebie również kilka wierszy Słowackiego z ostatniego okresu jego życia, ułamki KRÓLA DUCHA i BENIOWSKIEGO.

Na pierwszą część składają się cztery akty poematu. Obejmuje ona losy Heliona i jego ojca księcia Poloniusza. Akcja sztuki toczy się tu w dziewiętnastowiecznej Polsce (Poloniusz ma pewne cechy księcia Czartoryskiego), ale w realne tło wkracza element fantastyki i rozsadza jej ramy. Z halucynacji Heliona poznajemy jego przeszłe wcielenie w wędrówce dusz. Był kiedyś okrutnym faraonem szafującym życiem niewolników dla budowy wspaniałych piramid, i wtedy zetknął się z wiedzą tajemną o reinkarnacji. Razem ze swoją siostrą i ukochaną Atessą popełnił samobójstwo, ażeby za trzy tysiące lat, kiedy gwiazdy powrócą, obudzić się ze snu śmierci. Ale srodze został oszukany.

Teraz w nowym wcieleniu, jako syn polskiego arystokraty, marzy o Atessie. Po raz pierwszy pojawia się nad nim cień Lucyfera, który za chwilę stanie się czynnym aktorem ludzkiego dramatu. Nie rozumieją egzaltacji Heliona ani ojciec ani sprowadzeni do chorego eksperci: Teolog i Doktor. Przywołany w góry przez ogniste duchy (Walkirie) - Helion spotyka tam młodą rybaczkę i w niej poznaje swoją dawną miłość: Atessę. Dziewczyna w nagłym olśnieniu widzi w młodzieńcu utraconego brata. Ale Lucyfer wie, że Helion tworzy nie świat realnych scen - lecz nikły świat - jak ze snu - sen i kończy sielankę załamując pod tymi, co się odnaleźli, kładkę nad przepaścią. Książę, zrozpaczony po stracie syna - czuje tylko nienawiść do łudzi, losy kraju stają się dla niego obojętne.

Po planie ziemskim i po żywiole ognia w akcie trzecim wstępujemy w podwodny świat Amfitryty. Wśród zastygłych kształtów pierwszego życia na ziemi Rybaczka - Heliana przeobrażona w Dianę, i dwiema gwiazdami na głowie, odnajduje w odmętach matkę Amfitrytę. I zostanie tam do czasu, aż obudzi ją ze snu - Lucyfer. Heliana współczuje z nim, bo szedł z cierpieniem i wie, że mocą ducha on właśnie kształtował dzieje świata, że cała ziemia jest powieścią jego żywota.

W czwartym akcie dowiadujemy się, że Helion nie zginął, lecz, jakby z obłąkanych marzeń wyleczony nagłym wstrząsem, pogodził swój czas z ziemi zegarami, a serce ma jak głaz.

Natomiast w chore i niestrzeżone ciało Księcia Poloniusza wtargnął duch kanclerza Zamoyskiego.

I tu Słowacki przenosi czas sceniczny o dwa i pół wieku wstecz. Poloniusz - jak Zamoyski - bierze Biskupa za króla Batorego, w Helianie widzi panią Zborowską, broni się przed zorzutami nieobecnego przeciwnika. Nie rozumieją tej mowy ani Helion ani Biskup. Lucyfer jako strzelec Bukary - wywoła przed oczami przerażonych mnichów - ducha Samuela Zborowskiego, który idzie do księcia, aby go wezwać na boży sąd.

W drugiej części jesteśmy uczestnikami procesu, jaki toczy się przed trybunałem historii. Jako oskarżyciel Kanclerza występuje Samuel Zborowski. Ale nie jest to znany nam z przekazów historycznych warchoł i buntownik, skazany przez sąd królewski i ścięty w r. 1584. Bo Samuel dla Słowackiego jest wędrownikiem nieograniczonej wolności ducha (obiór jednego przez wszystkich i zaprzeczenie wszystkich przez jednego), a Kanclerz - zimnym egzekutorem narzuconego przez miecz Prawa.

Już na wstępie Samuel powiada, że nie o mnie chodzi - ale o tę myśl, co narody rodzi. Lucyfer, jako adwokat, podejmuje się jego obrony. W przepięknym monologu, w którym sarmacki temperament sejmikowskiego krzykacza splata się z rozpaczą po zgonie ojczyzny i troską o przyszłe losy narodu (w manuskrypcie "Samuela..." Słowacki często, zamiast imienia Lucyfera, pisze tylko "ja") Lucyfer kreuje Samuela na władcę dusz i argumentuje, że jemu by się ten świat pełen złości - poddał jak dziecko krzyczące z miłości.

Ale argumenty strony przeciwnej mają też swoją wagę: "W tym kanclerzu była - ojczyzny naszej powaga i siła - a jako wiecie, człowiek był uczciwy..."

Gwałtowne inwektywy Lucyfera studzi głos upomnienia: "O duchy - jak wy do buntu i do zawieruchy skorzy... zawsze jak widzę, Polacy...

W tym procesie między rzecznikiem złotej wolności i reprezentantem Racji Stanu nie ma ostatecznego werdyktu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji