Artykuły

NIEŚMIESZNA KOMEDIA

Anglia ze swoimi starymi zamkami i osnuwającymi wiecznie rzeczywistość mgłami posiadała zawsze klimat do tworzenia opowieści o duchach i siłach nadprzyrodzonych wyjątkowy. Podczas kiedy w innych krajach bywały na to tylko krótkotrwałe mody. Wyspiarze lubowali się w tego typu literaturze od niepamiętnych czasów po wiek XX. Stąd nie mieszałabym przesłania napisanej w 1913 roku przez Chestertona "Magii" z apoteozą jakiejkolwiek religii, a taka interpretacja utworu popularna była wśród przedwojennych polskich krytyków, ale właśnie z owym specyficznym anglosaskim "mistycyzmem".

"Magia" to niewysokich lotów sztuczydło, którego zadaniem jest stopniowe wprowadzanie widzów w nastrój grozy. Jeśli jakiekolwiek inne cele, jak sugeruje np. Boy w polemice z Borowym, przyświecały tu autorowi, to raczej nie udało mu się tego wyeksponować. A już na pewno nie eksponuje ich adaptacja Przemysława Basińskiego, który "Magię" wyreżyserował na scenie Teatru Polskiego w Bydgoszczy wiosną 1991! Tak niemądrej i słabej sztuki dawno już tutaj nie prezentowano. Banalne dialogi pełne wyświechtanych zwrotów, pretensjonalne "myśli", podawane jako filozoficzne prawdy, wreszcie idea główna - że światem rządzi po trosze i diabeł, czynią sztukę bardzo dla współczesnego polskiego widza niestrawną.

Kiedy patrzyłam na to wszystko naprawdę bardzo żal mi było aktorów. Robili bowiem wszystko, żeby nasączyć jakimiś treściami coś, co treści nie posiada. Wspaniały był w tych zmaganiach szczególnie Juliusz Krzysztof Warunek jako Iluzjonista. Przepięknie zagrał miłość, i była to jedyna prawda w spektaklu. Poprawnie zagrali swe role Sławomir Zemło (Doktor Grimthorpe), Leszek Polessa (Pastor Smith) i Piotr Milnerowicz (Sekretarz). Nazbyt ekspresyjny jak na małą scenę był Piotr Siciński (Morris Careon). Dziwnie kłóciły się z realistyczną konwencją reszty przedstawienia role Józefa Fryźlewicza (Książę) i lny Zemło (Patrycja Carleon). Jedna - jakby wyjęta z groteski, druga - z dramatu romantycznego. Reżyser winien był nieco ujednolicić stylistykę wypowiedzi. Poza tym, o ile jeszcze ten romantyzm u Patrycji może w pewnej mierze być uzasadniony, o tyle tak dalece posunięta groteskowość Księcia - nie.

W ulotce zastępującej program pisano o humorze, dowcipie, ale na widowni nie śmiał się nikt, pisano o zręczności paradoksu, a na scenie wydobywano tylko jego niezręczność.

Interesująca natomiast, niesamowita w nastroju, była muzyka Tadeusza Woźniaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji