Artykuły

Szopka z wejściem smoka w Akademii Teatralnej

"Smok" w reż. Lesława Piecki w Akademii Teatralnej w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Profesor w kaftaniku bezpieczeństwa, profesorki w podrygującym chórku. A dziekan zadziwiony, że nikt się go nie boi... W Akademii Teatralnej studenci fundują nam rzecz o tyranii, dowcipkując z wykładowców. Bywa setna zabawa.

Czwarty rocznik akademii zrobił spektakl dyplomowy na podstawie "Smoka" Eugeniusza Szwarca, pod kierunkiem Lesława Piecki. To rzecz o mieście zniewolonym przez dyktatora, koszmarze uległości wobec władzy, o podłościach intrygantów.

Rzecz jest prosta. Pewnym miastem od lat trzęsie Smok. Dyktator, służbista, tłamszący wszelki przejaw indywidualności. I, jak to smok, żądający na przekąskę co roku pięknej dziewicy. Na śmierć szykuje się więc Elza, która zdołała nabrać już dystansu do sytuacji ("po mojej śmierci przez tydzień wszyscy raczyć się będą biszkoptami pt. "biedna dzieweczka"). Jej bliscy też już się przyzwyczaili, miasto czeka na wydarzenie. Któregoś dnia zjawia się jednak Lancelot, który wywraca wszystko do góry nogami. Zachciało mu się zgładzić smoka.

I byłaby to zwykła historia o walce dobra ze złem, gdyby nie krytyka współczesności, wpleciona w tekst przez Szwarca, rosyjskiego dramaturga. I gdyby nie smaczki, dorzucone do inscenizacji przez studentów i reżysera. Oto lalkom (bo to one, animowane na sznurkach przez ubranych na czarno aktorów w kapturach, opowiadają historię) studenci "przyprawili gęby" swoich wykładowców. Ileż uciechy dostarcza już samo rozpoznawanie fizjonomii kolejnej postaci pojawiającej się na scenie. A cóż dopiero zestawienie fizys lalki z charakterkiem (zwykle podłym) odgrywanej postaci! Uczelniana elita tańczy wreszcie tak, jak zagrają im studenci. To też okazja do drobnej zemsty - w spektaklu okazuje się, że wykładowcy nie umieją złapać rytmu ani śpiewać. Świetny koncept z niby-szopką jest co prawda ryzykowny - może nie być czytelny dla tych, którzy nie orientują się w uczelnianej hierarchii. Ale że pedagodzy to w większości jednocześnie aktorzy Białostockiego Teatru Lalek, ryzyko maleje. Na scenie zobaczymy więc m.in. lalkę Andrzeja Beya-Zaborskiego (świetny burmistrz, karykatura urzędnika, który dochrapał się stanowiska), Wiesława Czołpińskiego, Adama Dziermy.

Całe to towarzystwo, cieniując nastroje, snuje przypowieść o czymś poważniejszym niż sama zabawa wizerunkami. O państwie totalitarnym i upodleniu jego mieszkańców. O tym, że w cieniu tyrana, zawsze znajdą się mu podobni. I że po upadku jednego, szybko może narodzić się drugi.

Uniformy urzędników Smoka jako żywo przypominają mundury sowieckich politruków. Zaś gdy Smok w walce traci jedną głowę za drugą (w spektaklu - zrzuca kolejne maski), propaganda informuje, że wszystko jest w najdoskonalszym porządku.

Ale też spektakl nie szydzi tylko z władcy tyrana. Wyśmiewa też podwładnych, którzy, miast walczyć, karmią potwora. "Jak tu żyć bez smoka? Jestem jak pijany" - woła ktoś. A inny: "Być w stanie rezygnacji to lepiej, nie zniosę tych wiecznych nerwów".

Trochę tu współczesności (mieszkańcy nie lubią Cyganów, choć żadnego nie widzieli, ale przecież słyszeli, że to źli ludzie), kpina ze stereotypów i hipokryzji. Sporo dowcipu.

Ale spektakl jest nierówny (młodzi raz grają w wielkim pośpiechu, za chwilę zaś wpadają w dłużyzny). Czasem zaś, stosując ograne chwyty - są zbyt przewidywalni.

Ale prosta bajka o rzeczach nieprostych jest warta uwagi.

Świetna, prosta scenografia (Halina Zalewska-Słobodzianek ) i takaż muzyka na żywo (Marek Kulikowski).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji