Rosencrantz i Guildenstern nie żyją
Postacie tytułowe tej sztuki wywodzą się z szekspirowskiego ,,Hamleta". To oni - Rosencrantz Guildenstern udają się do Anglii z listem Króla, zawierającym tajny wyrok śmierci na Hamleta. Tematem sztuki Toma Stopparda jest wędrówka owych dworaków, w czasie której, zdani na siebie, wiodą nie kończący się dyskurs o życiu i śmierci, o problemach ludzkiej egzystencji. Rozmawiają o tym ludzie dość podejrzanej konduity, którzy pewne kwestie mogą rozpatrywać poza kanonami jakiejkolwiek moralności czy etyki.
W Małej Sali Teatru im. Stefana Jaracza odbywają swoją wędrówkę w abstarkcyjnej przestrzeni, zakreślonej płatami przezroczystej folii, są ubrani na czarno, w obcisłych, lśniących kostiumach. Te motywy wizualne składają się na metaforyczny wymiar spektaklu, którego symbolika nakłada się na tekst utworu Stopparda, dodając mu ekspresji i wzbogacając jakby w nowe znaczenie. Ale jest jeszcze w tym przedstawieniu inna warstwa: srebrzysty wóz trupy aktorskiej, jaskrawe kostiumy wędrowych aktorów. Tutaj także rozgrywa się sprawa ludzkiego losu, ale w zupełnie innym układzie znaczeń.
Jeśli motyw Rosencrantza i Guildensterna wydaje się w tej sztuce wyrazem wątpliwości odnoszących się do sensu ludzkiego życia, ale wątpliwości formułowanych z punktu widzenia filozofii pesymizmu i rezygnacji, doprowadzonej często do absurdu i pozbawionej klarowności myśli, to motyw wędrownego teatru niesie w sobie gorycz konkretnego ludzkiego doświadczenia, majestat porażki życiowej ludzi, którzy wierzą przynajmniej w sens uprawianej przez siebie sztuki.
Ważne przeciwstawienie tych dwóch podstawowych wątków jest chyba główną zaletą prapremierowego w Polsce spektaklu sztuki Stopparda. Rzecz jest bowiem napisana w konwencji teatru awangardowego, autor wykorzystał doświadczenia Ionesco, Pintera czy Geneta, buduje sztukę z pominięciem klasycznych reguł dramaturgii, nie interesuje go w gruncie rzeczy rozwój akcji, charakterystyka postaci, logika zdarzeń itp. Uporządkowanie więc "magmy" tekstu, stworzenie spoistej wizji tego w gruncie rzeczy poematu dramatycznego, jest niewątpliwie zasługą realizatorów spektaklu godną szczególnego podkreślenia. Teatr działa tutaj obrazem, aktorskim żywiołem, inscenizacyjnym pomysłem, aż się prosi określenie "czystą formą", gdyby to ostatnie nie odnosiło sie do innego zagadnienia związanego z dziejami sztuki teatralnej.
W tytułowych rolach występują ANDRZEJ HERDER (Rosenkrantz) i MARIUSZ LESZCZYŃSKI (Guildenstern). Mają do rozwiązania bardzo trudne i skomplikowane zadania aktorskie - muszą prowadzić dialog, w którym wartości czysto werbalne, gra słów i znaczeń muszą dążyć do jakiegoś zewnętrznego określenia obydwu postaci, którego trudno szukać w tekście sztuki. Reżyser trafnie pomógł im rozwiązać ten ostatni dylemat różnicując wykonawców pod względem ich fizycznych uwarunkowań. Trzeba powiedzieć, że Andrzej Herder i Mariusz Leszczyński wywiązali się ze swoich zadań znakomicie, udało im się stworzyć wrażenie "gry" toczącej się między Rosencrantzem i Guildensternem, pokazać, że cały czas rzecz się znajduje na granicy żartu i tragedii. Dobra, inteligentna i pełna fantazji aktorska robota. Bardzo specyficzne aktorstwo wiąże się z ową wędrowną, teatralną trupą. Najwyraźniej to widać w grze MACIEJA MAŁKA. Chodzi o to, że aktorzy pokazują jak gdyby nie kończącą się nigdy scenę z "Hamleta", cytują tamto dworskie przedstawienie, mówią odpowiednie fragmenty utworu Szekspira, ale cały czas podkreślają, że jest to w innej sztuce zacytowana tamta sytuacja. Jednocześnie grają swój własny los wędrownego aktora. Ilekroć pojawiają się na srebrnym wozie, nacasta atmosfera niesamowitości w tym przedstawieniu i spektakl nabiera niezwykłej gęstości, pobrzmiewają głęboko tragiczne tony.
Dzieje się to przede wszystkim, jak już wspomniałem za sprawą MACIEJA MAŁKA tworzącego tutaj, w moim odczuciu, jedną z ciekawszych ról oglądanych ostatnio w łódzkich teatrach, a także EWY MIROWSKIEJ, ANDRZEJA GŁOSKOWSKIEGO, MARKA KOŁACZKOWSKIEGO i STANISŁAWA KWAŚNIAKA.
Kończąc te uwagi trzeba podkreślić, że przedstawienie na Małej Scenie Teatru im. Stefana Jaracza nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, ma charakter eksperymentu artystycznego, doświadczenia istotnego dla poszukiwań nowych środków wyrazu w teatrze; interpretacja jego sensu jest kwestią bardzo złożoną i w niejednym punkcie budzącą wątpliwości.