Artykuły

Życie jest teatrem...

"Pokazujemy na scenie rzeczy, które powinny się dziać po­za sceną... Co na swój sposób jest rzetelne, jeśli na każde wyjście spojrzeć jako na wejście dokąd indziej..." - mówi Pierwszy Aktor w sztuce Toma Stopparda "Rosenkrantz i Guildenstern nie żyją". Wydawać by się mogło, że w swoim błyskotliwym debiucie teatralnym Stoppard rzeczywiście uprawia znaną nie od dziś zaba­wę literacką, odsłaniając to, co w Szekspirowskiej tragedii rozgrywa się poza sceną. Bohaterami sta­ją się dwaj sługusi, szpiedzy i donosiciele, wezwani na dwór w Elsynorze do "opieki" nad kró­lewiczem duńskim. Ale okazuje się, że dworacy nie wiedzą, po co ich wezwano. Nie rozumieją, co się tu dzieje. Czekają. Tylko nie na Godota, a na własną śmierć. I kiedy ostatecznie do­wiadują się, co ich oczekuje na angielskim brzegu, spokojnie pod­dają się losowi. Nie stać ich na­wet na działanie przeciw temu, co się stać musi. A może pewną rolę odgrywa także ciekawość te­go nieuniknionego wydarzenia, która ciągle tkwi w ich podświa­domości?...

Sztuka Stopparda rozgrywa się w trzech planach. Plan pierwszy - to Rosenkrantz i Guildenstern czyli oczekiwanie, to gra w orła i reszkę, to strach przed niezna­nym i egzystencjalistyczna filo­zofia śmierci. Plan drugi - to sceny z Szekspirowskiego "Ham­leta" czyli zagadka morderstwa, szaleństwa i śmierci. Plan trzeci - to teatr w teatrze czyli wę­drowna kompania aktorów, któ­ra odegrać może: "Tragedię. Śmierć i demaskatorstwo! Ogólne i poszczególne - rozwiązania nie­chybne i niespodziewane zarazem, krwawy melodramat, nader su­gestywny. Przenosimy was w świat intryg i aluzji. Jako błaz­ny - a jeśli sobie życzycie: mor­dercy. Możemy stanąć przed wa­mi w charakterze duchów, boha­terów, kochanków, łotrów i przedstawić wam opowieści w stylu poetyckim. Możemy zagrać gwałcicieli albo zgwałconych, albo jednych i drugich..." Oczy­wiście wszystko to można oglądać za niewielką opłatą lub płacąc nieco więcej "wziąć udział w akcji, jeśli się ma na to ochotę - w czasach, w jakich żyjemy"...

Romuald Szejd, reżyser polskiej prapremiery sztuki Stopparda na Małej Scenie Teatru im. Jaracza w Łodzi, opierając się zapewne na tej właśnie kwestii, sprowa­dził rzecz całą do teatru w tea­trze. Aktorzy wędrownej trupy sami grają sceny z Szekspira, wciągając do akcji Rosenkrantza i Guildensterna za "niewielką opłatą". Przedstawienie łódzkie zdaje się mówić: wszystko jest teatrem, każdy z nas i każdy z was gra tylko swoją rolę, rolę, którą przeznaczył mu los, i nie ma ucieczki z tej sceny...

Przestrzeń sceniczną okalają arkusze na wpół przezroczystej folii, Rosenkrantza i Guildensterna przyodziano w błyszczące, czarne uniformy. Komedianci wjeżdżają na wózku, ciągnionym przez Pierwszego, zastygli w ty­powo aktorskich pozach, i teatral­nych a bliżej nieokreślonych sza­tach. Rzecz dzieje się poza cza­sem i przestrzenią. Wszędzie i ni­gdzie. Pierwszy Aktor jest tym, który kieruje akcją, który wyzna­cza role, który wie wszystko tak­że w sprawie Rosenkrantza i Guildensterna Romuald Szejd i Marcin Stajewski (scenografia) zrezygnowali z małego realizmu Stopparda, który każe role kobiece w aktorskiej kompanii grać chłopcom. Ale za to wszystkie te role: Gertrudy, Ofelii i Królowej w "Zabójstwie Ganzagi" gra ta sa­ma aktorka - Ewa Mirowska. Nie ułatwiono jej zadania - nie tylko nie zmienia kostiumu, ale nawet peruki, grając raz dojrza­łą kobietę, to znów młodziutką dziewczynę. I w każdą z tych ról przeistacza się na naszych oczach nieledwie...

Szejd rezygnując z wprowadze­nia postaci szekspirowskich, a ra­czej, każąc odgrywać je Aktorom, kondensuje akcję utworu Stop­parda, upraszcza go formalnie, drążąc równocześnie głębiej, niźli zamierzył sam autor. Odsła­niając mechanizmy życia i śmierci, owej wielkiej gry, w której wszyscy musimy brać udział, przedstawia owo wielkie theatrum życia.

Spektakl poprowadzony jest ja­sno i czysto, zagrany równo i czy­telnie. Z jedną niewątpliwą krea­cją - Macieja Małka w roli Pierwszego Aktora. Reżyser w swojej adaptacji tekstu angiel­skiego autora wyznaczył mu wprawdzie prowadzącą rolę, wy­daje się jednak, że to indywi­dualność aktorska wysunęła Ma­cieja Małka na plan pierwszy poza i ponad tekst. Jest Pierwszym prowadzącym i wszystkowie­dzącym, mądrym i nieuchwytnym zarazem, jest reżyserem odgrywa­nego przedstawienia, a może nie tylko przedstawienia?...

Bardzo dobrze wywiązują się z trudnych zadań aktorskich obydwaj bohaterowie tytułowi: Andrzej Herder jako Rosenkrantz i Mariusz Leszczyński jako Guildenstern. Nie schodzą ze sceny, prowadząc nie kończący się dia­log o możności i niemożności uniknięcia tego, co nieuniknione, czekania na to, co nieoczekiwane, błędu, który popełnili lub go nie popełnili, przybywając na wezwa­nie Króla... Herder i Leszczyński potrafili zróżnicować tempera­menty obydwu dworaków, a po­przez zmiany nastroju i tempa utrzymać uwagę i przychylność Widza. Bo ci skompromitowani przez Szekspira donosiciele u Stopparda są sympatyczni. W Ło­dzi budzą nawet współczucie. I tak zagrali ich łódzcy aktorzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji