Artykuły

Tragedia o Bogaczu i Łazarzu

"Tragedia o Bogaczu y opisana Polskim, Jaśnie Łazarzu z Pisma Świętego Wielmożnemu Senatowi wyjęta y nowo wierszem Gdańskiemu dedicowana y przypisana in honorem ro­ku 1643, miesiąca stycznia, dnia 22".

Tak brzmi tytuł najstarszej, zachowanej w oryginale, pols­kiej sztuki napisanej w Gdańsku, przez Anonima w roku 1643. Czy napisał ją kazno­dzieja i wierszopis Jan GULIŃ­SKI, czy kompozytor Marcin GREMBOSZEWSKI - nie wie­my. Istotne jest, że ten moralitet połączony z motywami ro­dzimej komedii popularnej - napisany został z intencją krzewienia znajomości języka pol­skiego w Gdańsku, że przepojony jest w swych komediowych intermediach klimatem gdańs­kiej ulicy.

Sięgnięcie przez Teatr "Wybrzeże" do tej nigdzie nie drukowanej, istniejącej jedynie w rękopisie pozycji sprzed 325 lat i jej twórcza adaptacja i in­scenizacja - to wydarzenie teatralne o krajowym zasięgu, będące (przy całej tematycz­nej i inscenizacyjnej odrębno­ści) kontynuacją zapoczątkowanego przez Schillera, a następ­nie Dejmka - staropolskiego nurtu w naszym repertuarze.

Nie był gdański Anonim mocarzem pióra. Pisał naiwnym wierszem, akcję budował nieskomplikowaną, rozwijającą się wedle sztywnych kanonów moralitetu. Ale sztukę swą tworzył Ano­nim z myślą o tzw. scenie sukcesywnej - i w tym m. in. zawierało się jego nowatorstwo.

Przeplatana rodzajowymi, komediowymi intermediami "Tra­gedia", to moralitet o boga­czu - Kandydzie i biedaku - Łazarzu, moralitet, który miał wskazywać młodzieży zgubne skutki ulegania wpływom złego otoczenia - na przykładzie losów bogacza - Kandyda. Skontrastowanie bezwzględnego, używającego bez skrupułów tzw. ziemskich rozkoszy, obojętnego na los innych bogacza z postacią bogobojnie żyjącego nędzarza, to jednocześnie - przy całej naiwności filozoficznego wywodu - wskazanie przez Anonima na ówczesne różnice ludzkiej kondycji, róż­nice społeczne, klasowe.

Można tu wreszcie - w fi­nale sztuki - zobaczyć motyw życia ludzkiego w zestawieniu z tzw. sprawami ostatecznymi. Nie te jednak elementy są dla nas w "Tragedii" pierwszopla­nowe. Interesuje nas w dziele gdańskiego Anonima warstwa historyczno - obyczajowa, inte­resują nas starogdańskie realia, pełna kaszubskich i gdańskich dialektyzmów soczysta polszczyzna. Te wszystkie momenty - choć w różnym stopniu - przekazała nam gdańska insceni­zacja "Tragedii".

Autorzy dramaturgiczne­go opracowania - Róża Ostrowska i Tadeusz Minc, pragnąc uogólnić losy bohaterów tragedii (vide wzmianka o Everymanie w zamieszczonym w programie sztuki słowie "Od adaptatorów") wprowadzili szereg nowych postaci, uzupełnili tekst Anonima fragmentami utwo­rów scenicznych Hegendorfina, Bielskiego, Paxillusa, Jurkowskiego, Przetockiego, Pochlebcy - wierszami poetów baroku Naborowskiego, Morsztyna, Jagodyńskiego i Potockiego oraz gdań­skich poetów Kriega, Łaganowskiego i innych. Idąc za radą konsultanta, znakomitego znawcy staropolskiego dramatu dra Juliana Lewańskiego - uzupełnili zakończenie trzeciego inter­medium nie publikowanym dotąd barokowym utworem.

Przy takich jak "Trage­dia" utworach zabiegi adaptacyjne są nieodzowną operacją, wychodzącą na dobro utworowi. Ale do pewnej tylko granicy. Nie mam pe­wności, czy granica ta nie została w obecnej adaptacji przekroczona.

Zdając sobie sprawę z ułomności tekstu, reżyser Tadeusz Minc (asystent reż. Bogusława Czosnowska) za­akcentował przede wszyst­kim efekty inscenizacyjne, wspomagany w tym przez znakomitą scenografię Ma­riana Kołodzieja, utrzyma­ne w dawnym stylu kom­pozycje Henryka Jabłoń­skiego i choreografię Jani­ny Jarzynówny-Sobczak. Nadał spektaklowi jednolity styl, ewokował przeszłość, wprowadził ton legendy, w której świat ziemski styka się ze światem mitycznych, alegorycznych postaci, jawa ze snem, przeszłość z przy­szłością. Jeżeli spektakl miejscami utyka, nadmier­nie się dłuży, rezultat to zbytniej tolerancji Tadeusza Minca-reżysera wo­bec tekstu przygotowanego przez Minca-adaptatora.

Spełniło się w gdańskiej inscenizacji marzenie Ano­nima: "Tragedia" zagrana została na "scenie sukcesywnej" - na tle kilkukondygnacyjnych dekoracji. Styl zaproponowany przez Tadeusza Minca jest w pełni lo­giczny, wszystkie elementy widowiska dobrze się tu zazębiają. Choć można wyo­brazić sobie "Tragedię" (i nie byłaby to chyba naj­gorsza koncepcja) umiejsco­wioną w dawnym gdań­skim "theatrum" z jego na­iwnością, jaskrawymi efektami, częstymi zmianami de­koracji. Wymagałoby to jednak innej już formuły przedstawienia, innej jego kon­cepcji plastycznej.

Jest tu dużo dobrych re­żyserskich pomysłów. Jak Marian Kołodziej w odnie­sieniu do swych projektów scenograficznych, tak Tade­usz Minc w swej reżyserii lubuje się w cyzelowaniu szczegółów. Jak np. "androgyniczna" pantomima Krzysztofa Kalczyńskiego (Cia­ło), pyszne sceny interme­diów, sekwencja snu Kan­dyda. Na tym tle giną drobne potknięcia: "parademarsz" Łazarza z gałązką w ręku w akcie pierwszym, Adam z tego samego aktu przemawiający w scenie z Ewą jak postać z komediowego intermedium, kompo­zycyjne zamazanie kilku scen zbiorowych pod koniec sztuki.

Trudno choćby pobieżnie wymienić wszystkich wykonaw­ców. Więc tylko o niektórych. Kandyda, postać z umoralniającej przypowieści, więc odpo­wiednio uproszczoną w rysun­ku - zagrał dobrze Krzysztof WIECZOREK, szkoda, że chwi­lami, w pospiesznym wyrzuca­niu "kwestii" - mówiący zapożyczonym "siemionem". Z po­wodzeniem zagrali swe role Henryk BISTA-Łazarz, Izabella WILCZYŃSKA jako prowadzą­ca widowisko Historyja, Zbi­gniew BOGDAŃSKl (Czart i Liberius), Krzysztof KALCZYŃ­SKI (Mundaus i Ciało).

Zapamiętamy trzy alegorycz­ne postacie ze snu Kandyda, ustylizowane przez scenografa na rzeźby z portalu Złotej Bramy: Jadwigę POLANOWSKĄ (Czystość), Teresę IŻEWSKĄ (Miłosierdzie), i Teresę LASSO­TĘ (Sprawiedliwość). Znakomi­ci w intermediach Tadeusz KO­SIŃSKI (Kaszuba Sobieraj), Stanislaw MICHALSKI (Kuch­mistrz), Leszek OSTROWSKI (Jandras mówiący i śpiewają­cy przezabawnym polsko-łacińsko-niemieckim ,,volapukiem") i Tadeusz GWIAZDOWSKI (Oj­ciec), z powodzeniem również wystąpili w intermediach Lech GRZMOCIŃSKI (Myśliwiec), Jan SIERADZIŃSKI (Chłopiec), i Leszek KOWALSKI (Syn). Kupidyna zagrała trafnie Joanna BOGACKA, w roli Pani Śmier­ci zobaczyliśmy Halinę SŁOJEWSKĄ.

Odrębnego omówienia wymagałaby oprawa scenograficzna "Tragedii", jedno z najlepszych dzieł utalento­wanego Mariana Kołodzie­ja. Spiętrzenie świętych ido lów, jak w hinduskiej świą­tyni, obserwujących ze swych wysokości miotanie się ludzkich istot, z czelu­ściami piekielnymi u pod­nóża - to średniowiecze ze swą hierarchią wartości, swym układem świata, podporządkowanym tajemni­czym siłom, to symbol mo­ralitetu, wyprowadzającego swe racje z pozaziemskich motywów. Wspaniale oddał to Kołodziej w swej arcysumiennej, ogromnie suge­stywnej, przemyślanej w najdrobniejszych szczegó­łach - choć kontrowersyj­nej - dekoracji.

"Tragedia o Bogaczu i Łazarzu" w Teatrze "Wy­brzeże" - to wydarzenie artystyczne niepośledniej miary, to inscenizacja, która przejdzie do historii nasze­go teatru. A jednocześnie dobra prognoza dla rozpo­czynającego się nowego te­atralnego sezonu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji