Artykuły

Dialog z psychiatrą

Szalone powodzenie, jakim cieszy się u widzów stolicy kameralny dramat Toma Kempińskiego "Solo na dwa głosy" w wykonaniu Grażyny Barszczewskiej i Edwarda Dziewońskiego, każe szybko się za­stanowić nad przyczynami braku biletów. W końcu nie na tak wiele przedstawień w Warszawie nie można się dostać, te na których jest nadkomplet, można spokojnie wy­liczyć na palcach jednej ręki.

Mimo że występują w nim akto­rzy warszawscy, "Solo na dwa gło­sy" przywiezione zostało z Pozna­nia jako produkcja poznańskiej "Sceny na Piętrze", teatru impre­saryjnego prowadzonego przez Marka Wilewskiego. U nas gościło w maju na scenie Teatru Żydow­skiego. Zresztą we wszystkich chy­ba ostatnich produkcjach tego teat­ru występują aktorzy stołeczni, a i reżyserią parają się Jan Świder­ski, Edward Dziewoński.

Scena wybiera sztuki kameralne, przeważnie z udziałem dwojga ak­torów, a przy tym atrakcyjne, ży­we, często zupełnie nieznane na na­szym rynku teatralnym jak na przy­kład "Lustra" Dimitri Frenkla Franka czy też właśnie sztuka Toma Kempińskiego. W przygotowaniu "Śmierć na raty czyli czapa" Janusza Krasińskiego z udziałem Jerzego Kamasa i Henryka Talara w reżyserii Marka Wilewskiego oraz "Emigranci" Sławomira Mroż­ka w wykonaniu Gustawa Holoubka i Zbigniewa Zapasiewicza w re­żyserii Macieja Prusa.

A co przyjezdne, nie "nasze", to wiadomo, lepsze. Uruchomił się ta­ki mechanizm, czasem zdrowy, że na występy gościnne się biegnie licząc, że to na pewno będzie coś bardziej atrakcyjnego aniżeli pro­dukcja rodzima. Chociaż w "Solo na dwa głosy" możemy zobaczyć aktorów warszawskich i to takich, których możemy spotkać także - jak Grażynę Barszczewską - na scenie Teatru Polskiego w "Ołta­rzu wzniesionym sobie". Sztuka Kempińskiego jest także propozy­cją interesującą, po raz pierwszy prezentowaną w Polsce, sztuką o świetnych dialogach, doskonale przetłumaczoną przez Zofię Chą­dzyńską i Mirę Michałowską. A składa się z szeregu scenek-wizyt u psychiatry, trzydziestokilkuletnlej wybitnej skrzypaczki, chorej na stwardnienie rozsiane. Rzecz opar­ta na autentycznym przypadku an­gielskiej wiolonczelistki.

Od początku więc dramat jest ostro zarysowany, chora skrzypacz­ka przyjmuje, choć z trudem, do wiadomości, że nie będzie mogła kontynuować swej kariery, zajmo­wać się muzyką w sposób, który był dla niej treścią życia. Dramat ten, co prawda, okraszony jest za­możnością bohaterki, która może sobie pozwolić na wszelkie udogod­nienia i pomoc fizyczną. Jest to więc taka współczesna tragedia z wyższych sfer artystyczno-naukowych, bo po drugiej stronie znajduje się starszy wiekiem psychiat­ra. Dialog pomiędzy chorą artystką a lekarzem ma na celu odnaleźć sens istnienia w zmienionej sytua­cji, ale przy okazji daje recepty na to, czym w ogóle jest życie sen­sowne, a także trochę szczegółów z życia małżeńskiego i artystycz­nego gwiazdy muzycznej. Widzo­wie to pasjami lubią. Sztuka była­by więc całkiem przyjemna, gdyby nie jeden szczegół: choroba, na którą zapadła bohaterka, istnieje naprawdę, jest jedną z plag naszej współczesności i właściwie jest nie­uleczalna, nie wiadomo także do­kładnie, co ją wywołuje. Tak jak niegdyś gruźlica, później rak lub zawał, jest symbolem swoich cza­sów.

"Solo na dwa głosy" reżyserował Edward Dziewoński, on też w spo­sób stonowany, bardzo spokojny gra psychiatrę. Większe pole do popisu w tej sztuce miała Grażyna Barszczewska jako chora skrzy­paczka jeżdżąca na wózku inwa­lidzkim. Wyglądała ładnie, ubrana była atrakcyjnie, w grze zaś prze­chodziła od wysilonego spokoju po histeryczne wybuchy osoby nie tyl­ko nie mogącej pogodzić się z cho­robą, ale i efektów tej choroby nie kontrolującej. Miejscami była iry­tująca, choć w przedstawieniu na­stępstw choroby prawdopodobna. Oglądając z zainteresowaniem pierwszą prezentację kameralnego dramatu Toma Kempińskiego, moż­na spokojnie pomyśleć, kogo jesz­cze chciałoby się widzieć w tych rolach. Może Krystynę Jandę z Zapasiewiczem, Fronczewskim albo Kamasem? Nie traćmy nadziei, bo można wróżyć, że sztuka czterdzie­stoletniego angielskiego dramaturga obejdzie polskie scenki, także dla­tego, że jest kameralna, że jest dialogiem we dwoje, a to i widzowie lubią i łatwo wystawić, tyle, że trzeba mieć do tego dobrych akto­rów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji