Artykuły

Solo Kempińskiego

Poznańska "Scena na pię­trze", obecnie w Olsztynie po­pularna (m.in. po "Lustrach"), prowadzi najbardziej znany w naszym kraju impresariat. Pod tą firmą z przedstawie­niem "Solo na dwa głosy" Toma Kempińskiego wystąpili przed olsztyńską publicznością Edward Dziewoński (zarazem reżyser przedstawienia) i Gra­żyna Barszczewska. No cóż, aktorzy znani i znakomici. Tekst znany i znakomity. Czegóż więcej trzeba? Sala olsztyńskiego Teatru im. Stefa­na Jaracza pękała w szwach, wszystkie spektakle bez trudu zostały sprzedane, co przecież nie jest zbyt częstym zjawis­kiem, widzowie byli zachwy­ceni, choć zazwyczaj narze­kają na rodzimy teatr i nie­chętnie doń chodzą.

Na cóż i dlaczego olsztynianie tak tłumnie przyszli? Czy na Toma Kempińskiego, któ­rego sztuka "Duet for One" była długo grana w Londynie, a następnie w Nowym Jorku, w Paryżu i wszędzie tam, gdzie są najlepsze w świecie teatry? Oczywiście, że nie. Gdyby tegoż Kempińskiego wystawili olsztyńscy artyści, i gdyby zamiast Dziewoń­skiego wystąpił Tadeusz Ma­deja, zaś zamiast Barszczew­skiej Lubomira Tarapacka, or­ganizacja widowni miałaby spore kłopoty. Tymczasem - było wręcz przeciwnie.

Tłum widzów walił "na Dziewońskiego" (bo nie "na Barszczewską"), dobrze znane­go z telewizji, z "Kwadratu", itp. I tłum czekał, co zrobi Dziewoński, kiedy się uśmiech­nie, kiedy westchnie. Pod set­kami bacznych spojrzeń ukła­dał się los aktora w tym właśnie przedstawieniu. I co? Ano, niestety, nic. Dziewoński jest bez wątpienia znakomi­tym aktorem, ale o całkowicie innym amplois i nie ma na to rady. W "Solo na dwa głosy" gra lekarza psychiatrę, a więc postać z całkiem innej parafii. - Oczywiście, Dziewoński sobie radzi niezgorzej, ale nie jest tym samym aktorem, któ­rego dowcip błyszczał w "Dudku", czy w przedstawie­niach wyraźnie komediowych. Tutaj, w niemalże strindbergowskiej gęstwinie Dziewoń­ski porusza się mało pewnie.

Grażyna Barszczewska na­tomiast, kobieta urodziwa i dobra aktorka (także, choć mniej od Dziewońskiego zna­na) dwoi się i troi, aby w tym, jakże bardzo kameral­nym spektaklu, wykorzystać wszystkie środki aktorskiego wyrazu. Wychodzi to tylko częściowo, gdyż twarz aktorki pozostaje niezmiennie twarzą piękną, na której nie widać najmniejszego śladu opisywanych przez Kempińskiego przeżyć.

Po "Solo na dwa głosy" spodziewałem się znacznie więcej. Tego samego zdania była, okazuje się, publiczność dowodząc, że nie wystarcza samo aktorskie nazwisko, i że trzeba jeszcze grać.

Gościnne występy "Sceny na piętrze" odbyły się w końcu marca br., w przededniu wy­jazdu olsztyńskiego teatru na Festiwal Polskiej Klasyki w Opolu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji