Teatr TV
16 MARCA TEATR TV PRZEDSTAWI PREMIERĘ "WESELA", przygotowaną specjalnie dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy prapremiery. W związku z tym wydarzeniem przypominamy fragmenty zapisów naocznych świadków Rydlowego Wesela i przyjaciół Wyspiańskiego obecnych wraz z nim na tym niezwykłym spotkaniu krakowskiego świata artystycznego z mieszkańcami wsi Bronowice.
Z Wyspiańskim widywałem się bardzo często - pisał jego przyjaciel Adam Chmiel - a dnia 19 listopada 1900 r. powiedział mi: "Jutro ślub Lucjana Rydla o godzinie 9 rano w kościele Panny Marii. Mam być na ślubie, niech pan przyjdzie o wpół do dziewiątej, czekać będę przed wejściem do kościoła od placu Mariackiego" - Ślub poety L. Rydla z siostrą żony artysty-malarza, Włodzimierza Tetmajera, córką gospodarza z Bronowie, był już dawno zapowiadany, lecz termin ślubu trzymany w tajemnicy. Kraków ówczesny był - jak wiadomo - bardzo tym zdarzeniem zaanimowany. Toteż gdy 20 listopada przed godziną 9 rano na placu Mariackim zaczęła gromadzić się grupka ludzi, którzy już dowiedzieli się, że ma się odbyć ślub L. Rydla, widzieliśmy, jak rozsyłano "sztafety" do znajomych i ciekawskich i wkrótce zebrało się dużo gości z miasta przed kościołem i w kościele, aby zobaczyć "wesele bronowickie". Zajechały hucznie bryczki i orszak ślubny podążył do kościoła, natłoczonego już widzami przygodnymi. Wszedłem na końcu z Wyspiańskim do kościoła; Wyspiański nie chciał być świadkiem "urzędowym" przy ślubie Rydla, był tylko jako widz. Po skończonej ceremonii ślubu wyszliśmy z kościoła, a Wyspiański poszedł do swego mieszkania - jak wiemy naprzeciwko. Wiemy także, że wieczorem tegoż dnia pojechał ze swą żoną na wesele do Bronowic."
Według relacji Boya-Żeleńskiego, Wyspiański na weselu Rydla nie bawił się tak, jak pozostali uczestnicy: (...) szczelnie zapięty w swój czarny tużurek, stał całą noc oparty o futrynę drzwi, patrząc swoimi stalowymi, niesamowitymi oczyma. Obok wrzało weselisko, huczały tańce, a tu do tej izby raz po raz wchodziło po parę osób, raz po raz dolatywał jego uszu strzęp rozmowy. I tam ujrzał i usłyszał swoją sztukę<<.
"Próby w teatrze - pisał Boy w "Plotce" o "Weselu" - szły jakby po omacku, tym bardziej że Wyspiański odmawiał zazwyczaj wszelkich komentarzy dla wyjaśnienia swych myśli i zamiarów. Ten i ów aktor zwracał rolę, mówiąc, że w takim "bzdurstwie" grać nie będzie. I poezja, wraz z intuicją artystów, dokazała tego cudu, że ci sami mierni nawet po części aktorzy grali znakomicie, z odczuciem i zapałem, które rosły z każdym przedstawieniem. Co więcej, od tego pierwszego krakowskiego przedstawienia wiele ról stało się prototypem, wskazującym właściwy styl".
"Na pierwszym przedstawieniu "Wesela'' publiczność po opuszczeniu kurtyny jakby zastygła, nie mogła ani klaskać, ani wyjść z teatru, zahipnotyzowana niesamowitym nastrojem, jaki powiał ze sceny. Była pod wrażeniem - jak stwierdza Grzymała-Siedlecki - "uderzenia obuchem w nieśmiertelność polskich wad". Uznanie Wyspiańskiego za wieszcza narodowego, wręczenie mu po premierze wieńca z cyframi "44" sprawiło dopiero, że dyrekcja i aktorzy teatru krakowskiego zdali sobie sprawę, że są odtwórcami arcydzieła" (cit za Alicją Okońską).