Artykuły

Gołas - smutek Papkina

Wielki aktor komediowy o życiu, karierze i teatralnych kulisach w szczerej rozmowie z córką Agnieszką. O biografii Wiesława Gołasa pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Biografia Wiesława Gołasa to kawał historii polskiej kultury, teatru, kabaretu, filmu. Choć do tego ostatniego miał jak dotychczas najmniej szczęścia, ale kabaret i teatr czerpały z jego talentu całymi garściami.

A ponieważ jego życie mogłoby być tematem kilku książek, właśnie ukazuje się kolejna. "Gołas" to rodzaj wywiadu rzeki, którą ze sławnym ojcem przeprowadziła córka Agnieszka. Bohater książki opowiada w niej dużo o teatrze, bo scenę traktował właściwie jak drugi dom. A do warszawskiego Teatru Dramatycznego, z którym związany był przez niemal trzy dekady, miał szczególny stosunek. Tu na początku kariery w 1958 roku zagrał w "Paradach" Potockiego. Spektakl spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem publiczności oraz krytyków i - co w latach PRL było trudne do wyobrażenia - został zaproszony przez Teatr Narodów do Paryżu, gdzie stał się sensacją.

Stanisław Tym tak wspominał ten występ: "Gołas był uskrzydlony młodością, radością życia. Zagrał w moim przekonaniu jedną z najważniejszych ról w polskim teatrze. Pamiętam go, jak z radości niemal wyfruwał ze sceny, unosząc się do góry, a w biedzie i upokorzeniu zwijał się w kłębuszek jak bezdomny pies. Scena szermierki na szable Gołas - Pokora była majstersztykiem tak wielkiego formatu, że próba opisania byłaby zwulgaryzowaniem sprawy. "Polacy pokazali Francuzom, na czym polega szermierka" - to był tytuł na całą szpaltę gazety. I przypominam, że napisano to w kraju, który szalał z powodu swego rodzimego Fanfana Tulipana".

- Miałem szczęście pracować z największymi reżyserami w historii powojennego teatru - zauważa bohater książki i wymienia nazwiska Ludwika Rene, Aleksandra Bardiniego, Konrada Swinarskiego, Gustawa Holoubka, Kazimierza Dejmka, Lidii Zamkow i Jerzego Jarockiego.

W książce znajdziemy wiele opowieści zza kulis. Aktor poskarżył się kiedyś Gustawowi Holoubkowi, że Jan Świderski, grając w "Zemście" Cześnika, nie mógł znieść, że Gołas jako Papkin zdobył większe uznanie u publiczności. W czasie każdej sceny rozmowy tak walił w udo Papkina-Gołasa, że ten wychodził z teatru mocno posiniaczony. Holoubek grał w tym spektaklu Rejenta i poradził mu krótko: "to mu oddaj". Gołas długo się wahał, lecz na następnym spektaklu, gdy Cześnik chciał wymierzyć mu cios, błyskawicznie odchylił udo i Świderski boleśnie rąbnął dłonią w kant kanapy.

Papkin był rolą popisową Gołasa przez wiele lat i wiele inscenizacji. Wojciech Młynarski napisał nawet na ten temat specjalne kuplety, w których znalazły się słowa: "Tutaj dyskurs się zaczynał. I domysłów masa - Ile Gołas ma z Papkina, A Papkin z Gołasa?"

- Uwielbiałem jego aktorstwo - wspomina na łamach książki Wojciech Młynarski. Potrafi genialnie zarysować postać, zaistnieć w ułamku sekundy. Jego intuicja, aktorska inteligencja nie mają sobie równych. Połowa lat 60. to wspaniały czas dla piosenki kabaretowej i estradowej. Gołas wylansował wówczas w kabarecie Dudek takie przeboje, jak "W co się bawić", ale przede wszystkim "W Polskę idziemy".

Niezwykłą lekcję przeszedł też w Kabarecie Starszych Panów. To tam właśnie "rankami zrywał się śliczny, liryczny i apetyczny", by "gdy spłynął mrok wieczorny typem stawać się upiornym". Ta metamorfoza z anioła w diabła odbywała się w rytm "Upiornego twista". Te i inne piosenki Kabaretu Starszych Panów pokazały wielki talent komediowy artysty. A także jego niebywałe zdolności mimiczne.

- Kiedy zapytałem Jeremiego Przyborę, dlaczego mnie akurat zaprosił do Kabaretu Starszych Panów, szczerze odpowiedział, że nie wie dlaczego. Musiała to być kwestia tzw. fluidów - twierdzi aktor. Oglądając te perełki interpretacyjne, twierdzenie Wiesława Gołasa "Śpiewanie zostawiam innym" można traktować wyłącznie jako wyraz kokieterii.

W książce przeczytamy oczywiście także o kreacjach filmowych, o Kapitanie Sowie czy Tomku Czereśniaku, dzięki któremu na lotnisku w Moskwie nie musiał pokazywać paszportu, a także o serialu "Droga". Gołas wspomina jednak też role, które go ominęły. Choćby Józefa Kurasia, dowódcy powojennej partyzantki na Podhalu, ps. Ogień. Film zablokowały władze PRL. Mogłaby to być rola co najmniej tak ważna jak "Ogniomistrz Kaleń".

W biografii jest również wiele o atmosferze domu, pięknej miłości do matki, kabarecie Koń, ale też o chwilach smutnych, czasem tragicznych.

- Prawdę mówiąc, więcej mam w sobie tragizmu niż komizmu, a raczej komizm tragiczny - wyznaje bohater opowieści. - Źródeł tego upatruję w okresie okupacji, kiedy siedziałem, jako 13-14-latek z Szarych Szeregów trzy miesiące w więzieniu w Kielcach, na gestapo, gdzie trzykrotnie mnie badano i cudem się uratowałem.

Wiesław Gołas wielokrotnie inspirował reżyserów, ale też nie dawał sobie narzucić czegoś na siłę. Tak było choćby podczas realizacji "Śmierci porucznika" Mrożka. Aleksander Bardini chciał, aby aktor wbiegł na scenę hołubcem. Kiedy Gołas wywinął ognistego hołubca, usłyszał od oburzonego reżysera: - Pan wyraźnie ma mnie za ch...

- Panie profesorze - odparł Gołas - nie mam pana za to, co pan nieładnie określił, ale pozwoli pan, że zaproponuję jednak co innego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji