"FIZYCY" W TEATRZE DÜRRENMATTA
Teatr Dramatyczny Warszawy nazywa się już potocznie sceną Dürrenmatta, wszystkie premiery tego autora znajdują się tam z niebywałą regularnością. Wydaje się jednak pewnym niebezpieczeństwem, że teatr ten zaczyna traktować swego autora z pietyzmem klasycznym. O "Fizykach" pisaliśmy na tym miejscu z okazji premiery szwajcarskiej. Później, w ciągu minionego roku, tyle razy powoływano się już w publicystyce teatralnej na koncept Dürrenmatta, że w przedstawieniu scenicznym musiał on przyblaknąć. Autor zamknął w domu obłąkanych trzech fizyków: Jeden z nich poczynił genialne odkrycia, zagrażające jednak ludzkości, i tam próbował szukać schronienia a także grobu swej tajemnicy. Dwaj inni są równocześnie agentami wywiadów, które chciałyby uzyskać dla siebie bezcenne bo mordercze odkrycia. W samym sformułowaniu tego zagadnienia jest tyle okrutnej prawdziwości, że staje się aż oczywiste; najlepiej przekonują o tym rozmaite procesy i noty dyplomatyczne. Dürrenmatt próbuje zagadnienie rozwiązać na dwóch płaszczyznach: retoryki niewątpliwie szlachetnej - i groteskowego skomplikowania sytuacji. Druga metoda jest chyba właściwsza: mówi się o sprawach zbyt ogólnych, by ciężar swój zachowała jeszcze na tych wysokościach zwyczajna moralistyka.
Przedstawienie reżyserował Ludwik René z dużym,zbyt wielkim, jak się zdaje, naciskiem położonym na moralistykę, z przygaszonym trochę poczuciem humoru; cóż że wisielczego, ale w gruncie rzeczy bardzo witkiewiczowskiego. Aktorstwo znakomite. Kreacja Wandy Łuczyckiej w roli obłąkanej kierowniczki szpitala; najinteligentniejsi fizycy: Fetting i Świderski; ponadto komisarz policji Stanisław Jaworski...