Artykuły

Łódź. Koniec procesu byłego dyrektora Opery

Były dyrektor Teatru Wielkiego w Łodzi musi oddać do jego kasy 800 tys. zł. W przeciwnym razie może trafić za kratki na cztery lata. - Nie wiem, skąd wezmę te pieniądze - mówił w piątek w śródmiejskim sądzie.

Prokuratura oskarżyła Marcina K. o wyłudzenie lub przywłaszczenie prawie miliona złotych na szkodę opery. Przyznał się do winy i poprosił o skazanie bez procesu. Pod koniec listopada dogadał się co do kary z prokuraturą: cztery lata więzienia w zawieszeniu na osiem lat, 10 tys. zł grzywny i 800 tys. zł dla teatru.

Wczoraj ugodą zajął się śródmiejski sąd rejonowy. Zaakceptował ją z jedną tylko zmianą: pieniądze mają być oddane operze w ratach. Pierwsza w wysokości 200 tys. zł musi trafić na jego konto do końca tego roku. Kolejne raty - po 100 tys. zł - mają być wpłacane co rok.

- Dzięki temu będzie można kontrolować, czy oskarżony spłaca pieniądze tak, jak to zadeklarował - tłumaczyła sędzia Izabela Rutkowska. - Jeżeli nie wpłaci choćby jednej raty, może trafić do więzienia, bo naprawienie szkody było głównym celem tego procesu.

Sąd zgodził się też na wysokość kary i okres zawieszenia. Rutkowska: - To kara adekwatna do winy, a okres próby na tyle długi, że daje możliwość kontrolowania zachowania oskarżonego.

Marcin K. był zadowolony z takiego finału afery. - Ta sprawa ciągnie się dość długo, a od początku uważałem, że to najlepsze rozwiązanie.

Przyznał, że nie jest teraz nigdzie zatrudniony i nie ma pomysłu, skąd weźmie 200 tys. zł na pierwszą ratę: - Mam na to czas do końca grudnia, a dziś jest początek stycznia - mówił optymistycznie.

Jesienią 2001 r. jako dyrektor teatru podpisał fikcyjną umowę impresaryjną z zagraniczną spółką. Miała sprowadzić do Łodzi wybitnych artystów, organizować ich występy. Teatr wystawił cztery faktury na 850 tys. zł, ale żadna z zapowiadanych gwiazd nie przyjechała. Podobnie było z opłatami za ścieżki dźwiękowe do filmów dokumentalnych, które nie powstały. Oprócz tego były dyrektor opery przywłaszczył sobie ponad 167 tys. zł zaliczek i delegacji pobieranych z kasy teatru.

W aferze finansowej w łódzkiej operze oskarżono siedem osób. Sześcioro z nich dobrowolnie poddało się karze. Wczoraj na ławie został tylko Tomasz F., były szef łódzkiej telewizji, który od początku konsekwentnie nie przyznaje się do winy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji