Artykuły

Mężczyzna walczy o godzinę spokoju

"Godzina spokoju" Floriana Zellera w reż. Norberta Rakowskiego w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Ewa Koszur w Głosie Szczecińskim.

Francuska komedia "Godzina spokoju" w reżyserii Norberta Rakowskiego w Teatrze Współczesnym zyskała aplauz widzów.

Kto widział wcześniejsze produkcje Norberta Rakowskiego w Teatrze Współczesnym w Szczecinie - "Bliżej" i "A komórka dzwoni", spodziewał się, iż wieczór nie będzie stracony, a widz wyjdzie usatysfakcjonowany. Tak się stało, choć wierzę, że w miarę grania kolejnych spektakli aktorzy nabiorą większej werwy niż w dzień premiery "Godziny spokoju".

Jest sobota, Michel (Konrad Pawicki) zdobył na pchlim targu wymarzony rarytas - winylową jazzową płytę i marzy o jej wysłuchaniu. Okazuje się, że sprawa nie jest prosta, a planowana spokojna godzina zamienia się niemal w horror. Najpierw żona Nathalie (Joanna Matuszak) ma ważną sprawę do omówienia - sprawę, z której omówieniem wstrzymywała się od ponad dwudziestu lat. Zapowiada też wizytę syna - Sebastiana (Wojciech Sandach), Michel zaś chce zdążyć z odpoczynkiem przed nadejściem przyjaciela - Pierre'a (Robert Gondek). Za ścianą tymczasem warczy wiertarka, a spokój gospodarzowi wciąż zakłóca nieporadny hydraulik Leo (Paweł Niczewski). Do tego puka namolny sąsiad Paweł (Marian Dworakowski), który ma sporo czasu i chce z Michelem nawiązać bliższą znajomość. Nie daje spokoju też kochanka Michela - Elsa (Ewa Sobczak).

Jak to się wszystko skończy, jakie tajemnice wyjdą na jaw i czy bohaterowi uda się posłuchać ukochanej muzyki - zobaczą państwo sami. Zabawa jest przednia, a komedia francuskiego autora Floriana Zellera przypomina farsę, choć nie brak w niej elementów dramatycznych. Jak choćby to, iż syn Sebastian przysparza małżonkom trosk swoim niekonwencjonalnym sposobem życia, ma problemy z własną tożsamością. Jego wygląd, a raczej przebranie wywołuje salwy śmiechu widzów już od pierwszego wejścia aktora, którego trudno rozpoznać z irokezem na głowie i wieloma kolczykami na twarzy. To świetna rola Wojciecha Sandacha i jakże odmienna od jego wcześniejszych kreacji.

Podobnie rozśmiesza widzów Paweł Niczewski, świetnie udający cudzoziemca - fachowca od siedmiu boleści. Najtrudniejsze zadanie ma do wykonania Konrad Pawicki, bowiem to na niego spadają wszystkie problemy ludzi skupionych wokół niego.

Spektakl Norberta Rakowskiego nie wymaga zbyt wielkiego wysiłku umysłowego od widza, dostarcza wyłącznie przyjemności, ale i ta jest potrzebna, zwłaszcza przed wakacjami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji