Artykuły

Piotr Polk: W jedności siła!

- Związek powinien otworzyć się na młode pokolenie, dla którego teatr nigdy nie będzie już tym samym, czym był dla aktorów mojego pokolenia. Byliśmy wychowani w etyce zawodu aktora teatralnego - mówi Piotr Polk, aktor Teatru Syrena w Warszawie.

Czy według Pana, cenionego, doświadczonego aktora Związek Zawodowy Aktorów Polskich jest potrzebny?

- Jak najbardziej. Przede wszystkim, żeby reprezentować interesy, tych, o których nikt nie dba. W środowisku aktorów istnieje podział na tych, którym się wiedzie i to doskonale i tym, którym zabrakło trochę szczęścia, mimo że są równie wspaniali i utalentowani. Ten brak szczęścia powodowany jest różnymi czynnikami. Nie wszyscy mieli w swoim otoczeniu osoby, które by nimi pokierowały, powstrzymali ich przed błędnymi decyzjami, nie wszyscy zostali wyłowieni z tłumu aktorów kończących szkoły teatralne i to mogło zaważyć na ich karierze czy raczej jej braku. Związek powinien walczyć o wszystkich aktorów! Nie mówię oczywiście o tym, że związek ma szukać aktorom pracy, bo to nie jego funkcja, ale żeby mógł liczyć na pomoc w zapewnieniu mu jak najlepszych warunków współpracy z dyrektorem, reżyserem, producentem. Jeśli coś się dzieje złego na linii nie artystycznej, tylko ściśle produkcyjnej to ZZAP jest niezwykle potrzebny. Uważam, że rolą Związku jest interweniowanie, kiedy jest źle, kiedy jest niezbędna pomoc, doświadczenie itp. Młodzi aktorzy często tego nie rozumieją, bo uważają, że jak teraz jest dobrze, to tak będzie zawsze. Może będzie, ale trzeba założyć, że się nie uda i co wtedy? Wtedy będą szukać pomocy, zapomogi? To nie na tym polega. Najważniejsze jest, żeby stworzyć tak silny związek, żeby pracodawcy liczyli się z nim. Związek Zawodowy powinien też wychować pokolenie, które zrozumie, na czym polegają związki zawodowe. W Polsce tej tradycji, kultury związków tak naprawdę nie ma, tym bardziej teraz, kiedy czasy się zmieniły, warunki się zmieniły, a mentalność wciąż ta sama. Niestety, ale związek zawodowy, musi wziąć w rękę łopatę, która przekopie stary system. Na takim gruncie, jak jest teraz, nic nie urośnie.

Jaka jest w takim razie świadomość aktorów roli związku, swoich praw itp.?

- Zerowa! Dziś bardzo zmienił się etos tego zawodu, jego postrzeganie. Młody człowiek najczęściej traktuje ten zawód przez pryzmat komercyjnego sukcesu. Ich nie interesuje teatr, przygotowanie roli, szukanie odpowiedniej drogi postaci. Ich interesuje super komercyjny film, który wyniesie ich na szczyty sławy i na fotele telewizji śniadaniowych. Reklama, która zabezpieczy im na jakiś czas wysoki standard życia, główna rola w popularnym serialu telewizyjnym. To ich interesuje, bo to im daje możliwość cotygodniowej obecności w domach wielu milionów ludzi, a to buduje ogromną popularność. Teatr dla zdecydowanej większości jest tylko czymś, z czym spotykają się w szkołach teatralnych, a potem tracą z nim kontakt. Robią przerwę, żeby nasycić się sukcesem komercyjnym medialnym. Aktor, który nagle wraca do teatru, myśląc, że osiągnie to samo, co przed kamerą, tkwi z złudzeniu. Zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. I wtedy dopiero zwraca swoją uwagę na związek zawodowy! Myślę, że nie tędy droga.

W jaki sposób takiemu aktorowi może pomóc Związek?

- Związek powinien otworzyć się na młode pokolenie, dla którego teatr nigdy nie będzie już tym samym, czym był dla aktorów mojego pokolenia. Byliśmy wychowani w etyce zawodu aktora teatralnego. Film w dawnych czasach dotyczył przecież tylko garstki ludzi, telewizji tak naprawdę nie było, więc teatr był tym centrum życia aktorskiego. Teraz tych możliwości jest bardzo dużo. Przyciągnąć do współpracy młodego aktora, który myśli wyłącznie kategoriami komercyjnego sukcesu, a nie myśli o teatrze, jest trudno. Może dlatego, że większość tego młodego pokolenia nie czuje się aktorami, tylko wykonawcami zawodu? Osobami, które grają, żeby się pokazać?

Na pewno, ale kto jest aktorem, a kto nie i tak decydują widzowie. To nie jest kwestia wykształcenia, jak wielu uważa, tylko podejścia do sztuki. Może być świetnie wykształcony aktor, którego nikt nie będzie chciał oglądać, a może pojawić się amator, który zawładnie publicznością.

Ma Pan swój autorytet?

- Moimi autorytetami byli profesorowie, doświadczeni reżyserzy i przede wszystkim koledzy aktorzy. Bo to od nich uczyłem się najwięcej!

A jakie cechy powinien mieć aktor-autorytet?

- Pracowitość! Cierpliwość! Ciekawość świata i ludzi! Pokora wobec tego, co się robi! To jest podstawa. Byli aktorzy, którzy mieli potężną wadę wymowy, a pracowitością potrafili tę wadę wymowy przerobić na fantastyczną cechę osobowości, charakteru, coś, co absolutnie nie przeszkadza widzowi, a aktora tworzy charakterystycznym. Zawód aktora nie polega przecież na tym, ze nauczymy się tekstu, weźmiemy ze swojej szafy ubranie i zagramy. To nie jest aktorstwo. To jest wykorzystanie siebie, do bycia sobą. Aktorstwo polega na cierpliwości i pokorze. Nie możemy startować do każdego zadania jakbyśmy już znali jego koniec, jakbyśmy wiedzieli wszystko. Jeśli ktoś mnie pyta jak pracuję nad postacią, zawsze odpowiadam nie wiem. Dzisiaj nie wiem, jutro będę wiedział niewiele więcej, pojutrze może coś mi zaświta, a za dwa miesiące będę wiedział może dwadzieścia procent. Nigdy sto!! I to jest piękne w tym zawodzie. Trzeba wyznaczyć sobie cel, trzeba być ambitnym, bo dzięki temu człowiek jest zawzięty w pracy. Trzeba też znać swoje miejsce. Nawet, jeśli dzisiaj idziemy po czerwonym dywanie, to na litość Boską, to nie jest dywan, który ciągnie się kilometrami Gdzieś tam się skończy.

Uważa Pan, że doświadczeni aktorzy powinni wprowadzić te młode pokolenia w zawód?

- W szkołach teatralnych tak jest. Przynajmniej tak było. Miałem wielu świetnych nauczycieli, którzy byli znani z ekranu, desek teatru, ale mentorami byli też ci, którzy nigdy nie osiągnęli sławy, a byli wybitnymi pedagogami. Przypuszczam, że w wielu szkołach teatralnych jest tak samo, tylko młodzi ludzie nie chcą tego dostrzec, bo uważają, że nie są im do niczego potrzebni, że sami potrafią pokierować swoim zawodem. I to jest błąd. Często starzy aktorzy mówią językiem, który nie przemawia do młodych.

A co przemawia?

- Młodzi ludzie zachwycają się stażami, latają do Nowego Yorku, do Los Angeles. Przeszedłem taki staż we Francji i muszę przyznać, że on nic nie daje, oprócz tego że może w jednym z wywiadów powiedzieć, o, tańczyłam u Lee Strasberga. Nic więcej. Lee Strasberg nie stworzył gwiazd, to gwiazdy stworzyły Lee Strasberga. Stały się gwiazdami, bo miały talent i pracowitość. Aktor, który chce się czegoś nauczyć i będzie pracował nad sobą osiągnie więcej, niż ten po kilkunastu stażach.

Przez wiele lat był Pan we Francji, a jak tam wygląda świat aktorski? Jakie są cele? Jaka jest rola związku zawodowego?

- Tam wszystko wyglądało inaczej. To kraj, który ma ogromne doświadczenie w tworzeniu związków zawodowych! Dla młodego aktora, dostać się do teatru jest czymś wręcz niewyobrażalnym. Teatr jest zarezerwowany dla garstki ludzi, którzy patrzą zupełnie inaczej na życie artystyczne. Tam młodzi ludzie pracują, jako kelnerzy, w sklepach, barach a równolegle chodzą na castingi, tzw. audition, a później wracają do swojej pracy zarobkowej. Ja też tak robiłem. To jest dla nich całkowicie naturalne. Bycie aktorem jest zaszczytem, a nie formą zbijania majątku.

Myśli Pan, że u nas też jest możliwe takie myślenie?

- Świadomość rodzi się z czasem, wiekiem, wzrasta wraz z poziomem zagrożenia. Nie wtedy, kiedy jest pięknie. Wtedy nikt nie potrzebuje związku zawodowego i tu jest właśnie błąd w myśleniu. Świadomość powinno się zaszczepiać od najmłodszego, tylko że trzeba ją zaszczepiać nie tylko aktorom, ale i pracodawcom, producentom. Stworzyć odpowiednie ustawy, które narzucały by na pracodawcę pewne obowiązki, obostrzenia, a przede wszystkim świadomość, że nie kupuje aktora na własność i robi z nim, co mu się podoba. Musi wiedzieć, że za każdym aktorem, stoi nie tylko manager, ale i potężny Związek. Przy tworzeniu umów powinni obecni przedstawiciele związków zawodowych. To jest właśnie główny cel ZZAP, żeby dorównać poziomem związkom w innych krajach. Stąd chociażby uczestnictwo przewodniczącego, Juliana Mere w konferencjach FIA czyli międzynarodowej organizacji zrzeszającej aktorów. Podoba mi się, że nowe władze ZZAP biorą udział w takich konferencjach, trzeba brać przykład z lepiej rozwiniętych związkowo krajów. Oczywiście dostosowywać działania do współczesnych problemów w Polsce. Zmierzyć się z nową rzeczywistością! Ale trzeba też pamiętać, że to nie na konferencjach pozyskuje się członków, ale na rodzimym podwórku! Trudne zadanie, ale wykonalne. Znając zaciętość rodaków, z czasem dorównamy kulturze pracy w innych krajach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji