Lekcja tolerancji
Niespełna tydzień temu w poznańskim Teatrze Wielkim odbyła się premiera "Żydówki" J.F. Halevy'ego - pięcioaktowego dzieła traktującego o konfliktach społecznych, nietolerancji, ludzkiej wrogości i mściwości.
Akcja dzieje się w 1414 r. podczas Soboru w Konstancji i jest opowieścią o tragicznym splocie losów kardynała de Brogni i żydowskiego złotnika Eleazara. De Brogni zanim przywdział szaty duchownego był znanym z okrucieństwa możnowładcą Rzymu, który skazał na śmierć dwóch synów Eleazara, a jego samego wygnał z miasta. Niedługo po tym w domu możnowładcy wybucha pożar, w którym ginie jego żona i córka. Ta wielka tragedia sprawia, że zrozpaczony de Brogni decyduje się zostać duchownym. Z czasem staje się człowiekiem łagodnym i wrażliwym na ludzkie cierpienie. Kierując się właśnie tą wrażliwością, ratuje od śmierci Eleazara i jego córkę Rachelę. I to jest początek całej tragedii...
Jest rzeczą bezsporną, że "Żydówka" potrzebuje zespołu wyjątkowo mobilnego i sprawnego. Stawia bowiem wykonawcom wysokie wymagania wokalne i aktorskie. To, co dzieje się na scenie, powinno wynikać przede wszystkim ze sprawnej reżyserii, a nie tylko inscenizacji. Tę właśnie drogę wybrał Michał Znaniecki, tworząc przedstawienie, gdzie liczy się przede wszystkim człowiek. Zrealizowane z rozmachem godnym gatunku "grand opera", wielkie sceny zbiorowe są przeciwwagą dla scen kameralnych, w których dochodzi do głosu złożona psychika głównych bohaterów. Szkoda tylko, że reżyser nie zawsze potrafił te tłumy sensownie wykorzystać. Jednak przyznać należy, że poznańska inscenizacja, choć poprowadzona konwencjonalnie, pozostaje efektownym, pełnym przepychu widowiskiem. Jego słabym punktem okazała się scena baletowa w III akcie. Można z niej było, bez szkody dla inscenizacji, a z pożytkiem dla publiczności, zrezygnować.
W obsadzie słowa uznania należą się przede wszystkim Romualdowi Tesarowiczowi za pełną tragizmu kreację Kardynała. Jego nienagannie prowadzony głos pozostawia ogromne wrażenie. Michał Marzec konsekwentnie aktorsko i wokalnie budował postać zapiekłego w nienawiści Eleazara. Słynną arię "Rachelo, kiedy Pan w swej łasce niepojętej" zaśpiewał znakomicie i zebrał w pełni zasłużone brawa. Partia Racheli przysparza każdej śpiewaczce niemało problemów, bo z jednej strony jest ona trudna technicznie, z drugiej wymaga ogromu ekspresji. Niestety, śpiewająca ją na premierze Ewa Iżykowska nie mogła w pełni sprostać jej wymaganiom. Oględnie mówiąc albo po prostu nie była w formie, albo partia Racheli nie jest dla niej! Natomiast Iwona Hossa z powodzeniem zaśpiewała partię księżniczki Eudoksji, a Piotr Friebe księcia Leopolda.
Muzycznie premierę przygotował i z rozmachem prowadził Antoni Gref. Dobrze śpiewające chóry przygotowała - jak zwykle - Jolanta Dota-Komorowska.