Artykuły

Połowa volkswagena golfa

Co jest gorsze: wąskie filary czy wąskie drzwi? Gdy przedstawienia przenosi się z miasta do miasta, ważne są nawet takie detale. Od rana Lech Wołczyk z Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy jeździł po Łodzi w poszukiwaniu specjalnej przestrzeni dla spektaklu "Made in Poland" Przemysława Wojcieszka - pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Legniczanie przyjadą, żeby zagrać 4 i 5 lutego na XII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych.

Kierownicy techniczni: Lech Wołczyk z Legnicy z Bernardynem Pikorą z Teatru Powszechnego, szukali odpowiedniego miejsca. Razem z nimi zwiedziliśmy dwa miejsca, wytypowane wcześniej. Pierwsze - to sala nad sklepem Albert przy ul. Legionów 16, naprzeciwko Teatru Powszechnego. - Właściciel pawilonu, pan Janusz Górniak, gdy dowiedział się o naszym projekcie, zrobił nam grzeczność i zaproponował piętro - mówi Pikora.

Wchodzimy przez kasy, mijamy zastawione półki. Na zapleczu stoją rzędy chłodni na nabiał. Na ścianie wisi tabliczka: "Gasząc żarówkę, oszczędzasz złotówkę". Na piętrze znajdujemy znakomite zaplecze na garderoby: kilka pokoi, łazienkę. - Ale nam wystarczy kilka krzeseł i stolik. Przyzwyczailiśmy się do mizerii na wyjazdach - mówi Wołczyk.

Sala jest niska, ale duża, z wejściem szerokimi schodami. Na podłodze - szara wykładzina. Okna wychodzą, jak trzeba, na parking. Utrapieniem są tylko filary, które będą zasłaniały akcję widzom. Może druga sala okaże się lepsza?

- Mnóstwo szczęścia mieliśmy w Bydgoszczy - opowiada Wołczyk, wsiadając do samochodu. - Graliśmy w sali po sklepie "mini-coś-tam-coś-tam". Z ogromnej powierzchni wymontowano regały, lady, kasy; zostały tylko jarzeniówki. A krótko po nas miejsce opanowała sieć hipermarketów - uśmiecha się.

- Kilka lat temu można było w Łodzi przebierać w takich miejscach - ocenia Pikora w drodze na Bałuty. - Dzisiaj wszystkie już podzielone i wynajęte na handel.

Parkujemy przed Jagiellońskim Ośrodkiem Kultury przy ul. Wspólnej 6. Tylko jak tu dotrze publiczność? - Nie ma problemu. Na festiwalu w Jeleniej Górze wszystkich widzów zaprosiliśmy do autokarów i przewieźliśmy do Legnicy na osiedle Piekary - wyjaśnia Wołczyk.

Niestety, sala na osiedlu Jagiełły też znajduje się na piętrze. - Trzeba wnosić na górę całą dekorację. Sęk w tym, że w przedstawieniu gra połowa volkswagena golfa, którego już nie przetniemy... - wzdycha legnicki kierownik techniczny. Golf gra parking: wsuwa się na scenę do połowy, widzowie widzą go tylko z lepszej strony. Ale drzwi wejściowe do ośrodka mają 105 cm, a potrzeba 120 cm.

Mimo to idziemy oglądać salę. O godz. 11 kończą się zajęcia gimnastyczne. Grupa zaskoczonych pań wstaje z mat. Typowa brzydka sala osiedlowego domu kultury: tania boazeria, drabinki gimnastyczne, lustra, parę reflektorów. Nad estradą wielki transparent: "Jubileusz 10-lecia spółdzielni mieszkaniowej im. Wł. Jagiełły". - Kabaret to można by tu zagrać - mówi Wołczyk, mierząc krokami szerokość sali. Dziewięć metrów. Źle, za wąsko.

Decyzja zapada. Zwyciężył Albert. - To czego jeszcze potrzebujecie? Dwa samochody? - pyta Pikora. W przedstawieniu główny bohater demoluje prawdziwe auto. - W zasadzie jeden. Drugi może być pański - wypala Wołczyk. Pikora zachowuje zimną krew. - Mam wykupioną polisę OC...

Na zdjęciu: scena z "Made in Poland".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji