Artykuły

Na wesoło

Z dawna podejrzewałem, a teraz mam już pewność: w Michała Zadarę wstąpił duch Adama Hanuszkiewicza. W całej okazałości. Z rozpierającą energią poprzednika, niedoścignionym rozmachem, imponującą inwencją widowiskową, niebotycznymi ambicjami. Ale i z autoreklamiarstwem, demagogią i upraszczaniem wszystkiego, co proste nie jest. "Dziady" bez skreśleń? Piękne zadanie! Cóż z tego, że bardziej ze sportu (bicie rekordów) niż sztuki interpretacji? Nieważne, co znaczy tekst, co w nim jest dla inscenizatora kluczowe. Ważne, żeby wybrzmiały wszystkie słowa i widz się przez pięć godzin nie zanudził. No to atrakcjom nie ma końca. Najbardziej wyrafinowana to recytacja "Upiora" jako raport trójki... policjantów po wizji lokalnej. Tekst czyta się po sztubacku dosłownie: jak "ciemno wszędzie...", to gasimy reflektory, jak "przed nią bieży baranek, a nad nią leci motylek", to lalkarze animują odpowiednie zwierzątka. Mariusz Kiljan jako nieudolny guślarz przerażony własnymi "cudami" tworzy komediową kreację roku. Bartosz Porczyk jako Gustaw z IV części śpiewa i gra na pianinie, wirtuozowsko zmaga się z olbrzymim monologiem, budzi szacunek sprawnością i techniką, ale w sumie częściej puszcza oko do widowni niż serio gra ból odtrąconego kochanka. Widownia go kocha, klaszcze, wypełnia ku szczęściu dyrekcji wielką salę Polskiego. Poznała "Dziady"? Naprawdę?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji