DON JUAN czyli MIŁOŚĆ DO GEOMETRII
Od Tirso de Moliny do Maxa Frischa, od pierwszych lat siedemnastego stulecia do dziś - mit don Juana błądzi po literaturze. Każda epoka wypełnia go innymi treściami, w każdej znaczy on co innego, a kara jaka spotyka don Juana przechodzi metamorfozy od metafizycznego wymiaru sprawiedliwości boskiej, aż po ironiczną inscenizację, w której bohater dla dobra swego mitu, przy pomocy teatralnej sztuczki, znika z oczu uwiedzionych kobiet, doprowadzonych do rozpaczy mężów, szukających pomsty braci. Frischowska projekcja mitu don Juana konsekwentnie wynika z obsesji i niepokojów jakimi obarczona jest cała jego twórczość. Don Juan Tenorio ujrzał pewnego dnia donnę Annę i to, co poczuł na jej widok, nosiło wszystkie cechy miłości; ale już w przeddzień ślubu jedynym jego marzeniem było wsiąść na konia i u-mknąć. Nocą w parku spotyka dziewczynę, gwałtowny wzajemny pociąg zbliża ich do siebie, spędzają ze sobą noc - i oto Juan już wie: to jest właśnie kobieta jego życia. W trakcie zaślubin okazuje się, że donna Anna i dziewczyna z nocy w parku to ta sama osoba. W momencie, kiedy ma duchownemu powiedzieć decydujące "tak" mówi "nie". Kochał obie, a nie jedną, każdą z osobna i jedną przeciw drugiej. Kiedy się okazały tą samą dziewczyną - przestał wierzyć w miłość. Była złudzeniem zmysłów, grą wyobraźni. Jeszcze tej samej nocy niedoszłych zaślubin ulega mu donna Elwira, matka Anny i narzeczona jego najlepszego przyjaciela. Żądza, ślepy instynkt burzą pozorny ład prawideł moralnych i przyjętych konwenansów. Pod koniec tej pełnej zdarzeń nocy zmysły zastawiają na don Juana jeszcze jedną pułapkę. Dziewczyna z domu publicznego przebrana w ślubny strój, wzbudza raz jeszcze w don Juanie nawrót uczuć do Anny; nie sama Anna, lecz parę podobnych łaszków na obcej dziewczynie powoduje w nim chęć pozostania przy niej na zawsze. Jeśli możliwa jest taka pomyłka - czym są uczucia? Igraszką instynktu? I oto jesteśmy przy obsesji Frischa, którą można odkryć i w "Stillerze", i w "Homo Faber", i w jego utworach scenicznych. Ciężar biologii, ciężar praw płci i z uzmysłowienia sobie tego ciężaru wynikający bunt przeciw naturze. Don Juan od upokarzających praw natury ucieka w geometrię. Geometria daje poczucie stałości, pewności, trwałości. "To co jest ważne dziś - mówi - ważne jest i jutro, kiedy przestanę oddychać, ważne będzie beze mnie, bez nas". W sferze instynktów nic nie jest pewne, kaprys, złudzenie, nastrój - odkształcają rzeczywistość, tworzą fantomy nic z nią nie mające wspólnego. Don Juan Frischa jest bestią diabelnie inteligentną i wrażliwą. Analizuje, wyciąga wnioski, chce wiedzieć jakim prawidłom podlega. Szuka wyjścia z pułapki jednej płci, ale wyjścia nie ma. "Brakuje tylko - mówi w jednej z ostatnich scen - żeby potęga płci założyła mi stryczek na szyję i żebym został ojcem". I oczywiście, zostaje ojcem. Tak więc ta współczesna wersja mitu don Juana kończy się jego najgłębszą klęską. Nie ginie z rąk posągu Komadora, nie pochłania go ani piekło kościoła katolickiego, ani piekło moralnej odpowiedzialności. Po prostu zostaje, po zręcznie zainscenizowanej zemście Komadora. mężem pantoflarzem, tąpiącym się w lepkiej nudzie codziennych małych spraw. A w dodatku przyjdzie dziecko - natura wzięła pełny odwet.
W Teatrze Dramatycznym wystawił "Don Juana, czyli miłość do geometrii" Ludwik René. Jest to jedna z najciekawszych realizacji tego świetnego reżysera. W pięknych dekoracjach Jana Kosińskiego René skomponował .widowisko, którego Warszawa długo nie zapomni. Jest w tym spektaklu w pełni wydobyty ładunek myślowy, jaki autor zawarł w tej sztuce i humor Frischa - wielowarstwowy, złożony z bardzo różnorodnych elementów od subtelnego intelektualnego żartu aż po tak zwane "brzydkie słowa", i jego cienka ironia. René nie od dziś znany jest jako specjalista od tego typu dramaturgii.
Don Juana gra Andrzej Łapicki - bez niego nie byłoby, oczywiście, takiego spektaklu, spektaklu tej klasy. Dźwiga on na sobie cały ciężar - wcale nie mały - tej sztuki. Łapicki ze zdumiewającą intuicją wydobył z postaci don Juana wszystko, co tylko było można. Chłodna, bystra inteligencja i zmysłowość, kolosalny wdzięk osobisty i swoboda w podejmowaniu ryzyka. Premierowa publiczność gorąco oklaskiwała tę rolę Łapickiego - jest za co. Reszta obsady - dość liczna - wypadła na ogól dobrze. Ciekawą oprawę muzyczną skomponował Tadeusz Baird