Artykuły

Kozetka u psychoanalityka

Miły wieczór, pijemy dobre wino, rozmowa zaczyna być coraz bardziej interesująca. Nagle trach, siedzący naprze­ciwko znajomy odstawił kieli­szek zbyt blisko kraju stołu. Pierwsza zauważyła to jego żo­na. Niby nic się nie stało, jesz­cze nie zdążył go przewrócić, ale pretekst do kłótni się zna­lazł. Skończyła się ciekawa dyskusja o muzyce, skończyły się niewinne półuśmiechy, at­mosfera gęstniała z minuty na minutę. Kolację dokończyłam w przyspieszonym tempie, nie pamiętam nawet, czy była to sałata z oliwkami czy bez.

Są pary, które potrzebują trzeciej osoby, by móc pod by­le pretekstem wygrzebać wszystkie domowe brudy, gromadzone przez lata pre­tensje, które potrafią godzinami przy świadkach roztrząsać. Nie myślą wtedy o niestosow­ności sytuacji, o znajomych, którzy muszą w tym uczestni­czyć i których tak naprawdę to nic nie obchodzi. Dość podob­nie jak moi znajomi zachowali się twórcy ostatniej premiery w Teatrze im. J. Słowackiego. Otóż reżyser Włodzimierz Nurkowski postanowił przy­gotować sztukę Davisda Hare, zatytułowaną "Przedświt". Jest to słaba literatura, pod­pierająca się psychologią, równie męcząca jak kłótnia małżonków. Nie dotyczy ona wprawdzie małżeństwa, tylko konfliktu pary kochanków, którzy rozstali się, bo nakryła ich żona Toma. Teraz, po jej śmierci, mogliby do siebie wrócić, ale stwarzają sobie ta­ką ilość problemów, że groźba rozlania wina przez mojego znajomego, to naprawdę po­wód do rodzinnego trzęsienia ziemi.

Kyrę gra tu Bożena Ada­mek, Toma Andrzej Grabow­ski. Ona, sprawiając cały czas wrażenie jakby się miała roz­płakać, marznie z masochi­stycznym uporem w nie dogrzanym mieszkaniu, on sam nie wie, czego chce, raz za­chowując się jak chamowaty, białoskarpetkowy biznesmen, to znowu, jak biedny Tomuś, którego trzeba pogłaskać po główce. Jest jeszcze syn Edward (Bartek Kasprzykowski) - przewrażliwiony mło­dzieniec, który, by symetria została zachowana, zjawia się na początku i na końcu przedstawienia.

Do końca spektaklu, rozgry­wanego w brudno-szarym wnętrzu autorstwa Anny Seku­ły, nie mogłam zrozumieć, po­dobnie zresztą jak podczas ko­lacji z moimi znajomymi, dla­czego to właśnie ja muszę wy­słuchiwać zupełnie mnie nie interesujących historii tych lu­dzi. Poleciłabym im raczej wi­zytę u dobrego psychoanality­ka, który za pieniądze położy ich na wygodnej kozetce, wy­słucha wydumanych proble­mów, poszuka sensu życia i na­prowadzi na drogę harmonii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji