Stragan z "biżuterią"
"Stefcia Ćwiek w szponach życia" w reż. Krystyny Jandy na XII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Podczas spotkania po spektaklu w Teatrze Powszechnym reprezentacja publiczności entuzjastycznie wyrażała uznanie i podziękowanie za dobrą zabawę. Krystyna Janda wyreżyserowaną przez siebie sztukę "Stefcia Ćwiek w szponach życia" nazywała "biżuterią teatralną"... Groza! Ja wyszłam po spektaklu zażenowana. Nawet za karę aktorzy nie powinni grać w czymś takim. Użycie słowa literatura jest nadużyciem w stosunku do grafomanii, jaką okazał się sceniczny tekst skrojony według powieści Dubravki Ugresić. Jak aktorka tej klasy co Janda miała czymś takim inaugurować działalność swojego prywatnego Teatru Polonia?
- Mam zbyt dużo lat, żeby robić smutne spektakle - powiedziała po pierwszym pokazie. I rzeczywiście jest do śmiechu. Ciocia (Zofia Merle) ciągle gubi sztuczną szczękę, Stefcia (Agnieszka Krukówna) nieustannie próbuje się przypodobać kolejnym facetom, przyjaciółka Mariolka (Violetta Arlak) idzie z każdym na całość. Za wszystkich mężczyzn świata "robi" potężny jak góra Michał Piela.
Kolejne uczuciowe falstarty Stefci kończy wygaszenie sceny. W ciemności z głośnika płyną rady: że woda po ugotowaniu szpinaku jest najlepsza do prania czarnych swetrów, a kulki ze świeżego chleba czyszczą plamy na ścianach...
Za chwilę Stefcia znów się rozczaruje, a ciotka zgubi szczękę. Boki zrywać. Dobrze, że państwo tego nie widzieli.