Artykuły

Ciepło krwi

"Pokojówki" w reż. Eweliny Pietrowiak (AT) w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Życiu Warszawy.

"Pokojówki" Geneta w precyzyjnej inscenizacji teatru Ateneum robią zdecydowanie większe wrażenie niż modne i częstokroć przeceniane twory współczesnych brutalistów.

Trudno się dziwić, że polskie teatry nieczęsto wystawiają utwory Jeana Geneta. To przecież literatura mordercza, przy której zapomina się o bezpiecznej reżyserii i bezpiecznym aktorstwie.

Słowa jak sztylety

Genet jest bezlitosny. Jego okrucieństwo w portretowaniu ludzi i świata nie daje się porównać z twórczością żadnego chyba innego pisarza. I nie ma sensu tłumaczyć go biografią, w której pisanie przez długi czas było na uboczu, bo w centrum życia znajdowały się kradzieże, homoseksualna prostytucja, a potem odór więziennej celi.

Życie Geneta mógł na dobre przeżreć smród ekskrementów gdzieś na podrzędnych ulicach jego włóczęgowskiej wędrówki. Utwory Geneta, nawet jeśli w nich duszno tak, że nie można oddychać, wypełnia poezja. Może nosząca w sobie wewnętrzną skazę, ale przez to jeszcze piękniejsza. Jej piękno jednak zwodzi, bo słowa w ustach bohaterów zastępują sztylety w dłoniach. Zabijają. Tak jest w "Pokojówkach". Claire (Joanna Pokojska) i Solange (Maria Ciunelis) co wieczór, korzystając z nieobecności Pani (Małgorzata Pieńkowska), powtarzają tę samą ceremonię.

Zakładają jej suknie, zasiadają przed ozdobnym lustrem, by pokryć twarze różem. Potem zaczyna się seans nienawiści i jego apogeum - śmierć. Na razie udawana, chociaż po kolejnych szamotaninach na udach kobiet pozostają fioletowe sińce. Na razie udawana...

Bunt w teatrze

"Pokojówki" można czytać jako historię buntu społecznej klasy, gdy uciemiężeni słudzy wypowiadają posłuszeństwo traktującym ich jak niewolników panom i postanawiają wziąć na nich krwawy odwet. Jako "teatr w teatrze", który uświadamia bohaterkom nędzę ich samych i nędzę świata. A kiedy ją dostrzegą, będzie za późno, by cofnąć się przed ostatecznym. Jeśli by zgodzić się na takie potraktowanie "Pokojówek", byłyby one opowieścią o morderczej, zbrodniczej sile teatru, zaprzeczeniem bezpiecznej iluzji sceny. Chyba bliską Genetowi.

Młoda reżyser Ewelina Pietrowiak (to drugi spektakl w jej dorobku realizowany poza warszawską Akademią Teatralną, gdzie na IV roku studiuje) podkreśla ową teatralność "Pokojówek". Scena pokryta czerwonym dywanem, na niej jedynie nowoczesne łóżko i lustro jak w garderobie. Za czarnym tiulem jeszcze jedna garderoba, na manekinach wykwintne suknie. Biel, czerwień, écru. Wszechobecna purpura nie daje temu miejscu ciepła. Wydaje się, jakby na Scenie 61 Ateneum portretowano wydrążonych ludzi, zdolnych jedynie do nienawiści.

Jednak Joanna Pokojska i Maria Ciunelis, tworząc świetne role, nie dają swoim pokojówkom tylko tej jednej barwy. Pokojska zaczyna przedstawienie od pozornie niewinnego tańca w rytm beztroskiej, odrobinę idiotycznej piosenki. Jest w nim lekkość, dziewczęcość, ale i brud. Ciunelis przechodzi od sztywności do pełnej, choć poskramianej narzuconym rygorem służącej, swobody. Zabójstwo Pani ma być w tej inscenizacji wyzwoleniem nie tylko od niskiego społecznego stanu. Raczej ucieczką z gorsetu formy.

Gest, który może zabić

Przedstawienie Eweliny Pietrowiak ucieka przed podkreślaniem spraw oczywistych, nie ma w nim niepotrzebnej histerii. Reżyser wie, że ostrość Geneta jest w ludzkich oczach, w skrępowanych ruchach, w szepcie i odbierającej sens jakimkolwiek działaniom bezradności. Dlatego razi tylko pierwsze wejście Pani, która wygląda zgoła śmiesznie w pseudoeleganckim kostiumie i kapelusiku. Aktorska szarża Małgorzaty Pieńkowskiej (fakt, że poskromiona) oraz takie ustawienie jej bohaterki na chwilę unieważniają dramatyczny konflikt.

Są jednak "Pokojówki" w Ateneum przedstawieniem precyzyjnym, efektem dojrzałej lektury arcydzieła Geneta, przy którym twory modnych wciąż młodych brutalistów można skwitować tylko wzruszeniem ramion. Seansem w teatrze okrucieństwa, pełnym wytrzymanych do końca słów i gestów, z których niemal każdy mógłby zabić. Bo purpura wykwintnej sukni w tym teatrze i rozmazany róż na policzkach Claire tak bardzo przypominają jedyne ciepło w tym świecie - czerwień krwi. Przed nią nie ma jak uciec.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji