Artykuły

Jak Tadzio bawił sie lalkami

Miał być malarzem, rzeźbiarzem, pilotem, a został aktorem i to w dodatku lalkarzem. Właśnie strzeliło mu 50 lat obecności na scenie. I to obecności nie byle jakiej. Portret rzeszowskiego artysty TADEUSZA CZWAKIELA.

Mocny głos, wygląd typa spod ciemnej gwiazdy. Grał śmiesznych rozbójników i łagodnych parobków. Zbierał owacje, nagrody. I minęło 50 lat...

Cztery lata po wojnie Tadzio ukończył podstawówkę w rodzinnej Jagiełłę i poszedł do jarosławskiego plastyka. W drugiej klasie wymyślił z kolegami, że co tam sztuka - nie ma to jak być pilotem! I zdał do szkoły lotniczej w Dęblinie. Był to początek lat 50., hulał stalinizm. Ojciec Tadka miał siostrę w Argentynie, przysłała mu do Jagiełły 5 dolarów. Zaraz ubecja doniosła o tym do Dęblina. I tak po pól roku skończyła się Tadka lotnicza kariera. Wrócił do Jarosławia, do plastyka, drugą klasę musiał repetować. Po maturze dopadło go wojsko. W jednostce w Zambrowie zauważyli, że szeregowiec Czwakiel umie pisać ozdobnie, rysować... Pchnęli go do Warszawy, do Sztabu Generalnego. Kaligrafował i rysował do regulaminów wojskowych, gazetek ściennych, broszur i innych wiekopomnych, dzieł.

Nareszcie w domu

Po 24 miesiącach zrzucił wojskowe kamasze, wrócił do ojców, do Jarosławia. Spotkał swojego dawnego profesora, scenografa Stanisława Tobiasza - z instruktorką od kultury Izabellą Me-lińską organizował teatr lalek. Wciągnął Tadka. - Dopiero tu poczułem się jak u siebie w domu - wspomina Czwakiel. - Pomagałem w montażowej i scenograficznej robocie, ale najlepiej czułem się na scenie, za parawanem. "Baśń o złej królowej i sierotce Marysi", adaptacja kojarząca Andersena z Konopnicką, autorstwa Marii Siedmiograj - to było to. A Szekspira "Sen nocy letniej" grany lalkami to było jeszcze bardziej to. To wszystko razem to było tak bardzo to, że w 1957 roku władza przeniosła amatorski teatr "Kacpcrek" do Rzeszowa, do Wojewódzkiego Domu Kultury. I choć nie dała teatrowi budynku (i tak było przez 40 lat!), to nie skąpiła grosza, aby najzdolniejsi - w tym Czwakiel - co dwa tygodnie przez 3 lata jeździli do krakowskiej Wyższej Szkoły Teatralnej. Pod okiem wybitnych pedagogów uczyli się lalkarstwa. - Nauka i granie, to nas pochłaniało -opowiada.

Święto w wiosce

Z czwórką aktorów z dyplomami krakowskiej teatralnej dostawali dotację, więc musieli grać po 200 przedstawień rocznie. - Ale po rzeszowskiej premierze jedziemy do Krempnej - utarło się mówić w państwowym już Teatrze Lalki i Aktora "Kacperek". - My tłukliśmy się ledwo dychającym autokarem, a po nas elegancko wyjeżdżał bryczką sołtys i inne ważne figury. Bo nasz przyjazd to było święto. Podobnie jak w wielu innych wioskach i miasteczkach.

Przed Domem Ludowym w Krempnej zdarzały się bójki o wejście na salę, tylu było chętnych. - A po owacjach po spektaklu sołtys wykładał na stół kiełbasę i inne wiktuały, robił przyjęcie... Żebyśmy znowu przyjechali...

I jeździli. - A jak w Olszanicy za Leskiem zepsuł się autokar, to trzeba było zostać na noc. Bywało, że i w jakimś obskurnym internacie. Ale za to w Gorlicach zawsze podejmowali nas w porządnym hotelu.

Jak było nie jeździć... - Kochany Gapciu, kiedy znów cię zobaczymy? - zwracały się dzieci w listach do ulubionej lalki. - Tych listów było tak dużo, że nieraz i my, aktorzy, musieliśmy odpisywać - uśmiecha się pan Tadeusz.

Nagrody i codzienność

Kiedy w "Kacperku" zaczęli, rządzić Zbigniew i Emila Umińscy, rozbłyska talent Czwakiela i innych: Zyty Czechowskiej, Tadeusza Wlazetka. Ryszarda Szeteli, Zygmunta Czechowskiego... A nieco później Bogumiły Ciesielskiej i Jolanty Nord. Teatr z Rzeszowa sięga po nagrody nie tylko na krajowych festiwalach w Opolu, Poznaniu czy Warszawie, ale również za granicą. - Żadne nagrody nie są w stanie zastąpić tej najważniejszej - spontanicznej reakcji dzieci -mówi Czwakiel. Dlatego dla zespołu równie ważna jest codzienność. Wspomina: - Gramy w Kańczudze... A tu zgasło światło... Rwetes wśród małych widzów. Ktoś z nas zawołał: - Zagramy przy świecach! Nie wiem skąd, ale bardzo szybko znalazło się mnóstwo świec... Zrobiło się na scenie, jak na cmentarzu we Wszystkich Świętych... A graliśmy dosyć wesołe "Trzewiczki szczęścia"... Gramy, cisza jak makiem zasiał... A tu parawan zajął się od płomyka... Dziecko woła z widowni: - Pali się! - Cicho! Tak ma być! - odpowiedziała starsza osoba. Oczywiście, zdusiliśmy zarzewie i zagraliśmy do końca.

Dopełniony

- Czuje się pan spełniony jako aktor? - Prawie tak, ale muszę dodać, że nie tylko dzięki "Kacperkowi". Również dzięki "Scenie Propozycji". "Scenę" tę założył były scenograf, szef artystyczny i dyrektor "Kacperka", Janusz Pokrywka. To na tej objazdowej "Scenie" przy Estradzie Rzeszowskiej Tadeusz Czwakiel zagrał na żywym planie kilka świetnych ról. Jedną z nich - w monodramie według Tadeusza Nowaka pt. "Ballada o drzwiach i stole". Pokazał, jak chłop przepoczwarzą się w mieszczańskie dziwadło. A my na widowni - raz zaśmiewaliśmy się do rozpuku, a nieraz oko wilgotniało... Tak nas czarował po mistrzowsku. To była jego wielka rola.

Wspomnień czar

A jednak chętnie wraca do "Kacperkowych" wspomnień. - Graliśmy w Ozecie. - Gdzie? - To taka wioska pod Stalową Wolą, teraz to już część Stalowej. Na spektakl przyszły dzieci pod opieką zakonnic. Gramy, a tu prosto z łąki - z kosą! - wchodzi spóźniony starszy gość. I siada w pierwszym rzędzie... Trochę się przestraszyliśmy, ale gramy... Zła królowa skrada się do sierotki Marysi... - Zjedz jabłuszko... - kusi. Jest coraz bliżej... - O ty k... stara! -jak nie wrzaśnie kosiarz i zrywa się... Na szczęście, pobiegł z ta kosą nie ku scenie... A my słyszymy z widowni: - Co to za wulgarny teatr! Mało brakowało, żeby zakonnice nie wyszły ze swoimi podopiecznymi. Ile nasz organizator musiał się natłumaczyć, że to przekleństwo nic padło ze sceny...

- Twierdzi pan, że jako aktor powiedział pan już prawie wszystko... - Teraz chcę wreszcie powiedzieć coś jako malarz - odpowiada i pokazuje swoje eksperymenty na płótnie. A umie jeszcze rzeźbić, konserwować zabytki... Umie być pięknie.

TADEUSZ CZWAKIEL zagrał ponad 40 głównych ról, za które zdobył wiele nagród, m.in. na VI Ogólnopolskim Telewizyjnym Festiwalu Teatrów Lalek w Warszawie w 1975 r. i w tym samym roku - na II Biennale Sztuki dla Dziecka w Poznaniu. Za "Księcia Portugalii", w którym Czwakiel kreował główną rolę, "Kacperek" otrzymał w 1977 r. Grand Prix X Międzynarodowego Festiwalu Lalek w Zagrzebiu. Obdarzony głębokim, mocnym głosem i wyglądem sympatycznego typa spod ciemnej gwiazdy, grał nie tylko śmiesznych rozbójników, bo poetyckie odczuwanie świata to najważniejsza część jego osobowości. Dzięki temu tę ciemną gwiazdę przemienia w jasną. - Jest w tym rasowym aktorze naturalna prawda, prawda radości i tragizmu - mówi Janusz Pokrywka. - A oprócz tego Tadeusz to w teatrze nieoceniona złota rączka.

PRZED BENEFISEM

Na jubileusz 50-lecia pracy artystycznej Tadeusz Czwakiel zagra na "Scenie Propozycji" rolę Księcia w "Indyku" Sławomira Mrożka w reżyserii Janusza Pokrywki. Będzie to podczas premiery w poniedziałek, 16 bm., o godz. 17, w Teatrze Maska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji